Superpuchar Europy wydawał się doskonałą okazją dla Fernando Torresa do poprawienia i tak już imponującego, tegorocznego dorobku (Liga Mistrzów, Mistrzostwo Europy, Puchar Anglii). Noc w Monaco okazała się jednak koszmarem dla wychowanka Atletico. Spotkanie z Atleti, hiszpańska MARCA porównuje do spotkania małżeństwa, które rozstało się parę lat temu, a teraz odkrywa, że była partnerka jest szczęśliwsza i bardziej olśniewająca niż kiedykolwiek wcześniej.
Dla Fernando Torresa, piłkarza najważniejszego którego wygenerowało Atletico, sytuacja nie mogła być bardziej kłopotliwa. Uprzedził, że nie będzie celebrował bramki strzelonej klubowi, który przez tak długi czas był jego domem. Piękny gest, ale w świetle wyniku zupełnie niepotrzebny.
Napastnik Chelsea ledwo powąchał piłkę. W całym spotkaniu oddał tylko jeden niecelny strzał. Faulowany był dwa razy, sam faulował czterokrotnie. Dla napastnika, który latem zdobył mistrzostwo Europy z Hiszpanią takie statystyki są beznadziejne. Zwłaszcza w porównaniu do statystyk innej '9′, Radamela Falcao.
No cóż, wydawało się że Torres wraca do formy po 2 trafieniach w lidze, w sumie może tak jest ale sprawia wrażenie jakiegoś zagubionego, na euro tak np. było
Tu akurat nie jest tylko jego wina bo cały zespół grał fatalnie.