– Widzą nas i są z nami zarówno gdy wygrywamy, jak i gdy przegrywamy. Prawda jest taka, że nasi kibice są najlepsi na świecie i chcę ich zapewnić, że mogą spokojnie odetchnąć, bo niedługo znów zagramy w finale Ligi Mistrzów – te słowa po porażce w Lizbonie wypowiedział Juanfran.
Prawy obrońca Atlético zapewne nie spodziewał się, że to, o czym mówi, spełni się tak szybko. Po wyeliminowaniu Barcelony i Bayernu podopieczni Diego Simeone stają przed najważniejszym meczem w sezonie, a być może i najważniejszą potyczką w historii. Już za kilkanaście godzin na San Siro po raz kolejny zagrają w finale Ligi Mistrzów i po raz kolejny ich przeciwnikiem będzie Real. Sobotni finał jest okazją do wywalczenia jedynego trofeum w tym sezonie i podniesienia swoich ocen za ostatnie dziesięć miesięcy. Komu się to uda?
Ciężko o rywalizacji z Królewskimi napisać coś odkrywczego. Mimo największych starań, żadna z drużyn nie ma zbytnio czym zaskoczyć swoich rywali, bowiem wszyscy znają się na wylot. Choć ekipa z Santiago Bernabéu zdążyła w trakcie sezonu zmienić trenera, to nawet Zinedine Zidane nie wymyśli niczego, co sprawiłoby niespodziankę i czego nie spodziewałby się od niego sztab Diego Simeone. Dlatego też w każdym z zespołów najważniejsze będzie to, by maksymalnie wykorzystać wszystkie swoje zalety. Hiszpański dziennik AS opublikował niedawno listę pięciu największych zalet każdego z temaów.
Zalety Realu Madryt:
Zdobywane i tracone bramki: W obecnej edycji Ligi Mistrzów Królewscy strzelili więcej goli niż Rojiblancos. Piłkarze Blancos aż 27 razy pakowali piłkę do siatki, podczas gdy zawodnicy w koszulkach w czerwono-białe pasy dokonali tego 16 razy. Ponadto Real stracił mniej bramek (5) niż Atlético (7).
Posiadanie piłki: Mimo niedawnych słów Diego Simeone o nastawieniu Królewskich na grę z kontry, statystyki pokazują, że lubią oni decydować o losach meczów utrzymując się przy piłce dłużej niż rywale. Przeciętnie mają ją przy swojej nodze przez 56% czasu gry, podczas gdy w przypadku Colchoneros jest to 46%. Co więcej, Toni Kroos i Luka Modrić mają skuteczność podań na poziomie ponad 90%. Dla porównania, Gabi i Koke mogą pochwalić się wynikami o około 10% gorszymi.
Mentalność zwycięzców: W swojej historii Real wygrał znacznie więcej niż Atlético. Blancos doskonale wiedzą co to znaczy grać w finale i zdają sobie sprawę, co trzeba robić, aby sięgać po kolejne trofea. Ponadto w końcówce La Liga zaliczyli serię dwunastu kolejnych zwycięstw, a w obecnej edycji Ligi Mistrzów bilans Królewskich to 9-2-1, przy 6-3-3 Rojiblancos.
Strzały: Podopieczni Zinedine’a Zidane’a nie mają problemu z zagrażaniem bramce rywali. W sumie w tegorocznej Champions League oddali blisko 250 strzałów (prawie 21 na mecz), przy 178 uderzeniach Colchoneros (blisko 15 na mecz). Jeśli Blancos podtrzymają swój trend, to ciężko będzie zapobiec strzeleniu przez nich gola, zwłaszcza jeśli na swoje wyżyny wzniesie się tercet BBC.
Lizbona: Wspomnienia finału sprzed dwóch lat są cały czas bardzo żywe. Triumf w tak dramatycznych okolicznościach daje Królewskimi przewagę psychologiczną, bowiem będą oni wolni od paraliżujących myśli o rewanżu lub zemście.
Zalety Atlético Madryt:
Wysiłek: Atlético biega znacznie więcej niż Real. Podopieczni Diego Simeone są przygotowani do ogromnego wysiłku fizycznego, jaki musi zostać włożony, jeśli chce się myśleć o zwycięstwie. Należy się spodziewać, że od pierwszego gwizdka Rojiblancos wcielą w życiu swój najbardziej skuteczny plan oparty na ogromnych intensywności, zaangażowaniu, pressingu i morderczym gonieniu rywala na każdym metrze boiska.
