„Ganar, ganar, y ganar, y ganar, y volver a ganar; y ganar, y ganar, y ganar, y volver a ganar; y ganar, y ganar, y ganar. Queréis que me tire media hora? Eso es el fútbol„. Tę wypowiedź Luisa Aragonésa z sezonu 2002/2003 kojarzy chyba każdy. Hiszpan słynął z tego, że nie gryzł się w język i zawsze mówił to, co myśli. Czasem robił to w kontrowersyjny, a czasem w śmieszny sposób, jednak nigdy nie owijał w bawełnę.
Do cytowanych słów legendy Atlético odnosi się czasem Diego Simeone. Pod koniec marca na przykład, gdy szanse na prześcignięcie Realu i FC Barcelony stawały się coraz bardziej realne, Cholo na jednej z konferencji prasowych powiedział: „Llega un momento en el que, como decía Luis Aragonés, hay que ganar, ganar, ganar y volver a ganar„. Jak się potem okazało, Rojiblancos wykonali to założenie perfekcyjne i kilka tygodni później cieszyli się z końcowego triumfu w La Liga.
Argentyński trener powoli kroczy po śladach Hiszpana i dla wielu już teraz – bez względu na to, co stanie się w przyszłości – jest legendą klubu z Vicente Calderón. Tak, jak Luis Aragonés, tak i on zdołał wywalczyć mistrzostwo zarówno jako piłkarz, jak i jako trener. Czas na to, by Cholo dorównał zmarłemu w lutym Abuelo w kolejnej rzeczy. 39 lat temu Luis Aragonés poprowadził bowiem Los Colchoneros do pierwszego i jak na razie ostatniego Superpucharu Hiszpanii.
Sytuacja wyjściowa przed rewanżem na Vicente Calderón jest z pozoru bardzo dobra. 1-1 uzyskane na Santiago Bernabéu wydaje się być bowiem świetnym rezultatem, zwłaszcza przed meczem na stadionie, na którym mało kto potrafi nie przegrać. I w tym momencie zaczynają się schody. Bo Atlético ostatni raz wygrało u siebie z Realem… 12 czerwca 1999 roku. Od tamtego czasu Królewscy wywieźli znad Manzanares 12 zwycięstw i 3 remisy. Ani razu nie padł wynik, który teraz pozwoliłby podopiecznym Diego Simeone wywalczyć trofeum. W dwóch przypadkach mogłaby być co najwyżej dogrywka.
Siłą Rojiblancos jest jednak to, że pod wodzą Cholo są oni w stanie przełamać każdą złą passę i wszędzie mogą pokonać każdego. Po raz kolejny końcowy sukces będzie zależał przede wszystkim od defensywy, która nie powinna się zmienić względem tego, co mogliśmy oglądać we wtorek. Bo choć Guilherme Siqueira walczył na całego aż nadto, grał ostro i otarł się o czerwoną kartkę, to Cristian Ansaldi, który zmienił go w 64. minucie, nie zaprezentował się lepiej i miał swój udział przy straconej bramce.
Tak naprawdę opiekun Los Colchoneros może mieć dylemat w przypadku dwóch pozycji. Po pierwsze niewykluczone jest to, że w środku pola obok Gabiego zagra Tiago. Portugalczyk zastąpiłby Mario Suáreza i choć jest to dość mało prawdopodobne, to Argentyńczyk nie raz już udowodnił, że potrafi w tej kwestii zaskakiwać. Po drugie ciężko powiedzieć, czy w pierwszym składzie znów pojawi się Saúl Ñíguez, czy też od pierwszych minut zagra Antoine Griezmann. Młody wychowanek pokazał się we wtorek ze świetnej strony i nie bał się rywalizacji z gwiazdami Realu. Na Vicente Calderón mistrzowie Hiszpanii mogą wyjść jednak bardziej ofensywnie, co przybliża Francuza do wyjściowej jedenastki.
Pewniakiem jest natomiast Raúl García. W ciągu ostatnich lat Hiszpan przeszedł ogromną przemianę. Z krytykowanego i słabo grającego zawodnika stał się jednym z najgroźniejszych piłkarzy w zespole. Nawet jeśli przez znaczną część spotkania jest niewidoczny, to w każdej chwili może uruchomić swój instynkt i zdobyć niezwykle ważną bramkę. Grę głową opanował niemalże do perfekcji i nie ma przypadku w tym, że trener mu ufa, dzięki czemu jest drugim kapitanem. 28-latek rozpoczął sezon w typowy dla siebie sposób i oby nadal był jednym z głównych żądeł ekipy znad Manzanares.
Kilka znaków zapytania pojawia się w ekipie Królewskich. Tym razem Carlo Ancelotti nie zdecydował się powiedzieć wprost, kto stanie między słupkami. Zarówno Iker Casillas, jak i Keylor Navas nie są dla Atlético zbyt szczęśliwymi bramkarzami, ale mimo wszystko lepiej byłoby, gdyby szansę otrzymał ten pierwszy. Do roszad powinno też dojść w obronie, gdzie Marcelo może zostać zastąpiony przez Fábio Coentrão, a Raphaël Varane ma szansę wygryźć Pepe. W środku pola raczej nie zobaczymy już Xabiego Alonso. Pozostaje mieć nadzieję, że zastąpi go każdy poza Ángelem di Maríą.
Bukmacherzy nie mają wątpliwości i zgodnie twierdzą, że to Real jest faworytem. Nie ma im się co dziwić, bowiem – bez względu na wszystko – w meczach z wielką dwójką podopieczni Diego Simeone zawsze są stawiani z góry na przegranej pozycji. Zresztą sam Cholo przyznał po zakończeniu wtorkowego meczu, że szanse nadal wynoszą 50/50. Kilkanaście godzin później w wywiadzie dla włoskiej gazety La Gazzetta dello Sport szczerze wyznał, że jego drużyna będzie walczyć w nadchodzącym sezonie co najwyżej o trzecie miejsce. Królewscy i Duma Katalonii są bowiem poza zasięgiem reszty stawki.
Oczywiście na pewno w tego typu wypowiedziach jest sporo kurtuazji i trzymania zdrowego dystansu. W szatni nie brakuje jednak motywacji, ambicji i woli walki. Los Colchoneros pod wodzą Diego Simeone nie raz już udowadniali, że potrafią wychodzić zwycięsko nawet w najtrudniejszych dwumeczach. Skoro udało się w takiej rywalizacji ograć Milan, Chelsea i FC Barcelonę, to teraz przyszła kolej na Real. Superpuchar Hiszpanii jest bowiem na wyciągnięcie ręki.
Si se cree y se trabaja, se puede. Vamos Atleti!
DOTYCHCZASOWY BILANS DERBÓW
266 rozegranych meczów
144 zwycięstwa Realu Madryt
64 zwycięstwa Atlético Madryt
58 remisów
Bilans bramkowy: 485-342 na korzyść Realu Madryt
PRZEWIDYWANE SKŁADY
Atlético Madryt:
Real Madryt:
SĘDZIOWIE
David Fernández Borbalán (główny)
Raúl Cabañero Martínez (asystent)
Jorge Canelo Prieto (asystent)
Antonio Santos Pargaña (techniczny)
Mecz będzie transmitowany na żywo na TVP2 HD i TVP Sport HD (od 22.05)