W ostatnim niedzielnym spotkaniu w ramach dwunastej kolejki Primera División, Atlético pokonało na wyjeździe Real Betis 1-0, przedłużając tym samym serię bez porażki w lidze do sześciu spotkań. Gola na wagę zwycięstwa po dobiciu strzału Fernando Torresa zdobył w siódmej minucie Koke. Zwycięstwo Rojiblancos na Estadio Benito Villamarín w połączeniu z rezultatem sobotniego El Clásico oznacza, że drużyna Diego Simeone w ligowej tabeli kosztem Realu awansowała na drugą lokatę.
Już godzinę przed meczem samym desygnowaniem do gry w środku pola aż trzech defensywnie usposobionych piłkarzy Pepe Mel jasno dał do zrozumienia, jakie ma na mecz założenia taktyczne. Poniekąd pokryło się to także z planami Diego Simeone, którego podopieczni od pierwszych minut intensywnie zaatakowali bramkę gospodarzy. Mocno ofensywne usposobienie Rojiblancos efekt przyniosło niespodziewanie szybko, bo już w siódmej minucie. W wyniku skutecznego pressingu gości, Xavi Torres kilka metrów przed własnym polem karnym łatwo dał ograbić się z piłki i już chwilę później inny Torres – Fernando – oddał niebezpieczny strzał, który z trudem wybronił golkiper Béticos. Piłka spadła jednak wprost pod nogi Koke, który bez namysłu wpakował piłkę do siatki obok bezradnie próbującego naprawić swój błąd Adána.
Po zdobyciu przez gości bramki obraz gry nie uległ zmianie. Piłkarze Atlético nadal kontrolowali przebieg pojedynku, a gospodarze – pomimo niekorzystnego rezultatu – niespecjalnie kwapili się, by zatrudnić Oblaka. Z powodu braku wyraźnego pomysłu na grę, podopieczni Pepe Mela ograniczali się do strzałów z dystansu i stałych fragmentów gry, ani razu poważnie nie zagrażając jednak bramce strzeżonej przez słoweńskiego bramkarza. Tuż przed przerwą – w 44. minucie – po składnej akcji w sytuacji sam-na-sam z golkiperem Betisu znalazł się Yannick Carrasco. W miarę dogodną sytuację do podwyższenia wyniku Belg jednak zmarnował, jedynie trafiając w boczną siatkę.
Jako, że podstawowe założenie, czyli utrzymanie w pierwszej połowie czystego konta nie zostało przez Verdiblancos zrealizowane, Pepe Mel zdecydował w przerwie o wzmocnieniu siły ofensywnej i wpuszczeniu na plac gry 19-letniego pomocnika, Daniego Ceballosa. Kosztem głównego winowajcy przy pierwszej bramce, Xaviego Torresa, ma się rozumieć…
W drugiej odsłonie mecz zdawał się być bardziej wyrównany, piłkarze Betisu bardziej zmotywowani, a ich gra energiczniejsza. Kilka minut po gwizdku sędziego oznajmiającego wznowienie gry, po świetnym rajdzie prawym skrzydłem, ścięciu do środka i minięciu jak tyczki kilku defensorów przeciwnika, Fernando Torres koncertowo zmarnował doskonałą okazję do podwyższenia wyniku dając się w dziecinny sposób ograć przez Digarda. Do kilku sytuacji dochodzili następnie i gospodarze i goście, jednak tuż przed upływem godziny gry Jan Oblak popisał się świetną interwencją przy mocnym strzale Cejudo zza pola karnego, strzał Godína w 67. minucie okazał się natomiast zbyt słaby, by realnie zagrozić bramkarzowi Betisu. Warto dodać, że w wyniku urazu plac gry musiał kilka minut wcześniej opuścić Antonio Adán, za którego między słupkami stanął Dani Giménez.
Z upływem minut wśród przyjezdnych kibiców coraz bardziej odczuwalna stawała się aura niepokoju. Wydawało się, że będzie to kolejny taki mecz, w którym wg prawa Murphy’ego – „jeśli coś może się nie udać, to tak właśnie się stanie”, a w powietrzu wisiała powtórka scenariusza z niedawnego meczu przeciwko Deportivo. W 73. minucie po otrzymaniu prostopadłej piłki od Gabiego w wybornej sytuacji do strzelenia bramki na 2-0 znalazł się Griezmann. Ewidentnie nie był to jednak dzień Francuza, który właśnie wtedy tę tezę udowodnił posyłając piłkę w trybuny niczym Sergio Ramos podczas wykonywania pamiętnego rzutu karnego przeciwko Bayernowi. Na domiar złego, w 74. minucie Jaime Latre postanowił nie wskazać na „jedenastkę” po ewidentnym faulu Westermanna na Griezmannie w polu karnym Giméneza.
