Gdybym chciał znaleźć jedno słowo, którym można byłoby opisać mecz z Chelsea, wówczas miałbym problem. ’Niesamowity’, ’genialny’, ’fantastyczny’ to wyrażenia bardzo mocne, ale jednak chyba niewystarczające. W każdym razie z całym szacunkiem dla naszych rywali wyglądali oni tak, jak gdyby byli przebranymi w koszulki The Blues zawodnikami Athletic Bilbao. Podopieczni Roberto Di Matteo niemalże nie istnieli i w niczym nie przypominali drużyny z pierwszych kolejek Premier League. A Atletico? Rojiblancos po raz kolejny udowodnili jak wiele potrafią osiągnąć maksymalnie się mobilizując. Ambicja i agresja, które zaszczepił w nich Diego Simeone po raz kolejny odniosły sukces. Gwiazda wieczoru? Radamel Falcao. Dwa hat-tricki w cztery dni, z czego ten drugi przyniósł dla Los Colchoneros drugi triumf w Superpucharze Europy w historii klubu z Vicente Calderon.
W stosunku do ostatniego meczu z Los Leones zaszła jedna zmiana w wyjściowej ’11’ – Cristiana Rodrigueza zastąpił Adrian Lopez. Mecz rozpoczął się dość spokojnie. Żadna z drużyn nie starała się inicjować od razu akcji ofensywnych i pierwsze kilka minut to typowe piłkarskie szachy. W 4. minucie po raz pierwszy zagotowało się pod bramką Chelsea. Dobrą prostopadłą podanie otrzymał Filipe, który z lewej strony pola karnego dograł piłkę do Falcao, który zaatakował ją wślizgiem lecz ta uderzyła jedynie w poprzeczkę. 120 sekund później El Tigre już się nie pomylił. Kolumbijczyk otrzymał podanie z głębi pola od Adriana, wyszedł sam na sam z Petrem Cechem, przelobował czeskiego bramkarza i nawet ofiarna próba interwencji Davida Luiza nie zdała się na nic, bowiem futbolówka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki. The Blues wydawali się być zaskoczeni takim obrotem wydarzeń na boisku, ale niemal od razu po wznowieniu gry postanowili ruszyć do ataku. Niestety, podopieczni Di Matteo napotykali niesłychanie skuteczny opór ze strony defensywy Atletico, która grała wręcz bezbłędnie. W 13. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Eden Hazard, ale piłka poleciała daleko obok bramki. Parę chwil potem w niezłej sytuacji znalazł się Adrian, ale po wypuszczeniu sobie piłki uderzył wprost w Cecha. Parę sekund później z lewego skrzydła dośrodkowywał Filipe, a Arda Turan główkował obok bramki. Z każdą chwilą rosła przewaga Rojiblancos, a z kolei Chelsea wydawała się być kompletnie zagubiona. W 19. minucie Anglicy otrzymali drugi cios. Prowadzący piłkę Koke chciał podać do Adriana, jednak piłka ostatecznie trafiła do Falcao, którego nie zdołał uprzedzić Luiz. El Tigre wbiegł z futbolówką w pole karne i z około 13 metrów pięknym technicznym lobem umieścił piłkę w dalszym okienku bramki The Blues nie dając żadnych szans bramkarzowi rywali. Była to niemal kopia pierwszego gola z finału Ligi Europy. Z trybun stadionu słychać już było tylko fanów Los Colchoneros, którzy bez chwili przerwy chóralnymi śpiewami wspierali swoich ulubieńców. Po okresie częstej gry w środku pola znów kilka sytuacji miało Atletico. Najpierw w 28. minucie po bardzo dobrze wyprowadzonej kontrze sam na sam z Cechem znalazł się Gabi, ale czeski golkiper zdołał wybronić strzał hiszpańskiego pomocnika, wybijając piłkę na rzut rożny. Z narożnika boiska dośrodkował Koke, ale Mario Suarez z 14 metrów główkował zbyt lekko. Przewaga Rojiblancos się pogłębiała. W 35. minucie miejsce miała przedziwna akcja. Falcao podał do będącego na spalonym Ardy Turana, ale sędzia boczny nic nie zasygnalizował. Turek wyłożył piłkę do Adriana, któremu pozostało jedynie umieścić ją w siatce. Hiszpan jednak fatalnie skiksował i choć do piłki zdołał jeszcze dopaść do El Tigre, to piłka po główce Kolumbijczyka trafiła tylko w słupek. Los Colchoneros non stop dominowali. Z jednej strony ich defensywa była wręcz nie do przejścia i popełnienie jakiegokolwiek błędu nie wchodziło w grę. Z drugiej strony po każdej nieudanej akcji Chelsea podopieczni Simeone wyprowadzali zabójcze kontry, za którymi nie nadążała obrona naszych rywali. Jedna z takich akcji zakończyła się trzecim golem jeszcze przed przerwą. W 45. minucie z piłką wyszedł Arda Turan, który podholował ją niemal pod same pole karne The Blues, po czym dograł ją na lewą stronę do Falcao, a ten bez żadnych problemów pokonał Cecha. Stało się więc jasne, że tylko katastrofa może odebrać piłkarzom z Vicente Calderon tytuł.