Rozkład goli: Colchoneros nie są tak zależni od Antoine’a Griezmanna, jak Królewscy od Cristiano Ronaldo. Ekipa Cholo potrafi zdobywać bramki na różne sposoby. Jeśli trzeba, uruchamiana jest więź na linii Koke-Fernando Torres. Jeśli to nie działa, do głosu dochodzi niezwykle wszechstronny i skuteczny Saúl Ñíguez. Swoje pod bramką rywali potrafią także działać stoperzy, a z ławki na wiele stać Yannicka Carrasco czy Ángela Correę.
Odbiory: W środku pola podopieczni Diego Simeone są w stanie zdominować absolutnie każdego. Potwierdzają to statystyki przechwytów i odbiorów piłki. W starciach z Barceloną i Bayernem znakomitą grę w tym aspekcie prezentowali Gabi i Augusto Fernández, jednak tak naprawdę cały zespół pracuje pod tym względem niemalże perfekcyjnie. Dla Rojiblancos nigdy nie ma straconych piłkę czy z góry przegranych pojedynków.
Intensywność: Colchoneros popełnili w tej edycji Ligi Mistrzów więcej fauli (141) niż Real (124). Choć dla wielu jest to negatywna cecha ich stylu gry, to na boisku przekłada się to na tak zwane intensywność i zaangażowanie, dzięki którym Atlético konsekwentnie rozbija ataki rywali. Warto pamiętać, że najczęściej Rojiblancos grają agresywnie, ale nie brutalnie.
Mniejsza presja: Mimo wszystko, to Królewscy stawiani są w roli faworyta. To oni muszą wygrać, by uratować sezon. Choć Colchoneros bardzo chcą w końcu sięgnąć po Puchar Europy, to nadal mogą z powodzeniem spychać presję na swoich rywali.
Mając na uwadze fakt, że z bardzo dużym prawdopodobieństwem można wytypować wyjściowe jedenastki obu zespołów, warto rzucić okiem na bezpośrednie porównanie statystyk poszczególnych piłkarzy każdej z formacji. Galeria obrazków dostępna jest poniżej, a aby powiększyć obrazek, wystarczy na niego kliknąć (otworzy się on w drugiej karcie).
Ciekawy pomysł wdrożyli z kolei na Twitterze redaktorzy portalu AtleticoFans, którzy sporządzili alfabet finału Ligi Mistrzów 2015-16. Oto on, z lekkimi modyfikacjami:
A – Podczas meczu Atlético będzie korzystać z szatni, której na co dzień używa AC Milan.
B – W Barclaycard Centre w Madrycie kibice Rojiblancos będą mogli się zgromadzić i wspólnie obejrzeć finał.
C – Arbitrem będzie Martk Clattenburg.
D – Duomo jest jedną z najważniejszych części Mediolanu i to tam powstanie główne centrum UEFA na finał.
E – El Niño stanie przed szansą wywalczenia swojego pierwszego trofeum z Colchoneros.
F – Frente Atlético będzie głośno dopingować podopiecznych Diego Simeone przez cały mecz.
G – Giuseppe Meazza to inna nazwa używana do określania mediolańskiego obiektu.
H – Odrobina humoru: co łączy butelkę piwa i kibica Realu? Oboje są puści od szyi w górę!
I – W Interze, który jest jednym z użytkowników San Siro, grał kiedyś Cholo.
J – Jedyne trofeum jakiego brakuje w gablocie Colchoneros to Puchar Europy.
K – Głównym artystą podczas ceremonii przed finałem będzie Alicia Keys.
L – Dwa lata temu w Lizbonie wygrał Real, teraz czas na rewanż.
M – Po raz kolejny to Madryt jest niekwestionowaną stolicą europejskiej piłki.
N – W razie zwycięstwa, fani Rojiblancos zbiorą się pod pomnikiem Neptuna, by świętować sukces.
O – Olé, Olé, Olé, Cholo Simeone!
P – Mediolańska Piazza Duca D’Aosta będzie strefą sympatyków Atlético .
R – Rola gospodarza przypadła w udziale Królewskim.
S – San Siro to tak naprawdę okolica wokół stadionu, a nie jego pierwotna nazwa.
T – Dwa lata temu Diego Godín dał Atlético prowadzenie w trzydziestej szóstej minucie.
U – La Undecima to marzenie Realu.
V – Vendetta, czyli zemsta, chęci której nie da się ot tak wyrzucić z głowy.
W – Wygrany zagra w sierpniu z Sevillą o Superpuchar Europy.
Y – Jednym z najsilniejszych ogniw na ławce Rojiblancos będzie Yannick Carrasco.
Z – Zidane może być siódmym w historii zdobywcą Pucharu Europy jako piłkarz i trener.
