Mało kto zawiesza buty na kołku na dzień przed swoimi 33. urodzinami. Większość piłkarzy w tym wieku z powodzeniem gra jeszcze w piłkę. Niektórzy potrafią wręcz osiągać wtedy szczytową formę lub przeżywać swoją drugą młodość. Antonio López na pewno nie spodziewał się, że jego kariera zakończy się w taki sposób. Choć tego nie przyzna, oddałby wiele, by rozstać się z futbolem w innych okolicznościach. Niestety dziś wychowanek Atlético Madryt jest już byłym piłkarzem, który ostatnie dwa sezony spędził w cieniu, walcząc nie z rywalami na boisku, a z kontuzjami w gabinetach lekarskich.
Mimo to, kibice Rojiblancos nigdy nie będą go źle wspominać. Wręcz przeciwnie – jako stuprocentowy wychowanek i kapitan zaskarbił sobie sympatię niemal wszystkich fanów. Dziesięć z czternastu lat profesjonalnej kariery spędził na Vicente Calderón. W 2010 roku wznosił do góry trofea za Ligę Europy i Superpuchar Europy. Dwa lata później wraz z Gabim podniósł do góry kolejny puchar za triumf w Europa League. Ciężko powiedzieć, czy pod względem czysto piłkarskim znalazłoby się dla niego miejsce w obecnej kadrze zespołu znad Manzanares. Z pewnością jednak odnalazłby się w ekipie Diego Simeone biorąc pod uwagę kwestie psychiczne i mentalne. Niewykluczone, że gdyby nie problemy ze zdrowiem, Cholo zrobiłby z niego fantastycznego zmiennika dla Filipe, pomagając 33-latkowi wznieść się na wyższy poziom.
Dziś możemy już jednak tylko gdybać i przypominać sobie karierę Antonio Lópeza, która – mimo niezbyt szczęśliwego zakończenia – była co najmniej udana. Urodzony w Benidormie piłkarz dołączył do szkółki Los Colchoneros mając kilkanaście lat. Stopniowo przechodził przez kolejne drużyny młodzieżowe, a w jego sercu rodziła się miłość do klubu. Z każdym rokiem coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że to właśnie Vicente Calderón jest jego miejscem na ziemi i że dla tego zespołu chce zostawiać serce na boisko.
W pierwszej drużynie zadebiutował w listopadzie 2000 roku. Atlético Madryt grało wtedy w Segunda División. 19-letni wówczas Hiszpan był jednym z najbardziej wyróżniających się graczy rezerw. Choć w sezonie 2000/2001 zaliczył zaledwie kilka występów na zapleczu La Liga, to po odejściu Toniego Muñoza i Daniela Faganiego przebił się na stałe do pierwszego zespołu. Pozwoliło mu to rozegrać ponad 20 spotkań w sezonie 2001/2002, w którym Rojiblancos zajęli pierwsze miejsce i po dwóch latach powrócili do Primera División.
Z jednej strony widziano w Antonio Lópezie spory potencjał, z drugiej jednak nie mógł być on pewny gry w wyjściowym składzie. 21-letniego wówczas lewego obrońcę wypożyczono więc na dwa lata do Osasuny. Wychowanek Los Colchoneros maksymalnie wykorzystał pobyt w Pampelunie. Wystąpił w 71 z 76 możliwych meczów w La Liga, zdobywając tym samym sporo doświadczenia na poziomie, na którym przyszło mu występować przez kilka kolejnych lat.
Sporym atutem pochodzącego z Benidormu gracza było to, że poza swoją nominalną pozycją całkiem nieźle radził sobie także na prawej flance defensywy. Po powrocie z Navarry, Antonio López szybko wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie, przeskakując w hierarchii wszystkich innych bocznych obrońców. Coraz częściej dawały o sobie znać jego umiejętności związane z wykonywaniem rzutów wolnych. Ponadto, mimo niskiego wzrostu (nieco ponad 170cm), Hiszpan bardzo dobrze grał głową i to zarówno w defensywie, jak i w ofensywie.
W sezonach 2004/2005 i 2005/2006 rozegrał w sumie blisko 80 meczów, w których strzelił 7 goli. Jak na bocznego obrońcę to świetny wynik, tym bardziej że wychowanek Atlético Madryt bardzo często zdobywał bramki na wagę zwycięstw i trzech punktów. Uwielbiał podłączać się i oskrzydlać akcje ofensywne, co często pozwalało mu notować asysty. Poniżej kilka jego trafień z tego okresu.
vs. Osasuna
vs. Real Sociedad
vs. Sevilla (od 1.34)
vs. Celta
vs. Alavés
Świetna forma Antonio Lópeza poskutkowała powołaniami do reprezentacji. Zadebiutował w niej w marcu 2005 roku i znalazł się nawet w kadrze na Mundial w Niemczech. Wiele wskazywało na to, że będzie jedynie zmiennikiem Asiera del Horno, lecz gdy ten doznał kontuzji, pojawiła się nadzieja, że 24-letni wówczas zawodnik Rojiblancos przebije się do wyjściowego składu La Roja. Do składu włączony został jednak Mariano Pernía, który miał za sobą fantastyczny sezon w Getafe i to on był pierwszym wyborem Luisa Aragonésa. Swoją przygodę z reprezentacją Antonio López zakończył w 2007 roku. W sumie rozegrał dla niej 16 spotkań i zdobył jedną bramkę.
