Brzydkie kaczątka mają to do siebie, że w końcu mogą przemienić się w pięknego łabędzia. Takim przykładem jest Borja Bastón, który po przeciętnych latach spędzonych w niższej lidze w końcu ewoluował w kandydata na reprezentanta Hiszpanii. Jego czerwono-białe skrzydła zostały jednak podcięte przez Diego Simeone, który nie widział wychowanka klubu w kadrze na przyszły sezon. W ten sposób zmieniły one barwę na najczęstszy kolor koszul Cholo, co oznaczało odlot do Walii.
Bastonowie zdecydowanie maja pecha do Atlético. Ojciec Borjy, Miguel, był bramkarzem, ale zatrzymał się jedynie na klubowych rezerwach. 24-latek jest lepszy od swojego taty o 21… minut. Tyle trwała przygoda Borjy z pierwszym zespołem. 15 maja 2010 r. wszedł jako rezerwowy w meczu przeciwko Getafe, ale nie dograł spotkania ze względu na kontuzję. Warto dodać, że w tym samym sezonie debiutował Koke, który świetnie się rozwinął. Można tylko gdybać jak potoczyłaby się kariera napastnika, gdyby nie została przerwana przez uraz, który niewątpliwie ją zahamował.
Kadencja obecnego szkoleniowca Rojiblancos jest ściśle związana z odejściami wychowanków. Pierwszymi z nich byli Álvaro Domínguez oraz Antonio López. Transfer tego pierwszego był konsekwencją usilnej chęci pozostawienia w klubie Radamela Falcao po braku awansu do Ligi Mistrzów. Do tego były potrzebne pieniądze, które zapewnił m.in. przelew od Borussii Mönchengladbach, która kupiła gracza. Przed mistrzowskim sezonem 2013/14 odeszło kolejnych dwóch graczy. Trzeba jednak jasno powiedzieć, że zarówno Joel Robles jak i Jorge Pulido nie zdobyli w zespole znaczącej pozycji. W kolejnym okienku pożegnaliśmy Roberto Jiméneza, którego rola w zespole była mniejsza niż Weroniki Rosati w hollywoodzkich produkcjach.
I nadeszło lato 2015. Dla jednych koniec żartów, dla mnie koniec pewnej epoki. Wtedy Colchoneros po raz pierwszy pod wodzą Diego Simeone oddało wychowanka , który był ważną częścią zespołu, a na dodatek nie musiał odchodzić w celu łatania budżetu. Owym prekursorem był Mario Suárez. Hiszpan po powrocie z Mallorki przez 5 lat reprezentował klub z Vicente Calderón, stopniowo tracąc zaufanie trenera. Nie można jednak o nim powiedzieć, że był graczem marginalnym.
Przed sezonem 2016/17 Cholo był zorientowany na zwycięstwo w Lidze Mistrzów lub w jakichkolwiek rozgrywkach bez względu na wszystko. Do tego celu zbliżyć miał nowy napastnik, w postaci Kévina Gameiro, który wcale nie był pierwszym wyborem . Stało się jasne, ze rewelacja poprzednich rozgrywek, Borja Bastón, nie widnieje w planach klubu, którego jest wychowankiem.
Sytuacja 24-latka przypomina historię innego wybitnego napastnika Atlético. Chodzi o Diego Costę. Brazylijczyk, który zapragnął być Hiszpanem, również długo czekał na prawdziwą szansę w drużynie Materacy. Zostanie jednym z liderów nad Manzanares zostało poprzedzone czterema wypożyczeniami, transferem oraz ciężką kontuzją.
Historie obu napastników są bardzo podobne. Borja na początku kariery doznał przykrego urazu kolana, który przeszkodził mu w rychłym dostaniu się do pierwszej drużyny, a Costa po niezłej premierowej kampanii w barwach Rojiblancos nabawił się podobnej kontuzji. Braga, Celta, Albacete, Rayo – w tych klubach umiejętności piłkarskie szlifował piłkarz z Ameryki Południowej. Drugi z wymienionych terminował w Murcii, Huesce, Deportivo, Saragossie oraz Eibarze. Reprezentant Hiszpanii został sprzedany do Realu Valladolid, a wychowanek klubu do Swansea. I tutaj podobieństwa się kończą. Costa został wplątany w operację sprowadzenia Sergio Asenjo, a Atleti zapewniło sobie możliwość odkupienia go po sezonie, z czego oczywiście skorzystało. Z Borją sytuacja wygląda zgoła inaczej, gdyż najprawdopodobniej w jego przypadku takiej opcji nie ma. I tutaj dochodzimy do tytułowego bastionu, który właśnie (chyba) padł.
Zobaczyć urodzonego w stolicy Hiszpanii gracza ponownie na Vicente Calderón, a właściwie już na La Peinecie będzie trudno, a najprędzej spodziewać należy się tego w barwach innej drużyny. Teraz jednak pozostaje mu budować od swoją pozycję od zera w nowej lidze. Jego atutem na pewno są warunki fizyczne, gdyż Premier League preferuje wysokich napastników, nawet gdy ich nogi mogą są narażone na ataki korników, tak jak to miało miejsce w przypadku Petera Croucha. Po stronie minusów należy zapisać kontuzję, która daje handicap jego konkurentowi, Fernando Llorente, chyba że docelowo Francesco Guidolin przygotowuje taktykę, w której będzie miejsce dla dwóch środkowych napastników.
Najbardziej przykre w odejściu wychowanka są 2 rzeczy. Po pierwsze rzeczywiste przywiązanie do barw, o czym otwarcie mówił i chciał grać nad Manzanares oraz ciągły progres, który pozwalał liczyć na jeszcze lepszą grę w stosunku do przygody z Eibarem, gdzie strzelił 18 goli na poziomie LaLiga. Wielka szkoda, że nie udało mu się zamienić formy jesiennej z wiosenną. Gdyby w końcówce sezonu strzelał z taką regularnością jak w pierwszej części sezonu, urósłby w oczach Diego Simeone, a może pojechałby nawet na Mistrzostwa Europy.
Było porównanie do Diego Costy, będzie i do Michu. Hiszpan świetnie odnalazł się w walijskiej drużynie i w premierowej kampanii zdobył ponad 20 bramek. Wtedy wiele klubów w ojczyźnie przespało okazję i pozwoliło Łabędziom nabyć napastnika za śmieszne, jak na futbolowe realia, 2,5 mln €. To właśnie ta opieszałość hiszpańskich zespołów łączy obu panów. Borja był wprawdzie łączony z Valencią, ale o żadnych konkretach nie może być mowy. Jeśli młodszy z Hiszpanów nawiąże do wyników bardziej doświadczonego kolegi po fachu, oby zrobił to jedynie w stosunku do pierwszego sezonu Michu na Wyspach. Później zawodnik podupadł na zdrowiu i nie zdołał zawojować ligi na dłuższą metę.
Po raz kolejny Borsze Bastónowi przyjdzie grać w przeciętnej drużynie. W Eibarze, kiedy cała ekipa obniżyła loty, napastnik również miał problem ze znalezieniem drogi do bramki. Jest on jednak uosobieniem filozofii „partido a partido” wyznawanej przez Diego Simeone, gdyż jak mało który gracz stawia małe kroki, lecz czyni to regularnie. Nowe otoczenie niesie z sobą wiele niewiadomych, ale liczę, że ten krok okaże się skokiem, a po sezonie będzie można stwierdzić, że skreślenie piłkarza przez argentyńskiego szkoleniowca było błędem.
#TeamBorja