Jak wszyscy dobrze pamiętają, w najświeższym derbowym pojedynku górą byli podopieczni Diego Simeone. Wygrali oni na Santiago Bernabéu 1-0 po golu Antoine’a Griezmanna i przez większość meczu skutecznie stawiali czoła Realowi. To wtedy właśnie strzelecką niemoc przełamał Panicz, do wysokiej dyspozycji zaczął dochodzić Fernando Torres, pewności siebie nabrał Augusto Fernández, swoją ogromną wartość i wszechstronność zaczął w pełni udowadniać Saúl Ñíguez, a formę życia złapał Filipe. Prawdziwym hitem był krótki filmik, który pokazuje jak po dobrym pressingu i odbiorze piłki Rojibancos wymienili 21 nieprzerwanych podań, zakończonych groźnym uderzeniem na bramkę Keylora Navasa.
Tegoroczna droga Colchoneros do finału Champions League była wspaniała. Dramatyczny dwumecz z PSV, emocjonujące i wspaniałe potyczki z Barceloną i Bayernem, podczas których fani Rojiblancos prawdopodobnie kilkadziesiąt razy mieli stan przedzawałowy. Idealnym zwieńczeniem tego marszu byłoby sięgnięcie po upragnione trofeum, które uczyniłoby kariery wielu obecnych piłkarzy klubu z Vicente Calderón kompletnymi. Podopieczni Diego Simeone na każdym kroku udowadniają, że zgodnie ze słowami Koke nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Akt zemsty, czy nie; w pięknym stylu, czy nie; w regulaminowych 90 minutach, czy po rzutach karnych; naprawdę nieważne jak. Byle wygrać – uczciwie i zasłużenie.
NUNCA DEJES DE CREER; SI SE CREE Y SE TRABAJA, SE PUEDE!
Przedmeczowe opinie ekspertów
Marek Batkiewicz (AtleticoPoland.com): „We Włoszech musi wygrać catenaccio”
Dwa lata temu Atlético Madryt po raz drugi nie udało się na ostatniej prostej zrealizować największego marzenia – zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Ponad 40 lat temu wygraną w finale Champions League wydarł Rojiblancos Hans-Georg Schwarzenbeck w ostatniej minucie dogrywki, a jego wyczyn powtórzył w doliczonym czasie gry Sergio Ramos podczas pamiętnego meczu w Lizbonie. Na drodze do Mediolanu udało się już zrewanżować Bayernowi, teraz pojawia się okazja na odwet za łzy w 2014 roku.
Mimo wszystko, na Vicente Calderón słychać głosy, że sobotnie spotkanie jest kolejną szansą, a nie patrzą na nie w perspektywie zemsty. Według Diego Simeone, Atleti było wówczas bardziej dojrzałą drużyną, z drugiej strony Colchoneros musieli się zmagać z kilkoma utrudnieniami: kontuzje wyeliminowały dwóch kluczowych piłkarzy – Diego Costę oraz Ardę Turana – a ponadto zespół nie miał zbyt wiele czasu na przygotowanie do finału, ponieważ dokładnie tydzień wcześniej grał o krajowy czempionat z Barceloną na Camp Nou.
Cholo wysunął w mediach teorię, że Real Madryt zagra z kontry, lecz jego wypowiedź raczej trzeba rozpatrywać z przymrużeniem oka – jako element gry psychologicznej. Mniej dyplomatyczny okazał się Gareth Bale, dla którego Keylor Navas jest na pewno lepszy od Jana Oblaka, a żaden piłkarz Atlético nie przebiłby się do składu Królewskic. Zawodnicy Rojiblancos nie muszą już nic udowadniać, ale takie słowa bez wątpienia powodują sportową złość, więc intensidad będzie podniesione do granic możliwości.
Głęboko wierzę, że w sobotni wieczór Gabi podniesie ten wymarzony puchar, a jeśli Atlético zagra na poziomie ćwierćfinałowego rewanżu z Barceloną – jestem tego pewien. W końcu we Włoszech musi wygrać catenaccio. ¡Atléticos, nunca dejes de creer!
Mariusz Bielski (Olé Magazyn): „Podejście ekipy z Vicente Calderón mi po prostu imponuje”
Już kiedyś to pisałem i napiszę jeszcze raz – historia piłki nożnej będzie niekompletna bez wygranej Atlético Diego Simeone w Lidze Mistrzów.
