Odejście Diego Costy do londyńskiej Chelsea latem 2014 roku i pozyskanie wówczas Mario Mandžukicia z Bayernu Monachium wymusiło na podopiecznych Diego Simeone znaczącą zmianę w uprawianym stylu gry. Los Colchoneros nie mogli opierać się już głównie na długich piłkach i szybkich kontratakach, ponieważ Chorwatowi zwyczajnie brakowało szybkości. Popularny Cholo doskonale zidentyfikował jednak najgroźniejszą broń rosłego snajpera – pośrednie stałe fragmenty gry – i potrafił zrobić z tego użytek.
Robjiblancos opanowali je do perfekcji. W minionej temporadzie ze sporym marginesem pobili rekord należący do tamtej pory do Realu Betis w ilości bramek zdobytych po stałych fragmentach gry w ciągu jednego sezonu. Ostatecznie licznik zatrzymał się na 30 trafieniach (druga w zestawieniu Valencia zanotowała ich o 10 mniej), co stanowiło aż 44,8% wszystkich zdobytych przez nich wtedy bramek! Szczególnie mocni byli oni w tym aspekcie na początku sezonu, co któryś rzut rożny zamieniając na bramkę. Postronni obserwatorzy prześmiewczo podkreślali nawet, że dla Czerwono-białych „korner” to po prostu alternatywny sposób wykonywania rzutu karnego.
W trwającej temporadzie ekipa z Madrytu znacząco obniżyła niestety w tej kwestii loty. Po 33 kolejkach ze „stojącej piłki” zdobyła ona zaledwie 10 bramek, co na tle innych drużyn w lidze wygląda dość blado. Liderujący w zestawieniu Real Madryt strzelił w ten sposób 17 goli, a drugie Rayo Vallecano i Athletic Bilbao – po 14 goli. Co ciekawe, madrytczyków wyprzedza nawet… Barcelona, która przecież z dominacji w powietrzu nigdy nie słynęła.
Nie sposób nie powiązać znaczącego spadku skuteczności ze stałych fragmentów gry z odejściem Mario Mandžukicia, Raúla Garcíi czy Mirandy, ale w klubie wciąż grają przecież bardzo dobrze radzący sobie w grze głową Diego Godín, José Giménez, Saúl Ñíguez czy Fernando Torres, a szeregi drużyny zasilił również Stefan Savić. 30-letni urugwajski stoper w sezonie mistrzowskim pokonywał w ten sposób bramkarzy rywala ośmiokrotnie, w zeszłym sezonie – czterokrotnie, natomiast w obecnym – zaledwie raz. Także młodszy z Urugwajczyków zdobył w sezonie 2015/16 tylko jedną bramkę ze „stojącej piłki”. Czarnogórzec wciąż czeka na debiutanckie trafienie w barwach Atleti, natomiast z 12 bramek zdobytych w trwającej temporadzie ligowej przez Fernando Torresa i Saúla Ñígueza tylko dwie padły po stałych fragmentach.
Kibice Rojiblancos nie mają zbytnio na co narzekać – ich ulubieńcy w lidze zrównali się punktowo z Barceloną (choć okupują drugą lokatę z uwagi na niekorzystny bilans bezpośredni oraz słabszy bilans bramkowy), a kilka dni temu zapewnili sobie udział w półfinale rozgrywek Champions League. Nie sposób jednak nie założyć, że przy zachowaniu skuteczności stałych fragmentów z zeszłego sezonu mogliby być obecnie samodzielnym liderem Primera División i pewnie kroczyć po drugie w ciągu trzech lat mistrzostwo.