Diego Simeone, przed wylotem do Argentyny na krótkie świąteczne wakacje, był gościem Jorge Valdano w programie Universo Valdano emitowanym na kanale beIN LaLiga. Podczas rozmowy Cholo wypowiedział się na szereg tematów, takich jak aktualna sytuacja Atlético, plany na przyszłość i piłkarskie inspiracje.
Zła passa w lidze: – Wierzę, że zespół dobrze sobie radzi i konkuruje z innymi. Oczywiście popełniamy błędy, które sporo nas kosztują, ale widzę w mojej drużynie odpowiednią postawę. Każdy chce konsekwentnie ciężko pracować, znaleźć wyjście z tej sytuacji i po raz kolejny poprawić swoją grę o kolejny poziom. W europejskich pucharach wyniki nam odpowiadają, prezentujemy się całkiem regularnie. Prawdą jest, że po wielu latach gry w podobny sposób nasi rywale w lidze znają nas bardzo dobrze i wiedzą, w jaki sposób mogą nam zagrozić. W każdym meczu są momenty, które mają największy wpływ na końcowy rezultat. Podobnie było w starciach z Villarrealem, Realem Sociedad, Sevillą. Mieliśmy swoje szanse i gdybyśmy je wykorzystali, wszystko potoczyłoby się inaczej. O wszystkim decydują detale, ale przez ich pryzmat nie można jednoznacznie oceniać, że wszystko inne też było tylko dobre albo tylko złe.
Emocje piłkarzy: – Zawsze staram się sprawić, by emocje u moich graczy były widoczne, bym mógł je uchwycić, bo emocje nie są czymś, co siedzi wyłącznie wewnątrz. Cały czas korzystamy z tego i odnosimy się do tego, czego wspólnie nauczyliśmy się przez ostatnich pięć lat. Przez te pięć lat piłkarze oddali mi swoje serca życie i widzę to w ich zaangażowaniu w codziennej pracy gdy biegają, trenują. Czy powinniśmy grać lepiej? Tak. Czy musimy znaleźć rozwiązanie sytuacji, w której obecnie jesteśmy? Oczywiście. Najważniejsze jednak, że nie widzę u moich graczy zniechęcenia, braku odwagi, braku intensywności i zaangażowania. Oni chcą konkurować z najlepszymi, być wśród najlepszych i być najlepszymi. To jest klucz do powrotu do regularności, której teraz nam brakuje, przez co niektórzy nagle zaczęli się bać i przeczuwać coś niedobrego.
Sytuacja w zespole: – Indywidualne charakterystyki piłkarzy w każdym zespole muszę oznaczać wartość dodaną dla całej drużyny. Staram się podchodzić do każdego z moich podopiecznych indywidualnie, by jednej strony rozwijać go, a z drugiej odpowiednio wkomponować go w zespół. Mówię tu na przykład o Carrasco, Gaitánie, Gameiro, czy Koke, który daje nam nowe możliwości w środku pola i nawet gdy teoretycznie wystawiany jest bliżej lewej strony boiska, lubi schodzić do środka. Zmieniamy naszych piłkarzy i szukamy najlepszych rozwiązań, dzięki czemu możemy grać bardziej bezpośrednio, z większą mocą w ofensywie. Oczywiście każda zmiana wymaga czasu i czasem kilku niekorzystnych wyników zanim zakorzeni się na dobre. W ataku mamy sporo atutów i kilku znakomitych piłkarzy, ale wystawienie poszczególnych graczy determinuj przede wszystkim kwestia balansu i zrównoważenia sił.
Styl Barcelony: – Myślę, że dla każdego największym problemem jest to, w jaki sposób potrafią zawładnąć posiadaniem piłki. Z jednej strony mają piłkarzy, którzy potrafią wciągnąć cię w ich grę, a z drugiej są zawodnicy, którzy w ułamku sekundy robią różnicę i przełamują linie na boisku, tworząc zagrożenie. Wiele drużyn stara się to naśladować, ale każdy zespół jest inny i nikt nigdy nie będzie w tym równie dobry. Myślę, że nigdy nie da się uciec od dyskusji na temat tego, czy lepiej jest posiadać piłkę, czy kontratakować. Jako trenerzy, musimy patrzeć na zawodników, których mamy do dyspozycji i na tej zasadzie budować naszą filozofię. Inne postępowanie jest po prostu błędem.
Gra dla zwycięstw czy dla stylu: – Myślę, że to dyskusyjna kwestia, która sama w sobie jest dość ciekawa. Większość stara się bowiem grać jak najlepiej, najładniej, bo to przekłada się na zwycięstwa. Każdy szuka najlepszych rozwiązań, najkrótszych dróg do osiągnięcia swojego celu. Dyskusja zaczyna się, gdy wygrywasz, nie prezentując przy tym wyszukanego stylu. Wszystko zależy jednak od tego, jakim dysponujesz zespołem i co twoi piłkarze są w stanie zaoferować na boisku. Druga część sezonu jest zawsze inna, bo o ile w pierwszej wielu skupia się również na tym jak grać, o tyle w drugiej priorytetem jest zdobywanie punktów za wszelką cenę i dotyczy to ekip z każdego miejsca w tabeli.
