W połowie kwietnia Atlético po raz czwarty z rzędu powalczy o półfinał Ligi Mistrzów. Tym razem los był dla Rojiblancos łaskawy i zamiast – jak miało to miejsce w trzech ostatnich edycjach – Barcelony lub Realu przydzielił im Leicester. Choć aktualni mistrzowie Anglii skazywani są na pożarcie, z pewnością przez 180 minut an na chwilę nie złożą broni. Aby poznać aktualną sytuację klubu z King Power Stadium, zapraszamy do zapoznania się z tekstem napisanym dla nas przez Michała Gutkę, dziennikarza Przeglądu Sportowego zajmującego się na co dzień Premier League.
Niezależnie od tego, co się dzieje, Leicester City nie daje o sobie zapomnieć. Utrzymanie w ostatnich kolejkach dwa lata temu, później sensacyjne mistrzostwo Anglii – o którym napisano już chyba wszystko – ogromny kryzys w tym sezonie, a po chwili wielkie odrodzenie i awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów po zwolnieniu Claudio Ranieriego. Na King Power Stadium nie znoszą próżni.
Lisy zmierzą się z Atlético i wydaje się, że faworyt do awansu do półfinału jest oczywisty. Za zeszłorocznym finalistą Ligi Mistrzów przemawia doświadczenie, klasa piłkarska i osoba trenera. Diego Simeone to człowiek, wokół którego zawsze skupia się dyskusja, to jego zespół jest zwykle tym, który rzuca wyzwanie silniejszym. Tym razem jest jednak inaczej. Wszystko za sprawą Craiga Shakespeare’a.
Anglik wcale nie musiał robić wiele, by odmienić Leicester City. Były asystent Ranieriego, a wcześniej Nigela Pearsona, jest w ekipie wciąż aktualnego mistrza kraju od 2008 roku, czyli czasów, gdy drużyna grała w League One. Bardzo dobrze zna wszystkich piłkarzy i wiedział, jak do nich podejść, by znów obudzić głód z poprzedniego sezonu. 53-latek stawia na sprawdzone nazwiska i system gry, poprawił jedynie sprawy zakulisowe. Oczyścił atmosferę w szatni i potrafił dotrzeć do zawodników.
Wiele pisało się przed zwolnieniem Ranieriego, że ten zaczął być najzwyczajniej w świecie męczący i kłótliwy. Owszem, jeszcze rok temu nazywał piłkarzy swoimi dziećmi, chwalił i publicznie wzruszał się, gdy o nich opowiadał, ale w tym sezonie takie podejście zaprowadziło go w ślepy zaułek. Kiedy przyszła potrzeba zmian, Włoch miał zupełnie się zmienić i wyglądało to tak, jakby obraził się na wszystkich. Prasa pisała o zapowiadanych na ostatnią chwilę porannych treningach, nowych zakazach w szatni i częstych konfliktach, również z zarządem. W takich warunkach dalsza współpraca nie była możliwa, niezależnie od tego, jakim statusem powinien cieszyć się Ranieri za wyczyn sprzed roku.
Shakespeare szybko opanował chaos. Od momentu objęcia przez niego funkcji menedżera Leicester City wygrało trzy mecze w Premier League, w każdym strzelając trzy gole, a także wyeliminowało Sevillę po zwycięstwie 2-0 w rewanżu w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Lisy wreszcie przypominają siebie z poprzedniego roku: grają lepiej w obronie, skuteczniej kontratakują, a formę odzyskali liderzy zeszłorocznej ekipy, tacy jak Jamie Vardy, Riyad Mahrez czy Wes Morgan, których powoli zaczynano nazywać sensacjami jednego sezonu. Nowy menedżer skupił się na relacjach z zawodnikami i to w sumie wystarczyło, by drużyna wróciła na właściwe tory.
W Premier League sytuacja wciąż jest daleka od wymarzonej i możliwe, że do samego końca mistrz będzie bił się o utrzymanie. To dlatego Champions League to ostatni rozdział, jaki piłkarze Leicester mogą dopisać do ich niesamowitej historii. Niezależnie od tego, na którym miejscu zakończą ten sezon w lidze angielskiej, zmagania w Europie są szansą na osiągnięcie czegoś wyjątkowego. Atlético to rywal niewygodny, jednak po pierwsze na tym etapie łatwych przeszkód już nie ma, a po drugie to wciąż drużyna, z którą mistrzowie Anglii mają większe szanse niż np. z Bayernem czy Barceloną, które mogli wylosować.
W Anglii wszyscy liczą się z drużyną Diego Simeone, ale piłkarze nie boją się wyzwania. – Przed rewanżem z Sevillą każdy nas skreślał. Po pierwszym meczu mówiło się, że graliśmy bardzo źle i nie awansujemy. Nam jednak udało się temu zaprzeczyć – mówił Mark Albrighton. Niespodzianki to coś, co wychodzi Lisom świetnie, dlatego teraz większość ekspertów ostrożnie wypowiada się przed meczem i nie odbiera szans Leicester City. – Możemy być sensacją tegorocznej Ligi Mistrzów. Pokonaliśmy Sevillę, której wyniki w Europie są ostatnio świetne. Jesteśmy więc tutaj zasłużenie, nie ma co do tego dwóch zdań – odważnie zapowiada Shakespeare.
Piłkarze żartują, że na sobotę, w którą odbędzie się finał Ligi Mistrzów, nie planowali swoich ślubów i urlopów, ale tak naprawdę nikt nie wychodzi marzeniami aż tak daleko. Przewagą Lisów jest to, że będą mogły atakować z przyczajenia, bo już sam ćwierćfinał to wielki sukces. Jednak, jak pokazał poprzedni sezon Premier League czy dwumecz z Sevillą, to właśnie w takiej pozycji czują się najlepiej i są najbardziej niebezpieczne.
Autor: Michał Gutka (Przegląd Sportowy)