W sezonie 2006/2007 urodzony w Benidormie zawodnik był pierwszym wyborem Javiera Aguirre. Nie zmieniło tego nawet przyjście Mariano Pernii, który w połowie rozgrywek pojawił się na Vicente Calderón. Były gracz Getafe przegrywał rywalizację z wychowankiem Los Colchoneros. Role odwróciły się jednak w sezonie 2007/2008. Sytuacja, w której Antonio López był zmiennikiem trwała przez dwa lata. Mimo to, zdołał on rozegrać przez ten czas ponad 60 meczów, w których strzelił 4 gole. Dwa z nich poniżej.
vs. Almería
vs. Villarreal
Przed sezonem 2009/2010 groźny wypadek samochodowy przytrafił się Mariano Pernii, który musiał pauzować przez dłuższy czas. 27-letni wówczas wychowanek Atlético Madryt nie tylko odzyskał przez to miejsce w wyjściowym składzie, ale po odejściu Maxiego Rodrígueza został również nowym kapitanem. Wybór ten był jak najbardziej uzasadniony, bowiem Hiszpan zasługiwał na to z uwagi na swoją miłość do klubu z Vicente Calderón i zaangażowanie, jakie wykazywał każdego dnia.
Nie da się ukryć, że był to raczej najlepszy sezon w jego karierze. Wystąpił w aż 52 spotkaniach, zdobył w nich 3 gole (dwa poniżej) i zaliczył 2 asysty. Najważniejsze było jednak to, że wraz z kolegami wywalczył pierwsze w XXI wieku trofeum dla Rojiblancos. 12 maja 2010 roku w Hamburgu pokonali bowiem po dogrywce Fulham (2-1) w finale Ligi Europy. Dzięki temu Antonio López mógł wznieść do góry okazały puchar, a kilka dni później przewodził fieście przy pomniku Neptuna. Sam często podkreślał, że dla niego, jako wychowanka i człowieka, który spędził na Vicente Calderón tyle lat, było to niesamowite przeżycie i ogromne szczęście.
vs. Sevilla
vs. Real Saragossa (od 0.59)
Niestety później było już tylko gorzej. Przyjście Filipe początkowo nie spowodowało, że hiszpański lewy obrońca stracił miejsce w składzie, jednak z czasem faktycznie wylądował on na ławce rezerwowych. Zaczęły się także problemy z kontuzjami, przez co w latach 2010-2012 Antonio López wystąpił w zaledwie 30 meczach. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że choć bardzo chciałby zostać, to jego czas w Atlético Madryt dobiega końca. Dlatego też zdecydował się nie przedłużać wygasającego w czerwcu 2012 roku kontraktu i odejść z klubu, w którym się wychował, dorósł i odniósł największe sukcesy.
Pożegnanie nie było jednak łatwe. 5 maja, przed rozpoczęciem ostatniego spotkania na Vicente Calderón w sezonie 2011/2012, oficjalnie pożegnano jego i Luisa Pereę. Obaj otrzymali koszulki z numerami odpowiadającymi liczbie oficjalnych występów w czerwono-białych barwach. Hiszpan 272, Kolumbijczyk 314. Kapitanów uhonorowali jednak nie tylko kibice i władze klubu, ale również ich koledzy z szatni. W 79. minucie meczu z Málagą gola na wagę zwycięstwa strzelił Adrián López. Wraz z pozostałymi zawodnikami podbiegł do ławki rezerwowych, wziął koszulki wcześniej wymienionej dwójki i wzniósł je do góry, dedykując im swoją bramkę i ogólną wygraną.
Oficjalne rozstanie z Los Colchoneros przyniosło Antonio Lópezowi wiele łez wzruszenia. Wystarczy przypomnieć sobie zapis uroczystości, która miała miejsce pod koniec maja 2012 roku. Zapoznać się z nim można klikając TUTAJ.
30-letniego lewego obrońcę przygarnęła Mallorca, jednak już na dzień dobry złapał on kolejną kontuzję, która wyeliminowała go z gry na długi czas. Niedługo po jej wyleczeniu uraz powrócił, zaczęły się również pojawiać inne kłopoty ze zdrowiem. Przez dwa ostatnie sezony wychowanek Rojiblancos rozegrał w barwach Los Bermellones zaledwie 17 spotkań. W lecie tego roku rozstał się z drużyną z Balearów. 12 września na antenie radia COPE przyznał, że kończy swoją karierę i zamierza zostać agentem piłkarskim. Dzień później obchodził swoje 33. urodziny i z pewnością był niezmiernie szczęśliwy z prezentu, jaki sprawili mu Los Colchoneros, wygrywając derby z Realem Madryt.
Za dziesięć lat na Vicente Calderón, za wspaniałe i ważne bramki, za ogromną miłość i przywiązanie do klubu, za każdy z 272 występów – muchas gracias, grande capitán!