Podejście ekipy z Vicente Calderón mi po prostu imponuje – charyzma, pasja, walka, jednak liczę na nich też z czysto piłkarskiego punktu widzenia. Moim zdaniem mają oni znacznie więcej atutów niż Real. Przede wszystkim Rojiblancos dysponują mocniejszą ławką, zdolną do odwracania losów meczów, bardziej skolektywizowaną, przez co skuteczniejszą obroną, bez piłki przy nodze grają równie dobrze co z nią. Tym największym argumentem za Atleti jest oczywiście znacznie bardziej doświadczony trener, który potrafi nie tylko reagować na to co dzieję się na boisku, ale także pewnym sytuacjom zapobiegać. Nie mam wątpliwości, iż przez to ogólnie cała ekipa Colchoneros pod względem taktycznym ma przewagę.
W tym aspekcie Real wydaje mi się trochę jednowymiarowy, a także zbytnio polega na indywidualnościach, które w konfrontacji z dobrze zorganizowanymi drużynami często sobie nie radzą. Nie chcę powiedzieć przez to, iż Królewscy mają złych piłkarzy – broń boże! Wręcz przeciwnie, Zidane dysponuje genialnymi jednostkami, lecz te nie zawsze potrafią być ze sobą kompatybilne w 100%. Efekty są potem takie jak chociażby w dwumeczu z Manchesterem City. Los Blancos niby dominowali, ale brakowało im intensywności. Niby byli groźniejsi, ale w skali własnego potencjału zbyt pasywni. Kiedy zawodził Cristiano Ronaldo, nikt nie chciał przejąć za niego odpowiedzialności. Również i od Portugalczyka Real jest (za bardzo?) zależny.
Oczywiście, finał Ligi Mistrzów to derby, więc spodziewam się, że też obie drużyny przystąpią do niego z innym nastawieniem, szczególnie zespół Zidane’a. Jego podtekst powinien sprawić, iż Królewscy wrzucą wyższy bieg i dzięki temu obejrzymy wyrównane spotkanie. Jestem również ciekaw jak zadziała na Real fakt ostatecznego przegrania z Barceloną w lidze. Mam nadzieję, że zobaczę w nich sportową złość, Champions League to przecież dla Realu rozgrywki wyjątkowe. Nie bez powodu Cristiano Ronaldo przyznawał w telewizji La Sexta, iż „nie zamieniłby zwycięstwa w LM na nic innego”.
Wracając jeszcze na chwilę do Atlético – obawiam się tylko, że Cholo może swoich podopiecznych zmotywować, ale aż za bardzo, że jego wręcz wojenna narracja przełoży się w skali 1:1 na boisko. Widzieliśmy to w spotkaniu z Barceloną na przykładzie Torresa. Cholo musi wyciągnąć wnioski z tamtego spotkania, jeśli chodzi o kwestię mentalną jego piłkarzy. Szkoda byłoby zginąć od własnego miecza i to jeszcze w finale Ligi Mistrzów. Stawka jest jednak wysoka jak nigdy wcześniej, bo przecież Atleti chce wziąć rewanż za Lizbonę. Będzie ogień, będzie zabawa, będzie się działo! #Peszkin
Michał Gutka (Przegląd Sportowy): „Historia pracy Simeone w Madrycie byłaby niekompletna bez Pucharu Mistrzów”
W finale stawiam na Atlético. Historia ich kampanii w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów budzi ogromny szacunek i po wyeliminowaniu Barcelony i Bayernu, a także dokładając do tego zdolności przywódcze Diego Simeone, zespół będzie maksymalnie zmobilizowany na San Siro i pełen wiary we własne możliwości. Real ma wiele atutów – groźny atak, dobrego bramkarza czy środek pola z Luką Modriciem i Tonim Kroosem, którzy z rozegraniu są precyzyjni jak mało kto. Sądzę jednak, że Atlético będzie potrafiło zneutralizować silne strony Królewskich. Finały to często mecze dość zamknięte, gdzie decyduje jeden detal i umiejętność wykorzystania błędu rywala. W tym Rojiblancos są mistrzami, co pokazał choćby dwumecz z Bayernem. Wydaje mi się, że na San Siro zobaczymy podobne spotkanie, to Real będzie miał inicjatywę, ale Atlético lepiej zrealizuje plan na ten mecz.
Nie ukrywam, że jestem też po stronie zespołu Simeone ze względu na sympatię do tego trenera. Historia jego znakomitej pracy w Madrycie byłaby moim zdaniem niedokończona, gdyby nie udało się zdobyć Pucharu Mistrzów. Owszem, walka jak równy z równym z gigantami na krajowym podwórku czy udane występy w LM sprawiają, że Cholismo odmieniane jest przez wszystkie przypadki, ale by cała opowieść była pełna potrzebny jest spektakularny sukces. Finał tych rozgrywek i mistrzostwo Hiszpanii sprzed dwóch lat to może być za mało. Chciałbym zobaczyć tę ekipę i trenera wznoszących w górę najcenniejsze klubowe trofeum i mieć przekonanie, że ideologia Diego Simeone na stałe zapisze się na kartach piłkarskiej historii.
