Po pół godzinie dzisiejszego meczu Atletico Madryt było w piłkarskim niebie. Jednak już godzinę później Rojiblancos zeszli z murawy Camp Nou tak szybko, jak tylko się dało. Starcie z FC Barceloną obfitowało w emocje, niestety przede wszystkim w te negatywne. Podopiecznym Diego Simeone na pewno nie można odmówić woli walki. Było widać, że bardzo mocno chcieli i byli przygotowani do zwycięstwa zarówno mentalnie jak i fizycznie. Niestety, Duma Katalonii to wciąż za wysokie progi na nasze nogi. Porażka 1:4 boli, ale na szczęście nie oznacza zbyt wielkiej katastrofy, ponieważ Real Madryt dziś tylko zremisował 2:2 z Espanyolem, a więc Los Colchoneros pozostaną wiceliderami tabeli przynajmniej do pierwszych styczniowych kolejek.
Już od samego początku Barca narzuciła swój styl gry. Gospodarze wymieniali między sobą dziesiątki podań, podczas gdy goście skupiali się na próbach przejęcia piłki i wyprowadzeniu jakiejś szybkiej kontry. Za pierwszy okres trzeba pochwalić Atletico, które niemal perfekcyjnie wyglądało pod względem taktycznym, szczególnie w linii obrony. Rojiblancos nie pozwalali swoim rywalom na nic więcej poza rozgrywaniem w okolicach środka pola. Wszelkie próby wejścia pod pole karne kończyły się dla FC Barcelony fiaskiem. W 9. minucie podopieczni Simeone mieli doskonałą okazję do tego, by sprawić niespodziankę i wyjść na prowadzenie. Na prawym skrzydle z piłką znalazł się Koke. Młody Hiszpan zachował się całkiem przytomnie, wstrzymał nieco akcję, aż wreszcie lewą nogą dośrodkował w kierunku stojącego około dziesięć metrów przed bramką Radamela Falcao. El Tigre był w ogóle niekryty, gdyż dość daleko od niego znajdowali się Gerard Pique i Sergio Busquets. Kolumbijski snajper główkował jednak minimalnie niecelnie, bowiem piłka zamiast wpaść do bramki trafiła w słupek. Kilkadziesiąt sekund później Atletico przeprowadziło świetną akcję na jeden kontakt, ale w końcowej fazie Diego Costa zbyt lekko podał do Ardy Turana. Rojiblancos konsekwentnie grali swoje i naprawdę momentami wyglądali wręcz lepiej od Dumy Katalonii. Nienaganna defensywa i dużo przejęć powodowało, że wielu kibiców zaczęło wierzyć w to, że drużyna z Vicente Calderon zdoła wygrać. W 20. minucie Pique zablokował strzał Ardy Turana z narożnika pola karnego. Kilka chwil później przed kolejną znakomitą szansą stanął Falcao. Los Colchoneros wywalczyli rzut wolny w środku boiska, który bardzo szybko wykonał Koke. Pomocnik gości zagrał długą piłkę do El Tigre, który wyprzedził Carlesa Puyola i znalazł się w sytuacji sam na sam z Victorem Valdesem. Niestety, Kolumbijczyk uderzył obok bramki. FC Barcelona próbowała znaleźć sposób, żeby w jakiś sposób dostać się jak najbliżej bramki podopiecznych Simeone. Pomógł im w tym nieco Miranda, który blisko własnej 'szesnastki’ sfaulował Leo Messiego. Do rzutu wolnego podszedł sam poszkodowany, ale jego strzał poleciał obok słupka. W 31. minucie Atletico wyszło na zasłużone prowadzenie. W środku pola piłkę La Puldze odebrał Diego Costa, który natychmiast zagrał ją do Falcao. El Tigre zdołał minąć Busquetsa i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, po czym ośmieszył Valdesa pokonując go ładnym, technicznym lobem tuż przy samym słupku. Było to coś niesamowitego, pięknego i wydawało się, że teraz może być tylko lepiej. Niestety, Blaugrana postanowiła wziąć się do roboty i choć dalej atakowała w ten sam sposób, to szeregi obronne Rojiblancos wyglądały już na nieco luźniejsze. W 36. minucie gospodarze zdołali doprowadzić do wyrównania. Piłkę na prawym skrzydle otrzymał Adriano. Brazylijczyk dość łatwo oszukał Filipe i Ardę Turana, dzięki czemu zbiegł do środka i sprzed pola karnego z około 18 metrów huknął w samo okienko, a futbolówka zdążyła się jeszcze odbić od poprzeczki. Próbujący interweniować Thibaut Courtois był bez jakichkolwiek szans na skuteczną interwencję. W samej końcówce pierwszej połowy Duma Katalonii przycisnęła jeszcze bardziej. Jordi Alba uderzał obok bramki, a próby Pique i Andresa Iniesty skutecznie na rzut rożny odbijał bramkarz Atletico. Po jednym z kornerów padła jednak druga bramka dla podopiecznych Tito Vilanovy. Po dośrodkowaniu z narożnika boiska w 'szesnastce’ Los Colchoneros doszło do zamieszania. Piłka trafiła pod nogi Busquetsa, który zdołał zwieść jeszcze Mario Suareza i z siedmiu metrów wpakował futbolówkę do siatki. Co gorsza, przy próbie interwencji urazu mięśnia doznał Filipe i nie wiadomo było, czy Brazylijczyk będzie mógł kontynuować grę.