Wpływ Bilardo i Włoch: – W swojej karierze piłkarskiej pracowałem i zetknąłem się z wieloma istotnymi trenerami. Bilardo pokazał mi, że nie trzeba być przyspawanym do jednej pozycji i nawet będąc środkowym pomocnikiem, można prezentować się wszechstronnie. Mój pobyt we Włoszech zbiegł się w czasie z momentem, w którym dojrzewałem jako piłkarz i kształtował się we mnie pogląd na futbol. Pamiętam, że gdy naszym szkoleniowcem był Eriksson, jego metoda była prosta. Powtarzał, że mając tak mocny środek pola i tak szybkich zawodników w ofensywie, posiadanie piłki jest zgubne, bo nie pozwala wykorzystać szybkości i dynamiki, którą dysponujemy. Dostosowywał naszą grę do tego, czym dysponował. Przynosiło to sukcesy, bo byliśmy mistrzami Włoch, zdobyliśmy krajowy puchar, triumfowaliśmy w Pucharze UEFA. W życiu kształtujemy się zgodnie z tym, co widzimy w naszych rodzicach. Inni rodzice dla każdego z nas oznaczaliby zupełnie inną postawę w życiu. W sporcie zawsze jest tak, że koniec końców opiera się i wzoruje na trenerach, z którymi się współpracowało.
Gra w reprezentacji: – Zacząłem dla niej grać jako młody chłopak i było to naprawdę wspaniałe doświadczenie. Mogłem dorastać w niej nie tylko jako piłkarz, ale również jako człowiek. Zawsze miałem ogromne ambicje i chęć ciągłego poprawiania się, stawania lepszym. Gra w reprezentacji dawała mi mnóstwo motywacji i energii. Widząc kibiców, którzy pełni pasji wspierają cię na każdym kroku, czujesz się szczęśliwy, że jesteś tego częścią.
Marcelo Bielsa: – Pod względem boiskowym nauczył mnie chyba najwięcej. Zawsze jasno stawiał sprawę, wiedziałem, czego ode mnie oczekuje. Jest pragmatykiem, bardzo mocno skoncentrowanym na każdym kolejnym meczu, zorientowanym na to, co chce zobaczyć w grze swojej drużyny. Zaszczepiał w graczach takie mechanizmy, że bez słowa byli w stanie reagować na sytuację na murawie, bo po prostu wiedzieli jak mają się zachować w każdej sytuacji. Stawiał na pressing i myślę, że sporo jego pomysłów i idei kultywuję w swojej codziennej pracy. Problemem było to, że wówczas reprezentacja składała się z graczy, którzy z różnych powodów nie do końca byli w stanie dać odpowiednią jakość. Niemniej pomysły i założenia Marcelo były bardzo dobre.
Pozycja na boisku: – Zawsze grałem w środku pola i myślę, że w dużej mierze mnie to ukształtowało. Pomocnik widzi wszystko. Wie, co dzieje się z tyłu; wie, co dzieje się na bokach; czuje ryzyko utraty gola; przewiduje możliwości zdobycia bramki. Uczestniczy we wszystkim. Bez względu na wiek, zawsze grałem tak samo, z takim samym zaangażowaniem i intensywnością. Tego właśnie wymagam od moich piłkarzy. Jeśli ktoś nie walczy, nie potrafi się postawić, nie wykazuje chęci do gry i jest bierny, nie ma dla niego miejsca w moim zespole.
Alfio Basile: – Był trenerem, którego słowa najsilniej oddziaływały na emocje. Czasem czułem się jakby przemawiał do mnie mój własny ojciec. Kiedy mówi się coś od siebie, prosto z serca, zawsze trafia to w odpowiednie miejsce.
Zmiana z piłkarza w trenera: – Pierwsze dwie oferty odrzuciłem, bo chciałem jeszcze pograć w piłkę. Zgodziłem się dopiero na trzecią. Choć wiele osób mówiło mi, żebym uważał, bo nie jest to łatwe zadanie, nie żałuję swojej decyzji. Początki były trudne, bo przegraliśmy trzy pierwsze mecze, ale z każdym kolejnym było lepiej. Nie miałem problemu z moimi podopiecznymi, których znałem przecież bardzo dobrze. Widzieli we mnie trenera, a nie byłego piłkarza i kolegę, co w dużym stopniu pomogło nam się odbudować.