Mariusz Jędroszczyk (AtleticoPoland.com i Nasz Futbol): „Drużyny znają się jak łyse konie, nie można mówić o jakimkolwiek elemencie zaskoczenia”
Diego Simeone i jego piłkarze, wbrew dziennikarskim sugestiom, jak mantrę powtarzają, iż w sobotę nie dojdzie do żadnego rewanżu za Lizbonę. Można to nazwać zaklinaniem rzeczywistości, ale trzeba pamiętać, że od pamiętnego finału obie ekipy zaliczyły już 10 rewanżów. Ktoś powie, że to nie były mecze tej rangi. Otóż nie. Derby, a tym bardziej tak prestiżowe, nigdy nie są spotkaniami o pietruszkę. Nawet, gdyby na zwycięzcę czekał Pas Polsatu, liczy się przede wszystkim prym w stolicy Hiszpanii i m.in. o to 28 maja powalczą madryckie zespoły.
Nie będzie to również rewanż za 2014 rok z powodu zbyt dużych przetasowań w kadrach. Gabi może się wznieść na wyżyny poetyckich porównań, ale nie wytłumaczy Stefanowi Saviciowi, czy Yannickowi Carrasco mieszanki goryczy, złości i bezradności po wypuszczeniu pucharu mistrzów w ostatnich sekundach.
Presja jest podzielona równo pomiędzy kluby. Real wypowiedziami Bale’a, który stwierdził, że żaden gracz przeciwnika nie miałby miejsca w składzie Los Blancos, postawił się w roli faworyta i ewentualna porażka wywoła lawinę kpin z nadętych wypowiedzi. Z kolei Rojiblancos czekają na upragniony tytuł najlepszej klubowej drużyny w Europie, którego w klubowej gablocie wciąż brakuje. Dodatkowo dla każdego finalisty jest to ostatnia szansa na zdobycie jakiegokolwiek trofeum w obecnym sezonie.
Obie ekipy znają się jak łyse konie, więc nie można mówić o jakimkolwiek elemencie zaskoczenia. Ponadto miały mnóstwo czasu na przygotowania, aby raczej dopracować do perfekcji obecne warianty, niż tworzyć nowe eksperymentalne taktyki. Również czas na regenerację był odpowiedni długi mimo trudów sezonu możemy spodziewać się świeżych graczy. Ponadto wszyscy ważni gracze oprócz Varane’a są gotowi do gry. Tym samym trenerzy nie będą mogli szukać usprawiedliwień innych niż wyższość rywala tego dnia.
Leszek Milewski (Weszło): „Niech mnie zaskoczą, niech wygra ciekawszy”
Jeśli nie gra reprezentacja Polski, reprezentant Ekstraklasy w pucharach, Rangers F.C. albo Widzew, to zawsze mam jasno określoną perspektywę kibicowską: kibicuję, aby futbolowi bogowie błysnęli scenopisarską formą. Kibicuję temu, by napisała się jak najlepsza historia, bo to są te wielkie chwile kibicowania, gdy wiesz, że za pośrednictwem piłki przeżyłeś coś pięknego. Z tego założenia wynikało moje kibicowanie Atlético w walce o mistrzostwo Hiszpanii. Z tego założenia wynikało mojego wyjątkowo zagorzałe wspieranie Rojiblancos w walce z Barcą i Bayernem.
Ale czy w sobotę znów usiądę na wirtualnym Vicente Calderón, z wirtualnym bębnem i wirtualnym ołtarzykiem Jesúsa Gila pozostawionym w domu? Ogółem mam do nich ciut więcej sympatii niż do Realu, ale Real triumfujący w Lidze Mistrzów po derbach Madrytu na San Siro? Ratujący ten sezon, choć wielu wieszczyło, że będzie on epicką katastrofą? Zidane wygrywający pierwsze trofeum po raptem kilku miesiącach na niewygodnym siodle Bernabéu? Jeden z ostatnich zwycięskich tańców Cristiano Ronaldo, którego z wiekiem coraz bardziej szanuję? To też byłaby dobra historia. Dlatego na ten mecz usiądę więc bez jakiegokolwiek z góry założonego planu, jaki film by mi odpowiadał. Niech mnie zaskoczą, niech wygra ciekawszy.
