Można odetchnąć z ulgą. Większość kibiców Atlético Madryt z pewnością oczekiwała, że ich ulubieńcy zakończą 2013 rok w nieco bardziej efektowny sposób. Mało kto zakładał, że Levante będzie w stanie sprawić podopiecznym Diego Simeone jakiekolwiek problemy. A jednak. Niewiele brakowało, by goście urwali punkty Rojiblancos. Na szczęście drużyna z Vicente Calderón po raz kolejny potwierdziła, że jest w tym sezonie wyjątkowo mocna i potrafi wychodzić obronną ręką z każdej opresji. Stresu było co nie miara, jednak cel został osiągnięty i co najmniej do zakończenia niedzielnego starcia Getafe z FC Barceloną można się cieszyć z faktu, że Los Colchoneros są aktualnymi liderami La Liga.
Cholo zdecydował się posłać do boju swój optymalny skład, włączając w to Diego Costę, którego występ stał pod niewielkim znakiem zapytania. Niespodziewanie już po kilkudziesięciu sekundach na prowadzenie wyszło Levante. Dobre prostopadłe podanie z głębi pola otrzymał wbiegający w pole karne Andreas Ivanschitz, który minął nieco zaspanych Juanfrana i Diego Godína, po czym pokonał wychodzącego z bramki Thibauta Courtoisa. Belgijski golkiper sięgnął piłkę, ale nie odbił jej na tyle skutecznie, by ta nie wpadła do siatki.
Rojiblancos byli mocno zdziwieni zaistniałą sytuacją, jednak niemal natychmiast przeszli do stosowania pressingu i naciskania na rywala, który wyraźnie cofnął się do obrony. Starania gospodarzy nie przynosiły jednak większych efektów. W 10. minucie znakomitą interwencją po strzale Davida Barrala popisał się bramkarz Atlético Madryt. Gdyby nie on, wówczas byłoby już koszmarnie źle. Było jednak widać, że podopieczni Diego Simeone chcą za wszelką cenę najpierw wyrównać, a później wyjść na prowadzenie. Szczególnie aktywny w ofensywie był Juanfran, który brał udział w praktycznie każdej akcji.
Konsekwentna gra na połowie Levante przyniosła w 30. minucie gola dla Los Colchoneros. Gdy wydawało się, że wrzutka Gabiego została na dobre wybita przez obrońców, wówczas piłka wróciła jeszcze do kapitana ekipy z Vicente Calderón, a ten głową zgrał ją na prawe skrzydło do Juanfrana. Prawy obrońca przełożył sobie futbolówkę na lewą nogę i dośrodkował w pole karne, gdzie uderzeniem głową Keylora Navasa pokonał Diego Godín. Stoper Rojiblancos już wcześniej zainicjował akcję ofensywne, po czym wbiegł w szesnastkę i na szczęście został w niej do samego końca.
Przed przerwą blisko strzelenia gola był m.in. David Villa, jednak jego strzał został lekko zablokowany przez jednego z przeciwników. W międzyczasie boisko opuścił kontuzjowany Andreas Ivanschitz, a w jego miejsce na murawie pojawił się Pedro Ríos. Druga połowa rozpoczęła się w najlepszy z możliwych sposobów. Zaledwie kilkadziesiąt sekund wystarczyło, by gospodarze wyszli na prowadzenie. Z prawej strony boiska z rzutu wolnego w pole karne dośrodkował Gabi. Posłana przez Hiszpana piłka doleciała aż na długi słupek, gdzie dopadł do niej Diego Costa i bez przyjęcia z bliskiej odległości umieścił ją w bramce. Wszystko wskazywało na to, że sytuacja na murawie jest już opanowana.
Trzeba przyznać, że faktycznie – Atlético Madryt utrzymywało się przy piłce i spokojnie starało się konstruować kolejne sytuacje. Niestety kolejne nieszczęście przytrafiło się w 57. minucie. Będący pod presją Koke postanowił w okolicach środka boiska wycofać piłkę do Filipe. Jego zamiary odczytał jednak Pedro Ríos, który przejął futbolówkę, minął interweniującego wślizgiem lewego obrońcę Rojiblancos i popędził w kierunku bramki gospodarzy. Szaleńczy pościg Koke i Juanfrana nic nie dał, bowiem zawodnik Levante zdołał oddać strzał z siedemnastu metrów, przy którym nic do powiedzenia nie miał Thibaut Courtois.
Był to kolejny głupi błąd Los Colchoneros, którzy chyba rzeczywiście myślami byli już przy świątecznym stole. Choć nie wszystko układało się po ich myśli, to zgodnie ze swoją filozofią i tak robili wszystko, by zwyciężyć. Diego Simeone zdecydował się dokonać dwóch zmian. Za Davida Villę wszedł Raúl García, a za kiepsko spisującego się Koke na murawie zameldował się Adrián López. Lekka modyfikacja ustawienia miała poprawić grę w ofensywie.
Ta nie wychodziła jednak tak, jak życzyliby sobie tego kibice. Niby była przewaga, niby było posiadanie piłki, jednak autobus w polu karnym Levante momentami był nie do przejścia. Na całe szczęście w wybornej formie był dziś Juanfran, który na niecałe 15 minut przed końcowym gwizdkiem wywalczył rzut karny. Szarżującego prawego obrońcę Rojiblancos w nieprzepisowy sposób zatrzymał jeden z obrońców. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Diego Costa i choć w tym sezonie El Lagarto kilka jedenastek już zmarnował, to tym razem się nie pomylił. Trzeba jednak wspomnieć o tym, że bramkarz Levante był bardzo blisko udanej interwencji.
Goście postanowili postawić wszystko na jedną kartę i w końcówce ruszyli do ataku. Mimo kilku groźnych sytuacji nie udało im się po raz trzeci pokonać Thibauta Courtoisa, dzięki czemu gospodarze mogli cieszyć się z niezwykle cennego zwycięstwa, wywalczonego w sporych trudach. Teraz podopieczni Diego Simeone mają osiem dni wolnego, po czym 30 grudnia wrócą do klubu i odbędą pierwszy poświąteczny trening. Kolejny mecz 4 stycznia na wyjeździe z Málagą.
Bramki:
[0-1] Andreas Ivanschitz 1′
[1-1] Diego Godín 30′
[2-1] Diego Costa 47′
[2-2] Pedro Ríos 57′
[3-2] Diego Costa 77′ (karny)
Skład Atlético Madryt: Thibaut Courtois – Juanfran, Diego Godín, Miranda, Filipe – Gabi, Tiago, Koke (Adrián López 64′), Arda Turan – David Villa (Raúl García 60′), Diego Costa
Skład Levante: Keylor Navas – Loukas Vyntra, David Navarro, Juanfran, Nikolaos Karabelas – Papakouli Diop, Simão (Sérgio Pinto 87′), Pedro López (Ángel Rodríguez 85′), Andreas Ivanschitz (Pedro Ríos 34′), Rubén García – David Barral
Żółte kartki: Gabi, Raúl García, Diego Godín (Atlético Madryt), Rubén García, Nikolaos Karabelas, Pedro López, Papakouli Diop, Sérgio Pinto (Levante)
Czerwona kartka: Juanfran (Levante)