Już w tę niedzielę na Estadio de Balaídos piłkarze Atlético będą starali się zmazać plamę, którą dali przed kilkoma dniami w Azerbejdżanie, ale może być o to niesłychanie trudno. Po niemrawym początku tryby maszyny Juana Carlosa Unzué zaczynają się zazębiać, podczas gdy te w maszynie Simeone wyraźnie zaśniedziały.
Rojiblancos muszą wrócić do wygrywania, jeśli nie chcą wypaść z pierwszej czwórki tabeli LaLiga. Odjechać może im rozpędzona Valencia, a za plecami czai się zawsze groźna Sevilla. Celta zaś zdołała naprostować swoją trudną sytuację z początku sezonu. Do miejsca gwarantującego grę w Lidze Europy traci zaledwie 3 punkty.
W ostatnim meczu ligowym Atlético zremisowało z Barceloną 1-1. Mimo dobrego początku, nie udało się dociągnąć prowadzenia do końca, co pozostawiło spory niedosyt. Nasi niedzielni rywale w ostatniej kolejce zmierzyli się z Las Palmas. Celestes zdołali odnieść efektowne zwycięstwo 2-5 mimo czerwonej kartki dla Rubéna Blanco w 52 minucie.
Ostatnimi czasy Rojiblancos mają ogromne problemy w ofensywie. Ostatnie pięć meczów przyniosło zaledwie 4 strzelone gole. Na przeciwległym biegunie pod tym względem znajduje się Celta, która ze strzelaniem bramek nie ma żadnego problemu, a jej ostatnie wyniki mogą sugerować otwarcie sekcji hokejowej. W ostatnich pięciu meczach zdobyli aż 14 goli. A co jeszcze słychać w obozie rywala? Oto kilka kluczowych kwestii dotyczących drużyny z Vigo:
Wysoka forma Maxiego Gómeza.
Nowa strzelba Celty Vigo od początku sezonu zaskakuje skutecznością. Urugwajski napastnik jest niezwykle pewny w sytuacjach podbramkowych oraz dysponuje świetną techniką strzału, co przyniosło mu już 5 bramek w obecnym sezonie, czyli dokładnie tyle samo co żółtych kartek. Słabość do żółtego jest jedną z jego największych wad i już widoczne są tego skutki. W ostatnim meczu pod nieobecność zawieszonego Maxiego drużyna Celty spisała się nad wyraz dobrze, co może zdestabilizować jego pozycję w zespole. W każdym razie nie jest on jedyną opcją.
Wreszcie groźni ze stałych fragmentów gry.
Przyjście Juana Carlosa Unzué wyraźnie poprawiło skuteczność Celty po zagraniach ze stojącej piłki. Pochodzący z Nawarry trener podczas pracy w Barcelonie kojarzony był głównie z opracowywania właśnie tego elementu. W obecnym sezonie drużynie z Vigo udało się w ten sposób zdobyć już 5 bramek (drugi wynik w lidze). A wszystko to podczas gdy w drużynie Celestes niezmiennie panuje deficyt wysokich zawodników (śr. wzrostu z ostatniego meczu to 176,7cm). To pokazuje jak świetną pracę wykonuje były asystent Luisa Enrique.
Bezproduktywność IagoAspasa na skrzydle.
Liderowi Celestes wyraźnie nie służy gra na boku formacji ofensywnej. W obecnym sezonie w meczach właśnie na tej pozycji nie strzelił żadnej bramki i zanotował tylko jedną asystę. Gdy w ostatniej kolejce pod nieobecność zawieszonego Maxiego Gómeza dostał szansę bliżej pozycji numer 9, od razu popisał się hat-trickiem.
Obrona jak dach na Balaídos.
Celta w ostatnim okienku wolała skupić się na sprowadzaniu ofensywnych zawodników, niż poczynić wzmocnienia defensywy. W efekcie bocznym obrońcom brakuje naturalnych zmienników, a tym środkowym jakości (bocznym coraz częściej też). W ostatnim meczu z Las Palmas kontuzjowanego Hugo Mallo na prawej obronie musiał zastępować środkowy pomocnik Daniel Wass. 13 goli straconych i 2 czyste konta. To bilans Celty z dotychczasowych ośmiu kolejek LaLiga.
