Okienko transferowe w wykonaniu Atletico zaczęło się jak w hitchcockowskich filmach od trzęsienia ziemi. Następnie jednak zamiast potęgować napięcie zaczęła się robić polska produkcja, gdzie zwiastun i nazwiska aktorów powodują, że aż ślinka cieknie, ale efekt finalny pozostawia niedosyt.
Trzęsienie, o którym mowa wyżej to oczywiście nic innego jak ogłoszenie, że nowym nabytkiem Rojiblancos zostanie Jackson Martinez. Kolumbijczyk kuszony przez Milan wolał grać w klubie z aspiracjami mistrzowskimi na wielu frontach i zastąpił Mandżukicia, który nie do końca sprawdził się w Madrycie. Ponadto kolejnym plusem przy tej okazji jest fakt, że Chorwat odszedł do Juventusu, który zapłacił za niego wcale niemałe pieniądze. W końcu tak należy określić kwotę 19 mln euro zapłaconą za piłkarza, którego gra momentami zakrawała o parodię. Ponadto było wiadome, że z klubem przygotowania do kolejnego sezonu rozpocznie mający za sobą problemy zdrowotne Angel Correa oraz doceniony w Portugalii, powracający z wypożyczenia Oliver Torres. Ten drugi po raz kolejny otrzymał szansę gry z Martinezem, gdyż przez rok występowali razem w FC Porto. W tej chwili, jeśli chodzi o mnie, okienko transferowe mogło zostać znacząco przymknięte, bo jedyne co nam się mogło przytrafić to defenestracja najlepszych graczy. Najlepiej byłoby je oczywiście zamknąć, ale została jeszcze do rozwiązania kwestia lewej obrony.
W międzyczasie, kiedy plotki o odejściu największych asów z Koke i Griezmannem na czele zdawały się coraz większymi pierdołami, Simeone wraz ze swoim sztabem rozpoczął odchudzanie kadry z graczy, którzy niekoniecznie widnieją w wizji na nowy sezon albo po prostu chcą spróbować swoich sił gdzie indziej. Alderweireld uparł się na grę w Anglii, Miranda czuł, że młody Gimenez go wygryzie, a później jeszcze Jimenez zorientował się, że w obliczu kupna Luciano Vietto, nie będzie miał szans nawet na grę ogonów. Ponadto odeszli gracze niemający przyszłości w klubie, czyli Cristian Rodriguez i Emiliano Insua, a Christian Ansaldi nie miał najmniejszych szans na bycie wykupionym z Zenitu. Kilku innych graczy nadal może mieć cień szansy na karierę w Atletico i żeby udowodnić swoją przydatność, zostali wysłani na wypożyczenia.
W ubiegłym sezonie miejsca dla młodego Torresa po raz kolejny nie było, ale udowodnił swoją grą w lidze portugalskiej, że jest gotowy to występów na najwyższym poziomie. Saul również się wahał, ale ostatecznie został i dostał całkiem niezłą liczbę szans od Cholo, których nie zmarnował, czym zgłosił swój akces do jeszcze większej partycypacji w odpowiedzialności za wyniki drużyny. Ponadto Gimenez pokazał solidność i pewność należytą obrońcy klubu naszego pokroju. To sprawiło, że liczyłem ma ich częstą grę w pierwszym składzie, a kolejne transfery miały być jedynie uzupełnianiem kadry (oprócz LO). Mocno jednak się dziwiłem kolejnym decyzjom. Na środek obrony sprowadzono Stefana Savicia, a wartość tej transakcji mogła przekroczyć 20 mln euro. Wiadomość ta budziła we mnie mieszane uczucia, bo nie szastamy kasą na prawo i lewo, żeby kupować obrońcę stosunkowo drogiego na ławkę rezerwowych. Znacznie bardziej wolałem widzieć w tej roli Lucasa Hernandeza, który kontynuuje rodzinną tradycję gry w Atletico. Oprócz Czarnogórca jeszcze przyjście Yannicka Ferreiry Carrasco wzbudziło we mnie podobne emocje, gdyż powrót Oliego Torresa uważałem za doskonały transfer do formacji ofensywnej. Ceny tym bardziej kłuły w oczy, gdyż Vietto przychodzący z Villarrealu kosztował 20 mln euro, więc wątpliwym było, aby Simeone chciał walczyć o tytuł najdroższej ławki w lidze. Z przybycia Argentyńczyka akurat się cieszyłem, choć bogactwo naszej ofensywy zaczęło mi już zaświecać kontrolkę, że robi się ścisk. Z drugiej strony kilka lat temu, kiedy jeszcze nie mogliśmy sobie pozwolić na takie transfery to przybyli za mniejsze kwoty Alderweireld i Guilavogui również rzadko mieli okazje, aby powąchać murawę.
