Dla szukającego optymalnej formy Atlético Madryt mecz z Sevillą miał być kolejnym, poważnym testem. Po nie najlepszym spotkaniu w środku tygodnia przeciwko Almeríi wydawało się, że podopieczni Diego Simeone mogą mieć spore problemy w starciu z Andaluzyjczykami. Okazało się jednak, że mistrzowie Hiszpanii stanęli na wysokości zadania i długimi fragmentami grali tak, jak życzyliby sobie tego ich kibice.
Przed pierwszym gwizdkiem nieco zaskoczył Cholo, który posadził na ławce Antoine’a Griezmanna, wstawiając do podstawowego składu Saúla Ñígueza. Niespodziankę postanowił zrobić także Unai Emery, który posłał do boju naprawdę defensywnie usposobioną jedenastkę.
Los Colchoneros kontrolowali przebieg meczu od samego początku, konsekwentnie starając się zaatakować swoich rywali. Nie było jednak łatwo przedrzeć się przez ich zasieki, dlatego też na pierwszy strzał trzeba było czekać aż 18 minut. Ku uciesze Vicente Calderón zakończył się on bramką dla Atlético Madryt. Stéphane Mbia wybił piłkę z pola karnego Sevilli, jednak ta spadła pod nogi Koke. Pomocnik gospodarzy uderzył ją z około szesnastu metrów w kierunku bramki, a ta po rykoszecie od nogi Nicolása Parejy wpadła do siatki.
Podopieczni Diego Simeone dalej atakowali. W 26. minucie po rzucie rożnym groźnie główkował Gabi, ale Beto zdołał przenieść futbolówkę nad poprzeczką. Mistrzowie Hiszpanii bardzo rzadko pozwalali swoim przeciwnikom na zbliżenie się do pola karnego. Andaluzyjczycy próbowali, ale w pierwszej połowie nie zdołali oddać ani jednego strzału. Dodatkowo w 42. minucie Rojiblancos podwyższyli wynik meczu. Gabi dośrodkował piłkę w szesnastkę Los Nervionenses, Arda Turan głową wycofał ją do niepilnowanego Mirandy, a Brazylijczyk posłał ją na długi słupek, gdzie głową do bramki skierował ją Saúl Ñíguez.
W przerwie Unai Emery dokonał dwóch ofensywnych zmian. Diego Simeone ściągnął natomiast Gabiego (najprawdopodobniej nabawił się jakiegoś drobnego urazu), wpuszczając w jego miejsce Raúla Garcíę. Początkowo Sevilla starała się odważnie zaatakować, jednak dość szybko sytuacja wróciła do normy i znów to Los Colchoneros panowali nad tym, co działo się na murawie.
W 64. minucie dwukrotnie popisał się Beto. Portugalczyk najpierw obronił główkę Mario Mandžukicia, a kilkadziesiąt sekund później fantastycznie odbił mocny strzał Ardy Turana. Na ostatnie 25 minut na boisku zameldował się Antoine Griezmann, który znów pokazał się z bardzo dobrej strony. Najpierw był bliski strzelenia gola, a w 83. minucie wywalczył rzut karny, który na bramkę zamienił Raúl García.
Tuż przed końcowym gwizdkiem wynik ustalił Raúl Jiménez, który strzałem głową z kilku metrów pokonał Beto. Kolejną asystę na swoje konto zapisał natomiast Koke. Teraz Atlético Madryt może już myśleć o spotkaniu z Juventusem, które zostanie rozegrane w środę na Vicente Calderón.