Bilans meczów z Celtą:
Wyjazd: 25 zwycięstw, 12 remisów, 21 porażek
Łącznie: 70 zwycięstw, 20 remisów, 27 porażek
GŁOS Z GALICJI
Tomasz Pietrzyk (Redaktor magazynu „¡Olé!”, prywatnie kibic Celty i Deportivo):
Mimo że lato było wyjątkowo spokojne w Vigo, Celta przeszła metamorfozę. Do klubu zawitał nowy trener, wizjoner, specjalista od rozrysowywania stałych fragmentów, ale przede wszystkim kontynuator myśli, jaką Galisyjczycy podążają od dłuższego czasu. Juan Carlos Unzué, niedawny asystent Luisa Enrique (notabene też byłego trenera Celty) w Barcelonie wziął na siebie odpowiedzialność za Celtę z całym dobrodziejstwem inwentarza. A po Toto Berizzo został on wyjątkowo spory.
Nikt nie ma wątpliwości, że dzisiejszy szkoleniowiec Sevilli był jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym opiekunem Celty w historii klubu. Ale sukces, na który pracował przez ponad dwa lata, czyli półfinał Ligi Europy, niejako okupił swoim autorytetem szkoleniowym. Im dalej dochodzili Celestes, tym więcej braków wychodziło na wierzch. Na przykład zbyt krótka ławka rezerwowych. Berizzo w swoim ostatnim sezonie w Vigo, na przekór konserwatyzmowi, którego trzymał się przez pierwsze dwa lata na Balaídos, mocno uwierzył w możliwości zawodników rezerwowych. Ale ich występy w końcówce sezonu pokazały im miejsce w szeregu. Jasne, można zauważyć, że przed rokiem Celta pierwszy raz od dekady zagrała na trzech frontach i musiała zaufać rotacjom, ale jest to krótkowzroczna obserwacja, jeżeli dodamy, że nie wyciągano wniosków ze słabych występów w lidze. Argentyńczyk – w mojej ocenie – sam sobie wiązał sznur na szyi, momentami na siłę wypychał zawodników na odpoczynek. Dochodziło do takich paradoksów, że wypoczęty zawodnik miał siłę biegać, ale kompletnie nie czuł gry (vide pierwszy półfinał LE z Manchesterem United). Do tego defensywa pozostawiała wiele do życzenia. 69 straconych goli – to najwięcej odkąd Celestes wrócili do La Liga w 2012 roku. O tym niewielu słyszało, ale Toto w klubie przy życiu trzymała Liga Europy. W niej poszedł va banque i tym oddalał zagrożenie zwolnienia z pracy. Prezydent Carlos Mouriño zawsze twardo stał za nim, ale myślę, że i jemu skończyłaby się cierpliwość, gdyby Celta odpadła – powiedzmy – w 1/16 albo 1/8 finału LE, a potem dalej ciągnęła kiepską serię w Primera División.
Tym bardziej doceniam klasę Berizzo, który (chyba wyczuwając, że więcej nie wyciśnie z Celestes) sam odszedł, jeszcze w świetle sukcesów, bo obiektywnie patrząc zostawił w spadku również wiele dobrego. Teraz przyszły rządy Unzué, ale czy ten były bramkarz jest rzeczywiście kontynuatorem Toto? Moim zdaniem nie. Albo inaczej – jest kontynuatorem ofensywnej i widowiskowej filozofii zespołu, ale nie jest prawowitym sukcesorem futbolowych wyznań Argentyńczyka. Pamiętajmy, że Berizzo to zapalony „bielsista”, podczas gdy Unzué znacznie bliżej do „barcelonismo”. Nie będę szczegółowo wyjaśniał różnic między tymi futbolowymi „programami”, ale w oczy rzuca się jedna w drużynie hiszpańskiego szkoleniowca (o której zresztą sam informował). Ciężar gry zdecydowanie przeniósł się do drugiej linii, podczas gdy u Toto najważniejsze akcenty były rozpisane w ataku. Nie ma chyba przypadku w tym, że Celta a’la Unzué na boisku prezentuje się słabo, gdy środek pola nie funkcjonuje najlepiej. Dlatego też fatalnie rozpoczęła się ligowa przygoda tego trenera, choć każdy kto oglądał wówczas spotkania Celestes wiedział, że to w końcu ruszy z kopyta.