Sebastian Warzecha (Olé Magazyn i Retro Futbol): „Zidane odmienił zespół, ale nadal nie przykrył wszystkich jego niedoskonałości”
Wydawanie opinii o finale Ligi Mistrzów trzeba zacząć od podstawowego stwierdzenia: ten mecz nie ma faworyta. Dwa lata temu takowym był Real, ale od tego czasu zdążyło się trochę w świecie hiszpańskiej piłki zmienić. W przypadku Królewskich zresztą niemal za cud (po katastrofalnym wręcz „środku” sezonu) uznać trzeba fakt, że w ogóle do tego finału doszli. Zinedine Zidane odmienił ten zespół, wciąż nie zdołał przykryć jednak wszystkich jego niedoskonałości. Dobitnie pokazał to dwumecz z Wolfsburgiem, gdzie w pierwszym starciu Los Blancos byli kompletnie nieporadni, a dopiero w drugim zdołali wystarczająco uporządkować swą grę, by zwyciężyć. Podobnie, jak w półfinale z Manchesterem City, imponowali zresztą wtedy konsekwencją i zaangażowaniem, których brakowało za (krótkiej) kadencji Rafy Beniteza.
Atlético widzę jako zespół lepszy niż w poprzednim finale. Dojrzalszy, potrafiący grać znacznie ciekawszy futbol, choć wciąż opierający się na tym, co dobrze już wszystkim znane – żelaznej defensywie i zawodnikach, którzy gotowi są biegać 90 (a nawet 120) minut za piłką od jednej bramki do drugiej. Doszedł jednak geniusz Griezmanna, doszło przebudzenie Torresa, wybuch formy Saúla, świetny Correa… Innymi słowy: pojawiło się wystarczająco wiele nowych aspektów, by tym razem doprowadzić sprawę do upragnionego przez fanów Rojiblancos końca.
Ten mecz jest dla mnie pojedynkiem nie tylko zespołów, ale też dwóch charyzmatycznych trenerów, którzy niegdyś byli wielkimi piłkarzami. Zarówno Zizou, jak i Cholo są w stanie porwać swych zawodników, wyciągnąć nie 100, a 150% ich możliwości. A tyle będzie potrzebne, by triumfować w tym meczu i móc wznieść w górę to jedyne, niepowtarzalne trofeum.
Jestem przekonany, że czeka nas fenomenalne widowisko. I tyle mogę stwierdzić w ciemno. Zwycięzca, strzelcy bramek, wynik… to wszystko pozostaje zagadką, na którą nie chcę i nie próbuję szukać odpowiedzi. Choć sercem, oczywiście, będę za białą częścią Madrytu, a powtórkę sprzed dwóch lat przyjmę z otwartymi ramionami.
Marika Zimna (HalaMadrid.pl i Olé Magazyn): „Nie zobaczymy zbyt wielu goli”
Finały jak to finały – rządzą się swoimi prawami. W sobotni wieczór nieważne będą ostatnie wyniki pomiędzy tymi dwoma zespołami, to będzie zupełnie inny mecz. Real i Atlético powalczą o jedyne trofeum w tym sezonie. Dla jednej i drugiej drużyny będzie to szansa na uratowanie sezonu. Królewscy, z Zidanem na ławce rezerwowych będą chcieli zdobyć La Undécimę, a pomóc ma im w tym Cristiano, który tym meczem może przybliżyć się do Złotej Piłki 2016. Po drugiej stronie znajdą się Rojiblancos, którzy będą chcieli zemścić się za ostatni finał tych rozgrywek w Lizbonie. Podopieczni Simeone nie zdobyli jeszcze nigdy tego trofeum, a większej motywacji mieć nie mogą – gra w finale z odwiecznym rywalem i chęć zemsty za 92:48.
Jednego możemy być prawie pewni – zbyt wielu goli nie zobaczymy. Real może liczyć na niezawodnego Keylora Navasa, który w tym sezonie Ligi Mistrzów wpuścił zaledwie dwie bramki – obie w meczu z Wolfsburgiem. Atlético z kolei słynie z żelaznej defensywy, czego świadkami byliśmy chociażby w meczach z Barceloną czy Bayernem. Real jest drużyną, w której przebłysk geniuszu jednego czy drugiego zawodnika może całkowicie odmienić losy spotkania. Ich rywal być może nie ma gwiazd na takim poziomie, ale jako drużyna spisują się na medal. Co do jednego jesteśmy zgodni – niech tylko o wyniku meczu nie zadecyduje błąd sędziego.