Chwile kryzysu: – Każdy kryzys cię wzmacnia. Powtarzam t na każdym kroku, bez względu na to, jak trudna jest sytuacja. Najważniejsze jest to, by zachować spokój. Denerwowanie się niczego nie rozwiązuje. Problemy można pokonać jedynie spokojnym szukaniem wyjścia. Jakkolwiek trudna sytuacja pojawia się w moim życiu, zawsze jestem silny, spokojny i wiem, że za chwilę uda mi się z niej wyjść.
Oferta Atlético: – Był to jeden z najpiękniejszych momentów w moim życiu. Spędzałem czas z jednym z moich synów i dostałem telefon. Zapytałem wówczas mojego syna, który miał osiem lat: „Słuchaj, mały, dzwonili do mnie z Atlético, gdzie od zawsze chciałem pracować. Co mam robić?” Odparł: „Tam gra Falcao, będziesz mierzył się z Ronaldo i Messim. Zgódź się.” Powiedziałem mu, że jeśli pójdzie mi dobrze, to szybko nie wrócę, ale przyznał: „Dobrze, będziemy Cię oglądać. Przecież nie możesz się nie zgodzić o nie pojechać. Poza tym będziesz tam z Falcao!” Wiedziałem, że kiedyś ten moment nastąpi i przygotowywałem się na niego. Zdawałem sobie sprawę, że najpewniej oferta pojawi się, gdy zespół nie będzie w najlepszej formie. Nigdy jednak nie podchodzę do tego, co robię, z negatywnym nastawieniem. Znam ten klub i wiem, że atmosfera w nim jest wyjątkowa i muszę ją tylko zaszczepić w piłkarzach. Byłem przekonany, że filozofia partido a partido przyjmie się na Vicente Calderón lepiej niż gdziekolwiek indziej.
Bohater Calderón: – Nie, nie myślę w ten sposób. Gdybym się z tym zgodził i przyjął taką pozycję, osłabiłoby mnie to. Wiemy, że jesteśmy w jednym z najlepszych okresów w historii klubu, ale musimy wspólnie ciężko pracować na jeszcze lepsze jutro. Osiadanie na laurach nas zgubi, nie pomoże znaleźć rozwiązań, a jedynie przysporzy kłopotów. Jesteśmy tylko ludźmi, którzy mają swoje ego, ale naszym zadaniem jest konsekwentna praca z pokorą i poczuciem, że wciąż jest wiele do zrobienia. Gdy trener uważa się za króla, za kogoś lepszego od piłkarzy, wówczas wszystko zaczyna się walić i nie ma szans na zbudowanie dobrej ekipy.
Sukcesy w Atlético: – Przewodzę ważnej, niezwykłej grupie, która razem ze mną opiera się na pracy każdego piłkarza. Spotkałem się z nimi pięć lat temu i dziś podejście któregokolwiek z nas się nie zmieniło. Piłkarzy nie hamują urazy lub fakt niegrania. To tylko ich napędza i ci, którzy mają jakieś problemy, są pierwsi do pracy na treningach i udowadniania swojej wartości. To niezwykle szlachetna, godna docenienia postawa. Nasze sukcesy to suma wszystkiego po trochu. Każdy z nas identyfikuje się z tym klubem i chce dla niego jak najlepiej.
Przyszłość w reprezentacji Argentyny: – Futbol opiera się na momentach, a mój aktualny to praca w Atlético. Od początku moim założeniem było to, byśmy byli niewygodnym rywalem dla każdego i myślę, że udało nam się to osiągnąć. W żadnej chwili nie uciekam myślami do spraw innych niż te związane z Rojiblancos. Wciąż jest wiele do poprawienia i zrobienia, na tym się skupiam. Reprezentacja nie leży obecnie w kręgu moich zainteresowań.
Przyszłość: – Chwile po finale w Mediolanie nie były łatwe. Przegraliśmy drugi finał, choć zwycięstwo znów było na wyciągnięcie ręki. W takich momentach trzeba zastanowić się nad tym, w jaki sposób kontynuować pracę z piłkarzami, jaki sposób będzie najlepszy na pobudzenie w nich tego, co chcę w nich widzieć. Decyzja o skróceniu kontraktu wynikała z tego, że uważałem to za najlepsze wyjście dla wszystkich zainteresowanych stron. Z wielu stron słyszę, że najpewniej za półtora roku odejdę, ale przecież można podpisać kolejną umowę, chyba że istnieje jakieś prawo zabraniające już kolejnego przedłużenia? Dziennikarze lubią napędzać tanie sensacje i trzeba się z tym pogodzić. Moi bliscy byli pytani, czy poprowadzę Inter i zgodnie odpowiadali, że kiedyś tak i nie ma w tym nic dziwnego. Narracja jest jednak łączona ze słabszymi wynikami i rodzą się plotki, niedomówienia. Najważniejsze są jednak fakty, a te są takie, że pracuje na Vicente Calderón i nie widzę, by miało się to szybko zmienić. Gdy odejdę z Atlético, stanie się to wyłącznie gdy uznam, że to najlepsze rozwiązanie dla klubu.
Źródło: AS