– Po tym, ile kosztowało mnie, by grać, nie zamierzam teraz rzucać ręcznika – taką deklarację złożył Fernando Torres podczas wizyty w redakcji AS-a. Była ona jednym z ostatnich aktów obchodów 50-lecia tego dziennika. 33-latek rozmawiał na temat przeszłości, teraźniejszości i przyszłości nie tylko Atlético, ale i całego hiszpańskiego futbolu.
El Niño przyszedł na miejsce z uśmiechem, ale wyszedł z jeszcze większym z uwagi na wyrazy niesłabnącego uwielbienia i zainteresowania ze strony pracujących tam dziennikarzy. Gdy mówi o swoim klubie, sprawa mu to ogromną radość i widać, jak wiele wiąże się z tym dla niego emocji.
Przyszłość: – Moją przyszłością jest najbliższa sobota. Wiem, że każdy kolejny mecz w barwach Atlético może, ale nie musi być tym ostatnim. Czuję to, dlatego zawsze gram tak, jakbym miał już nigdy nie wybiec na boisko w tej koszulce. Nikt mi nie dał niczego za darmo. Wróciłem tu w połowie sezonu i pierwsze spotkania rozgrywałem z Realem i Barceloną. Strzeliłem gole, ale nie dało mi to miejsca w jedenastce. Sezon kończyłem jednak jako podstawowy napastnik. Kolejna kampania przebiegła podobnie, choć na początku startowałem z gorszej pozycji. Jestem tu, gdzie jestem, z uwagi na moje występy i na to, że po prostu zasługuję.
Odejście: – Przyszedłem w styczniu 2015 roku. Z czasem wypożyczenie było coraz bliższe końca i dowiedziałem się, że nie będę mógł zostać dłużej. Atlético skontaktowało się jednak z FIFA i ostatecznie wyszło, że mogę zostać w Madrycie. Grałem więc ze spokojem, a w międzyczasie udało się zarysować dwuletnią umowę. Przyszedł jednak finał w Mediolanie i wszystko inne zostawiłem z boku. Myślałem tylko o tamtym meczu, tylko o tamtym finale. Później sytuacja uległa zmianie i z dwóch lat zrobił się tylko rok. Podpisałem, będąc pierwszym napastnikiem, ale w lecie przyszedł Gameiro i zacząłem znów od roli rezerwowego, choć udało mi się rozegrać dużo meczów. Teraz przychodzi Costa i będzie mnie wiele kosztować, by grać. Będę jednak na to pracował tak jak zawsze. Założenie koszulki Atlético wynagradza wszystko. Wszystko, co osiągnąłem, jest wynikiem mojej ciężkiej pracy; zasłużyłem na wszystko, co mnie spotkało. Gdy miałem 17 lat, wielu kibiców mówiło, że daję im nadzieję. Kończę więc to, co zacząłem. Po tym, ile kosztowało mnie, by grać, nie zamierzam teraz rzucać ręcznika.
Costa: – Atak Griezmann-Costa-Torres? Mam nadzieję, że to możliwe. Diego to bardzo dobry piłkarz. Ma dość długą pretemporadę, ale od jakiegoś miesiąca trenuje z nami w tym samym rytmie. Ma się świetnie. Skoro Costa zdecydował się wrócić, czuje więź z Atlético i z piłkarzami, którzy tu grają.
Odczucia: – Podoba mi się ten sezon. Jesteśmy blisko, a atakowanie z dołu jest lepsze, bo presja jest znacznie mniejsza, bo ludzie nie biorą cię pod uwagę. Ty jednak widzisz i wiesz, że masz swoje szanse i możliwości.
Sytuacja Atlético: – Gdy ktoś spyta, czy wygrasz w niedzielę, odpowiedzią jest „tak”. Gdy ktoś spyta, czy do końca sezonu przegrasz jeszcze jakiś mecz, sytuacja jest podobna. Dlatego też skupianie się tylko na najbliższym spotkaniu jest pozytywne. Zaczęliśmy sezon nie najlepiej, wkradły się wątpliwości. Droga jest jednak długa, a terminarz sprawił, że żegnamy się z Ligą Mistrzów. Mamy wzloty i upadki, remisy z Azerami kosztowały nas bardzo dużo. Przed nami jednak nowe wyzwanie.
Liga Europy: – Dla nas to kolejna szansa na tytuł; kolejne rozgrywki, w których będziemy mieli okazję się sprawdzić. Gdy przyjdzie na nie pora, damy z siebie wszystko, by dojść do finału.
