Już jutro rozpocznie się 4. edycja Ligi Europy. Jednym z uczestników jest zespół, który wygrał ją już dwukrotnie, czyli Atletico Madryt. Ciężko przewidzieć, czy w tym sezonie Rojiblancos znów na poważnie powalczą o końcowy triumf. Z jednej strony bardzo łatwa grupa wręcz wymaga awansu do fazy pucharowej, ale co dalej? W mniemaniu większości kibiców o wiele ważniejszym celem jest zakończenie sezonu ligowego w pierwszej czwórce i zakwalifikowanie się tym samym do Ligi Mistrzów. Poniekąd zauważa to także Diego Simeone, który na jutrzejszy wyjazdowy mecz z Hapoelem Tel Awiw zabrał skład może nie tyle rezerwowy, co mocno okrojony. Mimo to warto jutro powalczyć o zwycięstwo, bowiem punkty do rankingu UEFA przydadzą się zawsze, a i nie zaszkodzi pokazać, że w tej grupie 1. miejsce zarezerwowane jest dla ekipy z Vicente Calderon. Początek spotkania o 19:00.
Koszmar z Salonik
Niemal dokładnie 2 lata temu Atletico Madryt również rozpoczynało zmagania w fazie grupowej Ligi Europy. Podobnie jak teraz, tak i wówczas Rojiblancos przystępowali do tych rozgrywek jako ich niedawni triumfatorzy. Grupa? Wydawała się być łatwą lub co najwyżej średnią: Rosenborg, Bayer Leverkusen i Aris Saloniki. Pierwszy mecz zaplanowano na 16. września, a odbyć się miał na stadionie w Salonikach. Wcześniej Rojiblancos zdążyli rozegrać dwie kolejki ligowe, w których rozbili 4:0 Sporting Gijon i odnieśli ważne zwycięstwo pokonując na San Mames Athletic Bilbao 2:1. Nie można więc było wówczas oczekiwać, że podopieczni Quique Sancheza Floresa są w słabej formie. Dodatkowo do Grecji pojechał w miarę mocny skład, w którym brakowało jedynie Sergio Aguero i Tomasa Ujfalusiego. Mimo to, Los Colchoneros zagrali bardzo słaby mecz i zostali zdominowani przez Aris w niemal każdej możliwej statystyce poza jedną – faule. Piłkarze z Salonik wygrali 1:0 i jeśli nie było to sensacją, to co najmniej sporą niespodzianką. Jak pewnie wszyscy pamiętamy, ta porażka była początkiem końca przygody z Lig Europy w tamtym sezonie, bowiem Rojiblancos nie awansowali dalej i zdołali wyprzedzić w tabeli jedynie słabiutki wówczas Rosenborg.
Czerwono-biały napęd 4×4?
Ciężko jednak porównywać tamtą sytuację z tym, co jest obecnie. Przede wszystkim kadra jest nieco silniejsza, a i trenerem jest ktoś znacznie bardziej zmotywowany i mający świetny kontakt z piłkarzami. Początek obecnego sezonu jest piorunujący. Cztery bramki wbite Athletic Bilbao, późnej kolejne cztery trafienia w meczu z Chelsea i niedawno kolejne cztery gole strzelone Rayo Vallecano. Wszystkie te spotkania były zwycięskie i pod względem skuteczności ciężko mi znaleźć sezon, który rozpocząłby się równie udanie. Mogę się mylić, ale jeśli jutro przeciwko Hapoelowi Tel Awiw znów uda się cztery razy umieścić piłkę w siatce (co po ogłoszeniu składu na ten mecz wydaje się jednak mało prawdopodobne), to będzie to pierwszy przypadek w historii Atletico Madryt, kiedy drużyna z Vicente Calderon w czterech kolejnych grach zdobywa co najmniej cztery bramki. Oczywiście mówimy tylko o oficjalnych spotkaniach. Swego rodzaju byłby to swoisty napęd 4×4, który jak wiadomo nie zawsze radzi sobie w codziennym życiu na ładnych, prostych, ale w sytuacjach skrajnie ekstremalnych i ciężkich zawsze daje radę. Chyba właśnie tak zachowują się często Rojiblancos.