Zrezygnowanym piłkarzom przyjezdnych w ostatnim kwadransie meczu przyświecała już tylko jedna myśl – utrzymać wynik do końca, nie podejmując w tym czasie niepotrzebnego ryzyka. Podopiecznym trenera Simeone „pomogła” w realizacji tego założenia kontuzja Digarda, który w 83. minucie zmuszony był opuścić plac gry. Na nieszczęście gospodarzy, Pepe Mel dokonał uprzednio już trzech zmian, w wyniku czego ostatnie dziesięć minut Betis musiał grać w dziesiątkę. Jak się chwilę później okazało, nie był to jeszcze koniec atrakcji tego wieczora, bowiem w 88. minucie po akcji z kontry Antoine Griezmann znów znalazł się w świetnej sytuacji, którą powinien zakończył golem, lecz tym razem minimalnie chybił trafiając w słupek.
W trzeciej doliczonej minucie drugiej połowy wszyscy sympatyzujący z Atleti przeżyli chwile grozy. Jan Oblak nie poradził sobie z wyłapaniem – wydawałoby się niegroźnego – dośrodkowania i trzy metry od własnej bramki wypuścił z rąk piłkę. Aż prosiło się, żeby stojący obok całego zdarzenia Jorge Molina wpakował ją do siatki z najbliższej odległości, Hiszpan nie przyjął jednak owego prezentu i kilkadziesiąt sekund później sędzia zakończył spotkanie.
Plan minimum został zrealizowany – trzy punkty wracają do Madrytu, a słoweński bramkarz Rojiblancos może sobie dopisać kolejne czyste konto. Nie sposób jednak nie poruszyć bardzo istotnej kwestii, czyli rażącej nieskuteczności przed bramką rywala. Colchoneros powinni zwycięstwo zapewnić sobie jeszcze przed przerwą, na którą mogli schodzić do szatni z trzybramkowym prowadzeniem. Wówczas zamiast „nerwówki” do ostatnich chwil, mogliby drugą połowę przespacerować oszczędzając siły na zbliżający się środowy mecz przeciwko Galatasarayowi. Znamienny jest również fakt, że przeciwko beniaminkom, na których napastnicy powinni w teorii poprawiać sobie statystyki, piłkarzom Atlético udało się w trzech spotkaniach strzelić zaledwie trzy bramki.
Pozytywny rezultat w Sevilli, w połączeniu z wynikiem sobotniego El Clásico oznacza, że drużyna Simeone po raz pierwszy od ponad półtora roku, a dokładnie od 22 marca 2014 roku, w ligowej tabeli znalazła się wyżej niż rywal zza miedzy.
Z uwagi na fakt, że żółta kartka otrzymana w tym meczu przez Gabiego była jego piątą, kapitan Atleti będzie zmuszony pauzować z następnym spotkaniu ligowym przeciwko Espanyolowi. Zagrożonymi zawieszeniem na kolejny mecz przeciw Granadzie będą natomiast Ángel Correa, Diego Godín, Filipe Luis, Tiago i Juanfran (o ile wystąpi w meczu z Papużkami).
Bramki:
[0-1] Koke 7′
Skład Betisu: Antonio Adán (Dani Giménez 63′) – Cristiano Piccini, Bruno, Westermann, Francisco Varela – Xavi Torres (Dani Ceballos 46′), Didier Digard – Joaquín (Jorge Molina 77′), Rubén Castro, Álvaro Cejudo
Niewykorzystani zmiennicy: Petros, Francisco Molinero, Rafael van der Vaart, Jordi Figueras
Skład Atlético: Jan Oblak – Jesús Gámez, Stefan Savić, Diego Godín, Filipe Luis – Gabi, Tiago, Koke (Saúl Ñíguez 82′) – Antoine Griezmann, Fernando Torres (Luciano Vietto 71′), Yannick Carrasco (Óliver Torres 77′)
Niewykorzystani zmiennicy: Miguel Ángel Moyá, Guilherme Siqueira, Ángel Correa, José Giménez
Żółte kartki: Bruno (Betis); Filipe Luis, Tiago, Jesús Gámez, Gabi (Atlético)
Frekwencja: 41 976 widzów
Oficjalny skrót meczu i inne materiały wideo dostępne są pod tym linkiem.