Aktualna forma obu zespołów
Real Madryt
@Deportivo 2-0 (La Liga)
vs. Valencia 3-2 (La Liga)
vs. Manchester City 1-0 (Liga Mistrzów)
vs. Real Sociedad 1-0 (La Liga)
@Manchester City 0-0 (Liga Mistrzów)
Atlético Madryt
vs. Celta Vigo 2-0 (La Liga)
@Levante 1-2 (La Liga)
@Bayern Monachium 1-2 (Liga Mistrzów)
vs. Rayo Vallecano 1-0 (La Liga)
vs. Bayern Monachium 1-0 (Liga Mistrzów)
Bezpośrednie pojedynki
Za kadencji Diego Simeone derby Madrytu stały się dość częstym widowiskiem. Licząc od zwycięstwa Atlético w finale Copa del Rey w maju 2013 roku, na przestrzeni ostatnich trzech lat będzie to już szesnasty pojedynek o prym w stolicy Hiszpanii, a drugi, którego stawką będzie najcenniejsze klubowe trofeum – Puchar Europy. Dwa lata temu w dramatycznych okolicznościach szalę wygranej na swoją stronę przechylił Real.
W historii derbów Madrytu Rojiblancos i Królewscy osiem razy stawali naprzeciwko siebie w różnego rodzaju finałach. Pięć razy górą byli Colchoneros (cztery razy w Copa del Rey i raz w Supercopa), a trzy razy triumfowali Blancos (raz w Champions League, raz w Copa del Rey i raz w Pucharze Ligi). Niemniej pod wodzą Cholo klub z Vicente Calderón nie tylko zakończył fatalną passę czternastu lat bez zwycięstwa w derbach, ale i stopniowo zaczął przeważać nad rywalem zza miedzy.
Szalona radość po triumfie w Copa del Rey, fenomenalnym zwycięstwie 4-0 u siebie i wywalczeniu Superpucharu Europy; łzy i gorzki smak porażki po klęsce w Lizbonie oraz odpadnięciu w ćwierćfinale zeszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Intensywność i ładunek emocjonalny związany z ostatnimi pojedynkami pomiędzy Atlético i Realem jest ogromny, a jutro prawdopodobnie sięgnie zenitu. Oby tym razem znów to Colchoneros byli górą.
Przewidywane składy
Jedynym problemem Zinedine’a Zidane’a jest kontuzja Raphaëla Varane’a. Francuz w ostatniej chwili doznał urazu, który wyeliminował go z gry w finale. Pod jego nieobecność szansę gry otrzyma najprawdopodobniej Pepe. Prawdziwy test czeka Casemiro, który w ostatnich tygodniach jest kluczową postacią środka pola Królewskich. W ofensywie standardowo najwięcej zależeć będzie od tria Gareth Bale-Karim Benezema-Cristiano Ronaldo. Po raz kolejny nieobliczalnym może okazać się Marcelo, podczas gdy Keylor Navas za wszelką cenę będzie chciał udowodnić swoją wartość i pobić rekord Ligi Mistrzów.
Wybór pomiędzy Stefanem Saviciem a José Giménezem to jedyny dylemat Diego Simeone. Na poniższym filmiku widać, że Urugwajczyk w ostatnich derbach radził sobie wyśmienicie, ale czy i tym razem wygra wewnętrzną rywalizację z Czarnogórcem? Pozostałe dziesięć pozycji zajmą zawodnicy, którzy w najważniejszych bojach z Barceloną i Bayernem byli podstawą do wywalczenia awansu do finału. Cholo może odetchnąć z ulgą, bo po trudnym początku roku i sporej pladze kontuzji w końcu wszyscy są zdrowi i gotowi do gry. Wszyscy liczą na waleczność i skuteczność Gabiego i Augusto Fernándeza w środku pola, wszechstronność Saúla Ñígueza oraz ofensywną chemię pomiędzy Koke, Fernando Torresem i Antoinem Griezmannem.
Sędzia: Mark Clattenburg (Anglia)
Jedni elektrycy zostają prezydentami, inni decydują się na karierę sędziowską. Przykładem tej drugiej grupy jest Mark Clattenburg, który poprowadzi mediolański finał Ligi Mistrzów. Anglik jest doświadczonym i niezwykle szanowanym arbitrem, znajdującym się w ścisłej światowej czołówce. Niemniej jego dotychczasowa kariera wcale nie jest usłana różami. Ma on na przykład zakaz udziału w potyczkach Newcastle United, którego jest wiernym kibicem.
