Jako trener Chelsea siedem lat temu rozbił Atlético na Stamford Bridge (4-0) i zremisował na Vicente Calderón (2-2). Jako szkoleniowiec Realu wygrał tylko cztery z trzynastu derbów Madrytu, zwyciężając jednak w tych najważniejszych – w finale Ligi Mistrzów w maju 2014 roku. Teraz, już jako opiekun Bayernu, Carlo Ancelotti znów będzie miał okazję zmierzyć się z Rojiblancos, bowiem los skojarzył ze sobą oba kluby w jednej grupie Ligi Mistrzów.
Patrzysz na to starcie z chęcią rewanżu?
– Nie, w ogóle. Chcę po prostu wrócić do Madrytu, co nastąpi już za niecałe cztery tygodnie. Nic więcej. Chcę znów zmierzyć się z Atlético. Wiem, że to będzie trudny mecz. Pod wodzą Simeone nikomu nie gra się z nimi łatwo. Uwielbiam grać takie mecze, które są ekscytujące i naładowane napięciem, presją. Jestem świadomy, że wygranie z Atlético nie będzie prostym zadaniem.
To zabawne, ale jako trener Realu to właśnie przeciwko Atlético przeżyłeś swoje zarówno najlepsze, jak i najgorsze chwile. Mam rację?
– Racja. La Décima była czymś wspaniałym, wyjątkowym. Było to czymś porównywalnym jedynie do pierwszego zdobytego przeze mnie Pucharu Europy. Ogromne przeżycie, pełne całej gamy emocji, ale nie tylko z uwagi na okoliczności jej zdobycia. Również dlatego, że tamten zespół stanowił jedność, miał ogromną wiarę w zwycięstwo. Późniejsze 0-4 na Calderón było czymś odwrotnym. Nie graliśmy wtedy dobrze, choć we wcześniejszych miesiącach szło nam znakomicie. Brakowało nam pięciu podstawowych graczy. Wypadli Ramos, Pepe, Marcelo, Modrić i James. Tamto spotkanie zaczęło się źle, a skończyło jeszcze gorzej.
Jak to jest mierzyć się z Atlético?
– Moje wszystkie dotychczasowe potyczki z nimi były niezwykle trudne i te, które są przede mną z pewnością też takie będą. Finał Ligi Mistrzów był ogromnym wyzwaniem, ćwierćfinał kolejnej edycji również. Wygraliśmy 1-0 po golu Chicharito w końcówce, ale tamta rywalizacja kosztowała nas dużo energii, sił i walki.
Czego oczekujesz od meczu na Calderón?
– Zwycięstwa. Nigdy nie wygrałem na tym stadionie. Nie udało mi się to ani z Chelsea, ani z Realem. Bayern wie, w jaki sposób gra Atlético, bo dopiero co mierzył się z tą ekipą w półfinale Ligi Mistrzów. Wszyscy doskonale to pamiętają.
Simeone nie zaliczy początku sezonu do udanych.
– Tak się wydaje, ale takie rzeczy zawsze przytrafiają się podczas długiego i wymagającego sezonu. Można nie wygrać dwóch pierwszych meczów, ale to jeszcze nic złego, nic się nie dzieje.
Zdajesz się rozumieć, że z reguły trenerzy w najlepszych klubach sprawdzają się przez dwa lata. Simeone w Atlético spędził już dużo czasu…
– To zależy. Czasem wszystko, co najlepsze, przychodzi na przestrzeni pierwszych dwóch lat, czasem nie. Zawsze trzeba patrzeć na to, co jest teraz. A teraz Simeone jest dla Atlético bardzo ważny.
Nie odrzucasz możliwości powrotu do Realu. A czy wróciłbyś do Hiszpanii, by trenować Atlético lub Barcelonę?
– Nie, nigdy nie poprowadzę tych zespołów. Szanuję historię i nigdy nie mógłbym poprowadzić Atlético. Tak samo jako Milanista nigdy nie usiądę za sterami Lazio lub Interu. Respektowanie historii jest ważną częścią mojej kariery. Szanuję Atlético i Barcelonę za ich osiągnięcia, ale nigdy nie będę ich trenerem. Pracowałem dwa lata w Realu i muszę się zachowywać jak na Madridistę przystało.
Obecne Atlético to tylko Griezmann?
– Nie, to coś znacznie więcej. Poza nim, jest to zespół niezwykle dobrze zorganizowany, będący konkurencyjnym na każdym polu gry – w defensywie, w ofensywie, przy stałych fragmentach gry. To nie tylko Griezmann. Kiedy mierzysz się z Atlético, musisz zdawać sobie sprawę, że walczysz z całą drużyną. To był jeden z największych problemów gdy z nimi graliśmy. Rojiblancos to nie jeden zawodnik, ale jedna, zgrana ekipa.
Bayern trzy razy z rzędu odpadał ostatnio w półfinale Ligi Mistrzów. Jaki jest cel na te rozgrywki?
– Zwycięstwo. Za każdym razem o wszystkim decydowały detale, małe błędy. Chcemy zaprezentować się w najlepszy możliwy sposób, dotrzeć do finału i go wygrać.
Jaką rolę w tegorocznej Lidze Mistrzów odegra Atlético?
– Jest wśród sześciu ekip, które mogą ją wygrać. Nie mam co do tego wątpliwości. W ostatnich trzech sezonach dwa razy grali w finale, teraz też ich na to stać.
Źródło: MARCA