פצצת כדורגל ישראלית
Nie szukajcie słownika polsko-hebrajskiego. Powyższy tytuł w naszym języku oznacza (jeśli wierzyć Google Tłumaczowi): Izraelska bomba piłkarska. Patrząc jednak na te szlaczki można łatwo zrozumieć jak ciężko jest znaleźć jakiekolwiek informacje na temat gry Hapoelu Tel Awiw. Nie mówię o wynikach czy składach, ale o ich stylu, ustawianiu się na boisku itp. Jedyną okazją by ich poobserwować mógł być niedawny dwumecz z Legią Warszawa. W każdym razie na pewno jest to jedna z najlepszych obecnie izraelskich drużyn. Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że są niesłychanie groźni i waleczni na swoim terenie, bowiem jakieś 99,9% klubów charakteryzuje się podobnymi cechami. Dodatkowo sezon zaczęli całkiem udanie, szczególnie jeśli chodzi o rozgrywki ligowe, aczkolwiek nie grali z nazbyt wymagającymi rywalami. Trzeba jednak uważać, bowiem mogą oni stać się bombą, która pewnie nie rozsadzi całego Atletico Madryt, ale może rozpocząć powolny proces wyniszczania. Dla urozmaicenia zapowiedzi pokusiłem się o teorię spiskową, więc jeśli ktoś nie lubi takich rzeczy może śmiało zjechać niżej, nie obrażę się. Załóżmy, że przegrywamy jutro podobnie jak dwa lata temu w Salonikach. Teoretycznie nic się nie dzieje, bo pojechał okrojony skład, bo skupiamy się na lidze, bo Ligę Europy już dwa razy wygraliśmy. W mediach oddźwięk mógłby jednak być nieco inny – Rojiblancos nie są w stanie wygrywać bez swoich największych gwiazd. Oczywiście byłaby to teza bardzo na wyrost, ale z pewnością mogłaby wpłynąć na psychikę piłkarzy, którzy częściej są wśród rezerwowych niż na boisku. W jaki sposób? 'Może faktycznie nie jestem w stanie zastąpić Falcao/Ardy/Filipe/Gabiego (ha)/Godina (haha) (niepotrzebne skreślić). Że też wszystko się musi kręcić wokół nich…’. W taki sposób psują się morale, które w największym stopniu wpływają na grę drużyny. Bo jak piłkarz jest szczęśliwy, to gra dobrze. Prosta zasada funkcjonowania futbolu. Dlatego warto wygrać! Dla podbudowania rezerwowych, dla punktów w rankingu, dla własnej reputacji (no bo przegrać z Hapoelem to mniej-więcej tak jak dać sobie wcisnąć trzy bramki w ostatnich 10 minutach meczu), dla pieniędzy i wreszcie – dla kibiców! Wiem, wielu z Was tego nie oczekuje i woli skupiać się na awansie do Ligi Mistrzów, ale nie cieszą Was zwycięstwa Atletico? Niech się chłopcy wykażą i koniec, kropka.
Piłkarska przepaść równa 3559km
3559km to lotnicza odległość między Madrytem i Tel Awiwem. Gdybyście zechcieli jechać lądem, wówczas zrobilibyście ponad 2000km więcej. W każdym razie podobna przepaść jest między jakością piłkarską Atletico i Hapoelu. Patrząc tylko na rankingi UEFA: w krajowym Hiszpania (1. miejsce) jest szesnaście pozycji wyżej niż Izrael (17. miejsce), a w klubowym Rojiblancos (9. miejsce) są jakieś (leci w dół i w dół i w dół…) sześćdziesiąt lokat wyżej niż The Red Demons (63. miejsce). Tyle jeśli chodzi o statystyki, a teraz spójrzmy na realną siłę obu klubów. Biorąc pod uwagę kadrę, jaką do Tel Awiwu zabrał Diego Simeone i skład jaki najczęściej desygnuje do gry Nitzan Shirazi, to przewaga Los Colchoneros jest miażdżąca. Nie wątpię w bramkarskie umiejętności Edela, ale do Thibauta Courtoisa czy nawet Sergio Asenjo wiele mu brakuje. Linia obrony Hapoelu może mieć tę przewagę, że będzie bardziej doświadczona i zgrana, ale i tak umiejętności dalej są po stronie hiszpańskiej. Środek pola? Eric Djemba-Djemba robi już pewnie większe wrażenie nazwiskiem niż względami piłkarskimi, a Bruno Coutinho zapewne nie grał w Polonii Warszawa dlatego, że jest lepszy od Koke. No i atak, gdzie co prawda izraelski klub ma dość niezłych (jak na tamtejsze warunki) napastników, to przy dwójce Diego Costa – Adrian Lopez (nawet jeśli ten drugi jest pod formą) wypadają oni blado. Podsumowując, w zestawieniu obu ewentualnych 'jedenastek’ w najlepszym wypadku wynik brzmiałby 9:2 dla Atletico.
Ciężko przewidzieć wyjściowy skład na jutrzejszy mecz. Simeone albo w całości postawi na rezerwowych, ale wystawi w połowie skład podstawowy, a w połowie da szansę piłkarzom, którzy do tej pory grali mało lub wcale. Być może któryś z najmłodszych graczy będzie mógł pokazać się na boisku. W każdym razie w spotkaniu z Hapoelem być może dostaniemy odpowiedź na pytanie: jak mocną ławkę rezerwowych mają Rojiblancos? Spodziewam się zwycięstwa 2:1 i podtrzymania serii kolejnych wygranych z rzędu.
Ciekawostki
Atletico Madryt wygrało już 13. meczów z rzędu w europejskich pucharach i jest pod tym względem samotnym rekordzistą.
– – – – – – – – – –
Radamel Falcao z 30 bramkami na koncie jest w tej chwili (wspólnie z Klaasem-Janem Huntelaarem) na 2. miejscu pod względem ilości strzelonych goli w rozgrywkach Pucharu UEFA i Ligi Europy. Do prowadzącego Henrika Larssona brakuje mu 10 trafień. Kolumbijczyk był także królem strzelców dwóch ostatnich edycji Europa League.
– – – – – – – – – –
Z kolei kapitan Hapoelu Tel Awiw, Walid Badir, W Pucharze UEFA i Lidze Europy rozegrał łącznie 63 spotkania. Jeśli jutro pojawi się na boisku, wówczas zrówna się w klasyfikacji liczby występów w tych rozgrywkach z będącym na 5. miejscu Mladenem Petriciem.
– – – – – – – – – –
Izraelczycy są niepokonani w europejskich pucharach od 5 meczów, z których 4 wygrali.
– – – – – – – – – –
Dla Rojiblancos będą to czwarte zmagania w fazie grupowej Pucharu UEFA/Ligi Europy. Odpadli tylko raz – w sezonie 2010/2011.
Sędzia: Pol van Boekel (Holandia)
Typy AtleticoPoland.com:
Dylanowy – 2:1
shy – 2:1
Mari – 2:0
nosferatu – 2:0