41-latek gwiżdże w Premier League od 2004 roku, a od 2006 roku jest arbitrem FIFA. Zamiast jednak prowadzić ważne spotkania, znacznie częściej ma różnego rodzaju problemy prawne. W 2008 roku został desygnowany do poprowadzenia spotkania o Tarczę Wspólnoty, ale ostatecznie został od niego odsunięty z uwagi na policyjne śledztwo w sprawie dziwnych transakcji finansowych robionych przez powiązane z nim przedsiębiorstwo. Z kolei na jesieni 2012 roku musiał zmagać się z oskarżeniami, wedle których miał kierować rasistowskie uwagi w kierunku Johna Obiego Mikela. Ostatecznie jednak Mark Clattenburg został oczyszczony z zarzutów.
Nie jest również tajemnicą, że Anglik lubi się mylić na krajowym podwórku. Media i kluby często mówią wprost o jego stronniczości, zwłaszcza po spotkaniach, w których nie unika on błędów. W 2007 roku zmienił swoją decyzję i podyktował rzut karny dla Liverpoolu po konsultacjach ze Stevenem Gerrardem. W 2009 roku wyrzucił z boiska Craiga Bellamy’ego, o którym w negatywnych słowach miał wypowiedzieć się w przerwie podczas rozmowy z ówczesnym trenerem Manchesteru City, Markiem Hughesem. Pod koniec 2013 roku w jednym z meczów miał obrażać Adama Lallanę.
Mimo błędów i wpadania z jednych kłopotów w drugie, Anglik ma na swoim koncie kilka ważnych meczów. W 2012 roku prowadził finał Pucharu Ligi, w 2013 roku starcie o Tarczę Wspólnoty, a niedawno finał Pucharu Anglii. Po ostatnim z tych spotkań zaczęto wątpić, czy poradzi on sobie w finale Ligi Mistrzów, bowiem w potyczce Crystal Palace z Manchesterem United popełnił sporo błędów, w tym co najmniej dwa kluczowe. Został posądzony o sprzyjanie Czerwonym Diabłom, prasa nazwała jego występ koszmarem, a słów w jego kierunku nie szczędził nawet z reguły sprzyjający mu Howard Webb.
Wiele będzie zależeć zatem od dnia jaki będzie miał 41-latek. Gdy bowiem jest w formie, potrafi prowadzić zawody na naprawdę wysokim poziomie, a jego głównym atutem jest umiejętność ustalenia odpowiedniego progu agresji, dzięki czemu gra toczona jest płynnie. Jest on również całkiem szczęśliwy dla Atlético – w obecnej edycji Ligi Mistrzów prowadził pierwszy mecz z Bayernem i rewanż z PSV, a w poprzednich wygrany wyjazdowy pojedynek z Malmö oraz zwycięski bój na Vicente Calderón z Milanem.
Stadion: San Siro (Mediolan)
Największy stadion we Włoszech i jeden z największych w Europie doczekał się czwartego finału Pucharu Europy. W 1965 roku triumf świętował na nim Inter, w 1970 roku ze zwycięstwa cieszył się Feyenoord, a w 2001 roku wygrana przypadła w udziale Bayernowi. Teraz z cała pewnością można powiedzieć, że San Siro będzie szczęśliwe dla zespołu z Madrytu.
Obiekt, z którego na co dzień korzystają Milan i Inter, ogółem wydaje się być ładny i dostojny. Im jednak bliżej się mu przyjrzeć, tym bardziej magia znika. Dobitnym tego przykładem jest murawa, z którą miejscowi specjaliści maja problemy od wielu lat. Na przełomie lat 80. i 90. do trzech trybun dodano trzeci poziom, co poskutkowało tym, iż światło słonecznie przestało docierać do boiska, przez co stale się ono pogarszało. Rozwiązaniem było zamontowanie specjalnych solarowych lamp, co i tak nie rozwiązało wszystkich problemów. Niemniej UEFA zapewnia, że warunki do gry będą perfekcyjne.
Jak widać na powyższym obrazku, największą frekwencję na San Siro miał koncert włoskiego piosenkarza Vasco Rossiego, na który przyszło blisko 230 tysięcy ludzi. Wracając jednak do kwestii czysto sportowych, mediolański stadion gościł również mecze Mundiali w 1934 i 1990 roku oraz spotkania w ramach Euro 1980. Atlético grało na nim, jak dotąd, tylko raz – w sezonie 2013-14 w 1/8 finału Ligi Mistrzów wygrało z Milanem 1-0.
Transmisja na żywo:
Canal+ HD (Studio od 19:30, mecz od 20:40)
Retransmisje:
Canal+ Sport HD (29 maja 11:30 i 20:30; 31 maja 11:15)
Canal+ Sport 2 HD (28 maja 23:45; 29 maja 7:00; 30 maja 15:30; 1 czerwca 00:45; 2 czerwca 8:30; 4 czerwca 00:00)