Na oficjalnej przedmeczowej konferencji prasowej pojawił się dziś Diego Siemone. Trener Atlético Madryt odpowiadał na pytania dziennikarzy, którzy pytali Argentyńczyka przede wszystkim o jutrzejszy mecz z Athletikiem Bilbao, a także o aktualną sytuację w La Liga na kilka kolejek przed końcem sezonu.
Czego spodziewasz się po spotkaniu z Los Leones?
– Cóż, wydaje mi się, że będzie to taki pojedynek, jaki z reguły ma miejsce gdy odwiedzamy stolicę Kraju Basków. Nasi rywale to bardzo mocna drużyna. Jeśli pozwoli im się nabrać wiatru w żagle, to są nieobliczalni i mogą wiele, zwłaszcza na swoim boisku. Dodatkowo mają świetnych kibiców i ogromne ambicje. Z naszej strony musimy zaprezentować się na naszym optymalnym poziomie, bo inaczej nie da się zwyciężyć z tak silną ekipą.
To wy jako pierwsi wygraliście na nowym San Mamés…
– Nie da się ukryć, że Athletic rozgrywa bardzo dobry sezon. Teraz naciska ich Sevilla, ale to zespół z Bilbao przez znaczną część rozgrywek utrzymuje się na czwartym miejscu. W ich składzie jest sporo znakomitych piłkarzy. Czeka nas trudny mecz, musimy dać z siebie wszystko.
Napięty terminarz i gra w lidze co kilka dni będzie miała jakiś wpływ na to, co stanie się jutro?
– Powiem coś, o czym mówiłem już wiele razy – to absolutnie normalne. My skupiamy się tylko na każdym kolejnym spotkaniu. Proszę pamiętać, że nasi przeciwnicy także mają w nogach wiele pojedynków, więc akurat tego typu rzeczy są bez znaczenia. Dziś czeka nas pierwszy trening z całą grupą od wygranego meczu z Granadą. Jutro dopracujemy szczegóły naszej taktyki.
Kontuzja Valdésa może odbić się negatywnie na postawie Barcelony?
– Nie uważam, by wyrażanie jakiejkolwiek opinii było w tym momencie potrzebne. Z całego serca życzę mu, by jak najszybciej poradził sobie z tym urazem i wrócił do gry. Jako były piłkarz doskonale wiem, że to dla niego trudny moment. Na szczęście Victor jest silnym człowiekiem i na pewno sobie poradzi. Można go tylko wspierać.
Wygranie wszystkich meczów do końca sezonu jest jedynym sposobem na mistrzowski tytuł?
– W tej chwili myślimy tylko o jutrzejszym spotkaniu z Bilbao. Wiemy, że tak naprawdę marginesu błędu już nie ma. Mimo to nie wybiegamy za bardzo do przodu. Różnice w czołówce są niezwykle małe, ostatnie cztery lub pięć kolejek będzie prawdopodobnie jedną wielką kalkulacją.
Czy w tym momencie sezonu rezerwowi zawodnicy zyskują na wartości?
– Przez cały czas trwania rozgrywek piłkarze, który z reguły grali mniej udowadniali, że są w stanie dać z siebie wszystko w trudnych i ważnych meczach, dzięki czemu pomagają drużynie wygrywać. Tak było w starciach z Málagą, Elche, Celta, Real Sociedad… Teraz liczy się przede wszystkim to, by nasza drużyna miała odpowiednią jakość. Musimy być jednością, bo przed nami jeszcze kilka niezwykle ważnych potyczek.
Podpisałbyś się pod tym, by dotrzeć do ostatniej kolejki z przewagą punktu nad drugą drużyną?
– Chcecie mówić o wyimaginowanych założeniach. Nie lubię gdybania, strasznie mnie to denerwuje. Nie ma sensu myśleć i zaprzątać sobie głowy takimi rzeczami. Wiadomo, że chcemy wygrać wszystkie mecze do końca sezonu.
Real i Barcelona zdają się mniej ekscytować końcówką rozgrywek niż Atlético…
– Nie ośmieliłbym się wypowiadać w taki sposób. Według mnie to absolutnie niemożliwe. Wszyscy idziemy do przodu z takim samym zaangażowaniem i wkładamy maksimum energii w to, by zakończyć sezon w jak najlepszy sposób. Teraz liczy się już tylko to, co dzieje się na boisku.
Niektórzy piłkarze chyba marzą o mistrzostwie…
– W takim razie chciałbym ich przekonać, aby zeszli na ziemię, obudzili się i zaczęli trzymać się rzeczywistości. Marzenia i wyobrażenia są dla kibiców. My musimy twardo stąpać po ziemi i pamiętać, że przed nami jeszcze sporo roboty do wykonania. Jeśli rzeczywiście chcemy coś osiągnąć, to musimy wygrywać, wygrywać i wygrywać…