Gabi Fernández wziął udział w specjalnym wydaniu programu El Larguero w Las Ventas, gdzie wypowiedział się na tematy związane z finałem Ligi Mistrzów. Kapitan Rojiblancos stwierdził: – drużyna się zmieniła, przyszli nowi piłkarze, ale nadal pozostała blizna po meczu w Lizbonie. Nie da się wymazać z pamięci porażki w finale Champions League, jednak mamy to szczęście, że znów pojawiła się okazja na podsumowanie naszego życia i napisania nowej historii tego klubu.
Bramka Sergio Ramosa:
– To był trudny moment. Kiedy doszło do wyrównania wiedzieliśmy, że będzie to bardzo skomplikowane z fizycznego punktu widzenia, ale nie chcieliśmy się poddać. Mimo że nie udało się wygrać, czułem się dumny ze swoich kolegów z drużyny. Real w dogrywce był znacznie lepszy.
To była najtrudniejsza chwila?
– Z pewnością najokrutniejsza. Jednak dla mnie najgorszym wspomnieniem jest spadek z Saragossą. To był mecz o przyszłość dla wielu rodzin.
Porażka:
– Mam więcej wspomnień z rozmowy w szatni po meczu niż z samego boiska. Powiedziałem wówczas moim kolegom, że jestem z nich dumny oraz że na pewno będziemy mieli następną okazję na zwycięstwo.
Co robisz przed meczem?
– Najważniejszym momentem jest wejście do szatni, mam wiele czasu na przemyślenia w samotności, mam swoje rytuały. Pierwszy wychodzę z autobusu i idę szybo się przebrać, następnie szukam jakiegoś cichego miejsca. Dużo rozmawiam z Godinem i Koke. Staram się koncentrować na drodze, która zaprowadziła mnie do sukcesu. Zmiany nie są dobre, wolę swoją rutynę. Myślę o tym jak zagrać.