Scenariusz drugiej połowy był łatwy do przewidzenia. Z jednej strony można było mniemać, że Atletico spokojnie dogra ten mecz do końca, a z drugiej, że piłkarze ze stolicy Anglii nie będą w stanie w ciągu 15 minut odmienić diametralnie swojej gry aby jakimś cudem wyrównać. Rzeczywiście, po wznowieniu gry Rojiblancos kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku, a podopieczni Di Matteo tak jak do tej pory nieśmiało i nieskutecznie atakowali. W 50. minucie pierwszy i jedyny swój strzał oddał kompletnie niewidoczny Fernando Torres. Hiszpan płaskim strzałem z 17 metrów posłał piłkę daleko obok słupka. Kilka minut później Cristian Rodriguez wszedł w miejsce Adriana, który nabawił się jakiegoś miejmy nadzieję niegroźnego urazu. W 60. minucie The Blues stracili czwartą bramkę. Z rzutu wolnego z prawej strony boiska dośrodkowywał Koke, piłka w dziwny sposób odbiła się od zawodników stojących w polu karnym, po czym w jej kierunku ruszył Miranda. Brazylijczyk dopadł do niej, uderzył obok Cecha i futbolówka po odbiciu się jeszcze od Gary’ego Cahilla zatrzepotała w siatce. Anglicy byli już kompletnie rozbici. W 68. minucie groźny strzał z 20 metrów tuż obok słupka oddał Oscar. Mimo to w dalszym ciągu Atletico robiło to, na co miało ochotę. Kilkadziesiąt sekund później mało brakowało, a padła by piąta bramka dla Rojiblancos. Z lewej strony boiska dochodzącą piłkę w pole karne Chelsea zagrał Koke. Żaden z piłkarzy jej nie dotknął i gdyby nie swój fantastyczny refleks, Cech musiałby po raz kolejny sięgać po futbolówkę do siatki. Na piętnaście minut przed końcem spotkania podopieczni Di Matteo zdołali strzelić honorowego gola. Z rzutu rożnego wrzucił Lampard i po małym zamieszaniu w szeregach obronnych Los Colchoneros Cahill z 5 metrów uderzył na tyle mocno, że bezrobotny jak dotąd Thibaut Courtois nie miał żadnych szans na jakąkolwiek reakcję. Ta bramka na chwilę pobudziła The Blues, jednak na niewiele się to zdało. W 85. minucie kolejna kontra Rojiblancos mogła się wspaniale zakończyć. Cristian Rodriguez podał do biegnącego lewą stroną Filipe, a ten pobiegł w kierunku pola karnego i oddał strzał, który jednak wybronił Cech. Na krótko przed ostatnim gwizdkiem szczęście po raz kolejny uśmiechnęło się do graczy Chelsea. Znakomite podanie otrzymał stojący w 'szesnastce’ Emre i niemal natychmiast Turek chciał zagrać do stojącego na długim słupku Raula Garcii. Tor lotu piłki wślizgiem przeciął jednak Luiz, po czym futbolówka znów uderzyła w słupek. Krótko po tej akcji sędzia zakończył mecz i CZWARTE TROFEUM NA ARENIE MIĘDZYNARODOWEJ W PRZECIĄGU OSTATNICH DWÓCH LAT STAŁO SIĘ FAKTEM! ATLETICO POWTÓRZYŁO SUKCES Z 2010 ROKU I PO WYGRANIU LIGI EUROPY DOŁOŻYŁO TRIUMF W SUPERPUCHARZE EUROPY. MUCHAS GRACIAS, CAMPEONES!
Skład Atletico: Courtois – Juanfran, Miranda, Godin, Filipe – Gabi, Mario Suarez, Adrian (Cristian Rodriguez 56′), Koke (Raul Garcia 81′), Arda Turan – Falcao (Emre 88′)
Bramki:
0:1 – R. Falcao 6′
0:2 – R. Falcao 19′
0:3 – R. Falcao 45′
0:4 – Miranda 60′
1:4 – G. Cahill 75′