Okres poza Atlético: – Widziałem i śledziłem rozwój klubu niemal pod każdym względem. Krok naprzód był ogromny. Nigdy nie przestałem rozmawiać z ludźmi w klubie. W 2015 pojawiła się szansa na powrót, ale chciałem, by wszyscy się na to zgodzili: Cholo, Profe, cały sztab. Nadszedł czas, by powrócić, zwłaszcza że widziałem, iż wiele osób się tym emocjonuje. Wtedy pozostało tylko wszystko dograć.
Powrót: – To najlepsze wspomnienie, które mam jako piłkarz. Życie tamtym dniem było niesamowite. Tamte chwile były warte wszystkiego. Dla tamtego poranka na Calderón było warto wracać do Madrytu.
Trudny czas: – Było mi ciężko, gdy zdałem sobie sprawę, że najlepszą rzeczą, jaką mogę zrobić dla kogoś, kto mnie kocha, jest odejście. Wierzyłem w siebie i wiedziałem, że czeka mnie wiele dobrego, ale gdyby to samo nie spotkało Atlético, czułbym się źle i bolałoby mnie to w środku. Na szczęście każda ze stron sobie z tym poradziła i wyszła na plus.
Przyszłość Atlético: – Wraz z rozwojem jesteśmy coraz bliżej Realu i Barcelony. Trzeba w to wierzyć. To, czego dokonał ten klub w ostatnich latach, już jest czymś niezwykłym i wręcz niemożliwym, biorąc pod uwagę różnice finansowe. Sukcesy były jak utopia. Jeśli jednak przekonasz kogoś, że to jest możliwe, krok po kroku ludzie zaczną nabierać przekonania, że masz rację. Nie lubię części nowych kibiców Atlético, którzy znają drużynę tylko ze zwycięstw i nie zdają sobie sprawy, że to nie jest tak, że ten klub stoi na samych triumfach. Trzeba mówić tym, którzy krytykują każdą porażkę, że nie jest tak, jak myślą. Utrzymanie esencji nie jest łatwe. Musimy dalej pracować, uczyć się i nie przerywać procesu, w którym zbliżamy się do Realu i Barcelony. Pewnego dnia być może będziemy traktowani na tych samych warunkach, na przykład ze strony praw telewizyjnych. Myślenie, że najlepsze rzeczy dla Atlético już się wydarzyły, jest toksyczne. Wiem, że możemy być jeszcze bliżej ścisłej czołówki.
Simeone: – Wierzy w rozwój tego klubu. Jeśli decyduje się zostać, to dlatego, że cały czas wierzy. Stabilność jest kluczowa, by móc się rozwijać. Cholo wie, że Atlético nie musi zadowalać się tym, co jest. To zajmie jeszcze trochę czasu, ale klub musi dalej się rozwijać i być jeszcze większy.
Wanda Metropolitano: – Jestem człowiekiem Calderón i taka jest prawda. Musimy jednak ze swojej strony zrobić wszystko, by nowy stadion był tak samo chciany i kochany jak poprzedni. Gdy mijam Calderón, zawsze myślę: „Co za szkoda!”. Nowe Metropolitano jest jednak spektakularne. Potrzebujemy czasu, by odnieść ważne zwycięstwa, stworzyć wspomnienia.
Bycie prezydentem: – Prezydenta Atlético nie wybierają kibice, a nasz obecny zasługuje na największy szacunek. Cerezo zawsze mnie wspierał i szanował, kierując w moją stronę jedynie wyrazy uznania i nadziei. Były trudne momenty, ale mam nadzieję, że pozostanie na tym stanowisku jak najdłużej. Nie umiem wyobrazić sobie, że przestaję grać. Chciałbym pomóc temu klubowi swoim doświadczeniem, ale mam nadzieję, że nastąpi to za wiele lat. Na pewno po zakończeniu kariery wrócę do Atlético w innej roli.
Oblak: – Nigdy nie widziałem takiego bramkarza. Jest najlepszy na świecie, mając przewagę nad pozostałymi.
Saúl: – To piłkarz, od którego niesamowicie zależy nie tylko teraźniejszość, ale i przyszłość. Każdy jego krok jest właściwy.
Aragonés: – Był dla mnie kluczowym człowiekiem i trenerem. Dwanaście lat później zaczynam rozumieć, o co mu chodziło. Zawsze mówił, ze chce mnie za dużo nauczyć. Zastanawiałem się, o co chodzi. Pracował ze mną na okrągło, bo wiedział, że pewnego dnia odejdę z Atlético. Na początku miałem trudny okres, bo nie mogłem odnaleźć swojego miejsca w drużynie. Luis poradził, żebym nawet podczas biegania trzymał się tych dobrych. Miał rację: od dobrych, od najlepszych można najwięcej się nauczyć.