Calderón nieuchronnie zmierza ku końcowi swojej historii i z pewnością Ty, jako socio z numerem 1, wyjątkowo będziesz przeżywał niedzielny mecz z Athletikiem…
– Tak, ale dotyczy do wielu kibiców. Pamiętam, że na początku nikt nie lubił tego stadionu, nikomu się nie podobał. Z czasem jednak zaczęliśmy się do niego przywiązywać. Teraz każdemu jest smutno, że przyszedł czas na przeprowadzkę.
50 lat na Calderón to kupa czasu…
– W rejonie tego stadionu jest wielu kibiców Atlético: w Carabanchel, w General Ricardos. Wokół jest mnóstwo kibiców Rojiblancos. Myślę, że więcej niż tam, gdzie powstaje nowy obiekt. Czasy się jednak zmieniają. Są ludzie, którzy podejmują takie, a nie inne decyzje i trzeba pogodzić się z wejściem w nowy etap.
Przeżyłeś już przeprowadzę z Metropolitano na Calderón…
– Przeżyliśmy mnóstwo pięknych niedziel na Metropolitano. Chodziło się tam z całą rodziną, z przyjaciółmi… Był jak te stare domy, w których nie ma wind, więc na schodach spotykasz swoich sąsiadów, rozmawiasz z nimi, stanowicie jedność. Teraz ludzie nawet nie mówią sobie „dzień dobry”, gdy mijają się na klatce. Podobna zmiana była związana z tamtą przeprowadzką. Była ogromna. Metropolitano był bardzo przystępny, doskonale go znaliśmy, choć na końcu wyglądał jak po przejściu kataklizmu. Na Calderón wszystkie miejsca są siedzące. Smutno, gdy się pomysli, że niedługo tego stadionu już nie będzie.
Najlepsi piłkarze jakich widziałeś na Metropolitano?
– Wielu. Ben Barek, Carlsson, Domingo… Atlético miało wielki, fenomenalny zespół.
Na Calderón także byłeś świadkiem wielu sukcesów i pięknych chwil…
– Mieliśmy zaszczyt widzieć pierwszego gola strzelonego na nim przez Luisa Aragonésa. Był wielkim piłkarzem. Oglądaliśmy w akcji fenomenalnych obrońców takich jak Heredia, Luiz Pereira, Ovejero… Albo Leivinha, który swoją jakością i umiejętnością przewyższał każdego. Cóż to był za zawodnik! Był Becerra, był Ayala, którego co roku za wszelką cenę starał się pozyskać Real. Atlético miało wiele mocnych ekip, ale najmocniejsza była ta, która wywalczyła Puchar Interkontynentalny. W Atlético nigdy nie brakowało najlepszych piłkarzy.
W niedzielę ważny mecz na Calderón…
– Mam nadzieję, że na niego pójdę, choć nie czuję się ostatnio najlepiej.
Atlético przygotowuje na tę okazję wiele pięknych ceremonii i imprez, więc przeżycia na pewno będą niezapomniane…
– Tak, to prawda. Trzeba jednak pamiętać, że 28 maja także będzie szczególnym dniem. Odbędzie się mecz z udziałem legend Atlético. W dwie najbliższe niedziele czekają nas dwa bardzo istotne mecze.
Pożegnanie z Calderón byłoby najlepsze, gdyby udało się awansować do finału Ligi Mistrzów…
– Wygląda na to, że nie jesteśmy na równi z Realem. Ograli nas w dwóch finałach, w międzyczasie dwukrotnie eliminując nas w fazie pucharowej. Musimy dalej próbować w kolejnych sezonach. Miejmy nadzieję, że nowy stadion przyniesie nam szczęście.
Ten zespół nigdy się nie poddaje…
– To prawda. Przegraliśmy trzy finały Ligi Mistrzów, ale nigdy w regulaminowym czasie. Mamy pecha.
Czego oczekujesz od Wanda Metropolitano?
– Po pierwsze, mam nadzieję, że będę w stanie na niego uczęszczać. Muszę jednak przyznać, że klub mi w tym pomaga. Traktuje mnie bardzo dobrze. Otrzymałem uprzywilejowane miejsce oraz darmowy karnet na wszystkie mecze. Bardzo to doceniam.
Nowy stadion nawiązuje do starego Metropolitano…
– Pierwszy człon nazwy to względy reklamowe, ale ludzie będą używać przede wszystkim drugiego. Nowy obiekt przypomina stary i na pewno będzie piękny. Podoba mi się w każdym detalu.
Źródło: AS