Okazało się, że nie i od początku drugich 45 minut na boisku oglądaliśmy Daniela 'Catę’ Diaza. Argentyńczyk grał na prawej stronie obrony, podczas gdy Juanfran został przesunięty na lewą. Druga połowa wyglądała niestety tak, jak można się było tego spodziewać. Choć Atletico nadal chciało walczyć, to FC Barcelona wyraźnie dyktowała tempo i nie pozwalała swoim rywalom na zbyt wiele. W 56. minucie Cholo zdecydował się chyba postawić wszystko na jedną kartę, bo w miejsce Mario Suareza wszedł Adrian Lopez. Kilkadziesiąt sekund później Blaugrana strzeliła trzeciego gola… Alexis podał do ustawionego przed polem karnym Messiego, a ten pomimo asysty bodaj pięciu przeciwników zdołał przełożyć sobie piłkę na lewą nogę i sprzed 'szesnastki’ uderzył płasko, precyzyjnie tuż przy samym słupku. Był to już koniec emocji, gdyż stało się jasne, że Los Colchoneros nie mają już szans na wywiezienie pozytywnego wyniku. W 59. minucie na boisku pojawił się Tiago, który zmienił Diego Costę, a więc podopieczni Simeone wrócili do podstawowego ustawienia. Parę chwil późnej blisko dojścia do dobrej okazji był Falcao, ale El Tigre w porę został uprzedzony przez Adriano. Na boisku działo się coraz mniej. Gospodarze klepali kolejne podania, a jakakolwiek strata i tak nie kończyła się już groźną kontrą ze strony Rojiblancos. Do kolejnego uderzenia doszło dopiero na dziesięć minut przed końcem. Zza pola karnego strzelał Iniesta, ale Courtois zdołał odbić piłkę nogami, choć ta nieco zmieniła swój tor lotu po dotknięciu przez Mirandę. Gdy wydawało się, że do ostatniego gwizdka nic już się nie zmieni do akcji wkroczył Diego Godin. Urugwajczyk przejął na szesnastym metrze przed własną bramką podanie Iniesty, ale zamiast wybić piłkę, postanowił się nią pobawić. Zrobił to na tyle nieudolnie, że zabrał mu ją Messi, który natychmiast znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i nie dał najmniejszych szans golkiperowi Atletico. W doliczonym czasie gry na murawie zameldował się jeszcze pseudokibic, który zapewne spełnił swoje marzenie, bo udało mu się uściskać La Pulgę.
Przed nami jeszcze jeden mecz w tym roku, po którym piłkarze udadzą się na zasłużony odpoczynek. 21 grudnia na Vicente Calderon przyjedzie Celta, a więc nie powinno być większych problemów ze zgarnięciem kompletu punktów i utrzymaniem przewagi nad Realem Madryt.
Skład Atletico: Courtois – Juanfran, Godin, Miranda, Filipe (Cata Diaz 46′) – Gabi, Mario Suarez (Adrian 56′), Koke, Arda Turan – Diego Costa (Tiago 59′), Falcao
Bramki:
0:1 – R. Falcao 31′
1:1 – Adriano 36′
2:1 – S. Busquets 45′
3:1 – L. Messi 57′
4:1 – L. Messi 88′