Podczas letniej przerwy nie obyło się również bez nieoczekiwanych problemów. Po kilku latach pobytu nasz kochany Turek uświadomił sobie, że za dużo się biega u Simeone. Tak jak darzyłem sympatią Ardę, to w jednej chwili straciłem do niego szacunek, gdyż ewidentnie szukał sposobu jak odejść z klubu. Szkoda tylko, że zrobił to w mało eleganckim i nieprzystającym poważnemu człowiekowi stylu. Nie płakałem jednak z tego powodu, bo jesteśmy zbyt silnym i szanującym się klubem, a konkretny przelew z Barcelony pozwala tylko życzyć przyjemnych i lekkich treningów. Ponadto Turan będzie miał aż pół roku na odpoczynek od gry na boisku, więc nie naciągnie sobie przy okazji mięśni przy rzucaniu butami. Z kolei na lewą obronę było kilku kandydatów mediów, wśród których największa popularnością cieszył się Kurzawa. Również podobała mi się ta opcja, ale szczerze mówiąc po zakupie Martineza, przeżyłbym nawet sezon z Siqueirą i wtórującym mu Gamezem i Insuą. Postawiono jednak na Filipe Luisa, wracającego po nieudanym podboju Londynu. Ogólnie wybór nie był najgorszy, ale trochę raziła mnie cena, gdyż w jakimś stopniu kupowaliśmy kota w worku. Plusem była jego gra nad Manzanares i znajomość specyfiki ligi oraz samego zespołu, ale wątpliwości budziła forma, która mogła przez rok wyparować podczas grzania ławy. Stanęło ostatecznie na kwocie 16 mln euro. Jako że lewa obrona to dość deficytowa pozycja w futbolu, przyznaję, że transfer należy zaliczyć raczej do udanych.
Jeśli chodzi o tych, którzy odeszli najbardziej emocjonowałem się Mario Suarezem. Oglądając konferencję pożegnalną autentycznie zrobiło mi się smutno, bo to nasz wychowanek. Oczywiście rozumiem, że ostatni sezon był w jego wykonaniu słaby i dla samego gracza, będącego w najlepszym dla piłkarza wieku, zmiana otoczenia może podziałać mobilizująco. Końcówka okienka wywiała również Raula Garcię, który teraz wraz ze swoimi baskijskimi ziomkami będzie grał na chwałę Athletiku Bilbao. To kolejny piłkarz, u którego niestety w ostatnim czasie forma piłkarska nie szła w parze z wielkością znaczenia dla szatni czy tradycji klubu. Mógł on zostać oczywiście jeszcze sezon i się kisić w najlepszym wypadku na ławce rezerwowych. I mając ten aspekt na uwadze raczej dobrze się stało, że będzie można obu wyżej wymienionych oglądać na boisku, choć walczących dla innych ekip.
Dziwnym transferem należy uznać przybycie Bernarda Mensaha (kogo?). Gracz określany jako wielki talent, ale zagrał dopiero jeden pełny sezon i to w przeciętnym klubie. Szybko się okazało, że został nam on wciśnięty przez Mendesa i od razu poszedł na wypożyczenie do Getafe. Zupełnie lepiej wyglądają 2 inne młode nabytki: Santos Borre i Matias Kranevitter. Kolumbijczyk i Argentyńczyk pozostali jednak również w swoich klubach na zasadzie wypożyczenia. Te ruchy uważam za bardzo dobre, bo graczom byłoby niezwykle ciężko z marszu wejść do silnej i wyrównanej już kadry Atletico. Rzeczą, którą ewentualnie bym zmienił, to wypożyczenie Borre do zespołu hiszpańskiego, a Kranevittera na rok, a nie pół.
Podsumowując okienko przyznaję, że było ono bardzo dobre, bo w końcu nie straciliśmy żadnego z najważniejszych piłkarzy, a jednocześnie okazaliśmy się królami polowania. Bo jeśli za 35 mln euro mam do wyboru Martineza, Ardę lub Kovacicia to bez wahania wybieram trzykrotnego króla strzelców ligi portugalskiej. Z drugiej strony po przerwie letniej oczekiwałem bardziej utrzymania składu aniżeli aktywnego poszukiwania nowych graczy. To pierwsze udało się jak najbardziej, wiec penetracja rynku nie była konieczna aż w takim stopniu. Teraz oczywiście liczę, że pieniądze nie będą grały, a przy porównywalnej formie występy zaliczą Gimenez zamiast Savicia, czy też Oliver Torres kosztem Carrasco (#InoWychowankowie).