Dzisiaj Celta, po trzech porażkach w pierwszych czterech kolejkach Primera División, wróciła na optymalne tory, czego dowodem ostatni miesiąc. Od potyczki z Eibarem piłkarze z Balaídos zachwycają, choć pewne maniery pozostały. Wysoko zremisowany mecz z Gironą kolejny raz obnażył słabość obrony, dwie bramki Las Palmas w doliczonym czasie gry podważyły koncentrację zawodników, z kolei Eibar, mimo że dostał łupnia, napsuł wiele krwi. Jeśli więc miałbym wskazać na słabe strony Celty, to bez wątpienia postawiłbym na te powyżej. Nawet Maxi Gómez, który wyważył drzwi do La Liga, jest irytujący – w ciągu siedmiu kolejek skolekcjonował pięć, w większości niepotrzebnych żółtych kartek i już zaliczył pierwszą pauzę. Inni najlepsi na boisku? Pione Sisto. Duńczyk od początku kampanii nie schodzi poniżej wysokiego poziomu i dzisiaj według mnie jest najlepszym zawodnikiem klubu. Do tego dorzucił sporo asyst i powierzono mu stałe fragmenty gry. Do niego dorzucam jeszcze Stanislava Lobotkę, którego charakterystyka jest bardzo zbliżona do Augusto Fernándeza. Słowak jest „tempomatem” jakiego brakowało od czasów odejścia do Atleti właśnie Augusto. Niezmordowany i nie odstawiający nogi Pablo Hernández znakomicie uzupełnia to trio. Mógłbym jeszcze na siłę wskazać na Iago Aspasa, ale jemu nie służy gra na skrzydle. Niemniej w ostatniej kolejce, pod nieobecność Maxiego Gómeza znów był dziewiątką i zapakował hat tricka ekipie Las Palmas.
Patrząc na Celtę w perspektywie kilku ostatnich sezonów, bez znaczenia z jakim trenerem, przed spotkaniem z Atlético przeżywam deja vu. Zazwyczaj w tej fazie sezonu rozpędzeni Celestes rozjeżdżają przeciwnika z topu (za takiego uważam Atleti), a potem zapadają w sen zimowy. Tak było przed trzema laty, kiedy w „picku” formy zawodnicy Berizzo pokonali Barcelonę na Camp Nou, a potem nie potrafili zwyciężyć w kolejnych dziesięciu pojedynkach. Z kolei przed rokiem też pobawili się z Barceloną i wygrali 4:3 po to, żeby za tydzień zgarnąć od Villarrealu 0:5 i później grać w kratkę. Zatem starcie z Rojiblancos to będzie swoisty wóz albo przewóz.
FORMA
Celta
Las Palmas – Celta 2-5 (LaLiga, 16 października)
Celta – Girona 3-3 (LaLiga, 29 września)
Eibar – Celta 0-4 (LaLiga, 24 września)
Celta – Getafe 1-1 (LaLiga, 21 września)
Espanyol – Celta 2-1 (LaLiga, 18 września)
Atlético
Qarabağ – Atlético 0-0 (Liga Mistrzów, 18 października)
Atlético – Barcelona 1-1 (LaLiga, 14 października)
Leganés – Atlético 0-0 (LaLiga, 30 września)
Atlético – Chelsea 1-2 (Liga Mistrzów, 27 września)
Atlético – Sevilla 2-0 (LaLiga, 23 września)
PRZEWIDYWANE SKŁADY:
Celta:
Do końca nie było wiadomo, czy Emre Mor i Hugo Mallo zdążą się wyleczyć, jednak obaj znaleźli się w kadrze. Natomiast Unzué nie może skorzystać z kontuzjowanego Facundo Roncaglii oraz z zawieszonego Rubéna Blanco. Absencja bramkarza będzie dla Atleti sporym ułatwieniem, bowiem Sergio Álvarez jest słabszym bramkarzem.
Atlético:
Diego Simeone nie będzie mógł skorzystać z Yannicka Carrasco oraz, co gorsza, z Koke. obaj nabawili się drobnych urazów. Uznanie w oczach trenera zyskał Kévin Gameiro, który najprawdopodobniej po raz drugi z rzędu i po raz drugi w tym sezonie wyjdzie w podstawowej jedenastce.
TRANSMISJA W TV
Eleven Extra, godzina 16:10; komentować będą Marcin Pawłowski i Marcin Gazda.
Oglądaj mecze Atlético Madryt wyłącznie w ELEVEN SPORTS!