Debiut Cholo Simeone w Maladze nie był porywającym widowiskiem, ale kibice Colchoneros po bezbramkowym remisie mają trochę więcej powodów do zadowolenia niż gospodarze.
Malaga przystępowała do tego meczu z pozycji – mimo wszystko – faworyta i to na jej barkach spoczywał ciężar prowadzenia gry. Atleti ochoczo z tego skorzystało, skupiając się na bronieniu dostępu do własnego pola karnego. Drużyna Pellegriniego od początku przejęła inicjatywę stworzyła parę niezłych sytuacji. Aktywny był zastępujący Joaquina Buonanotte, groźnie głową uderzał Rondon. Ale piłka do bramki Curtois nie wpadła, Atletico poczuło się trochę pewniej i ataki gospodarzy zaczęły stopniowo tracić na sile.
Po pierwszej połowie wrażenie było takie, że Pellegrini, jeśli chce ten mecz wygrać, musi jeszcze czymś Cholo Simeone zaskoczyć, bo dotychczasowy plan zwyczajnie się nie sprawdził. Boczni pomocnicy Malagi mają zwyczaj schodzić do środka, zostawiając przy linii miejsce dla bocznych obrońców. Sami jednocześnie gubią krycie i stwarzają przewagę liczebną w środku boiska. Ale Atletico dość łatwo radziło sobie z taką taktyką, bo grało de facto trzema środkowymi pomocnikami.
Nominalnie, Cholo ustawił swoją drużyną w kształt 4-2-3-1, ale Juanfran (prawy skrzydłowy), gdy Atletico broniło, trzymał się bliżej Tiago i Gabiego (obrazek) grających w roli piwotów, niż ofensywnych Diego czy Falcao. Diego i Salvio też wracali do pomocy, więc Atleti broniło dwoma zsynchronizowanymi rzędami: czterech obrońców i pięciu pomocników1. Kiedy więc Buonanotte czy Isco ścinali ze skrzydeł, mieli dużo mniej miejsca niż zwykle.
Różnicę w ustawieniu Juanfrana w stosunku do grającego na drugim skrzydle Salvio widać na mapce:
Juanfran nie tylko spędzał na własnej połowie tyle czasu, co poza nią, ale też broniąc, często opuszczał boczną linię i schodził do środka. Mniej więcej w tym miejscu, w którym skrzydłowi Malagi wykonywali swój manewr, próbując zgubić krycie (czerwona ramka na mapce). W ataku miał już zadania typowego skrzydłowego, co także widać na grafice. Jego obecność w składzie była małą niespodzianką, ale ponieważ ten były piłkarz Osasuny bywał już w tym sezonie prawym obrońcą, Simeone chciał pewnie wykorzystać jego wszechstronność i lepiej zabezpieczyć kluczową strefę boiska.
Dla porównania, Salvio konsekwentnie trzymał się linii, jak na skrzydłowego przystało. Rzadziej też, i nie tak głęboko, wracał na własną połowę.
Statystyka strzałów z tego meczu była wyrównana, ale o ile początek należał do gospodarzy, w drugiej połowie dużo więcej z gry mieli goście. Malaga oddała tylko jeden strzał2) w ostatnich trzydziestu minutach, Atletico trzy (jeśli dodać strzały zablokowane, Atleti wygrywa 7-1). I to Boquerones z pewnością bardziej cieszyli się, że mecz się już skończył. Ich arsenał wyczerpał się dość szybko i nie było widać pomysłu, na to, jak dobrać się do skóry Colchoneros.
Niestety dla gospodarzy, Pellegrini nie zmienił nic w swojej taktyce, pomocników zastępował pomocnikami, napastników napastnikami. Malaga stwarzała więc coraz mniejsze zagrożenie pod bramką Curtois, tymczasem Atletico z czasem krzepło i grało trochę odważniej. Po przerwie Cholo nakazał drużynie atakować gospodarzy już na ich połowie, skutecznie oddalając grę od własnej bramki. Wciąż nie było to nastawienie ofensywne, ale Simeone wyraźnie chciał wywieźć z La Rosaleda zwycięstwo, jeśli okazja by się nadarzyła. I gdyby Diego, na pięć minut przed końcem mając dużo miejsca w polu karnym, uderzył celniej, wieczór ułożyłby się dla trenera-debiutanta idealnie.
MALAGA. CAZORLA ROBI ZA DWÓCH, JUANMI JEST, JAKBY GO NIE BYŁO
Pellegrini po raz kolejny wystawił Cazorlę w roli środkowego pomocnika, prawdopodobnie po to, żeby zwiększyć siłę ofensywną drużyny. Ale podobnie jak w meczu z Valencią, nie przyniosło to efektu i drużyna raz jeszcze mecz skończyła z zerem po stronie zdobyczy bramkowej. Atletico co prawda nie wykorzystało tego, że Toulalan był osamotniony w ochranianiu linii obronnej, bo samo grało zbyt defensywnie. Pytanie jednak brzmi, czy gdy Malaga nie strzela bramek, dobrym pomysłem jest ustawianie (przynajmniej nominalnie) najlepszego strzelca tak daleko od pola karnego rywala.
Santi, który strzelił dotąd dwa razy więcej goli niż którykolwiek napastnik Malagi, był najlepszym ofensywnym zawodnikiem Malagi w tym meczu, ale nie oddał nawet jednego celnego strzału. Nawet jego rzuty wolne, choć wykonywane z wymarzonych pozycji, kończyły się strasznymi pudłami. Możliwe, że gdy zaczyna on mecz cofnięty do drugiej linii, nie starcza mu sił, żeby jednocześnie zachować typową dla siebie skuteczność w ataku. Santiemu jeszcze przed przerwą pot dosłownie lał się z twarzy, a końcówkę meczu obejrzał z ławki rezerwowych, zmieniony przez Apono.
Z problemem Cazorli wiąże się też sprawa Juanmiego. Młodziutki napastnik nie dał się zauważyć przez cały mecz. Wykonał zaledwie 9(!) podań i oddał jeden strzał (niecelny). Jeśli spojrzeć na mapkę uśrednionych pozycji piłkarzy Malagi, widać, że Juanmi dubluje się z Cazorla. Można więc zasadnie zapytać, jaką rolę drugi napastnik w ogóle wykonuje w składzie Malagi. Na tej pozycji Pelle próbował już paru zawodników, ale żaden nie przekonuje. Być może lepiej było by mu grać jednym napastnikiem, a w roli mediapunta ustawić Cazorlę.
ATLETICO STAWIA NA DEFENSYWĘ. Z NIEZŁYM SKUTKIEM
Z racji defensywnego nastawienia, o którym już wspomniałem, Falcao i asystujący mu pomocnicy nie mieli wielu okazji do popisów. Często w swoich akcjach byli osamotnieni i skazani na indywidualne pojedynki. Niektórzy kibice Atleti narzekali, że Cholo nie znalazł w składzie miejsca dla Turana, który jest skrzydłowym wybitnie utalentowanym. Przy założeniu, że Juanfran grał ze względu na dodatkowe obowiązki defensywne, zastanawiam się, czy Simeone nie postawił na Salvio dlatego, że zwyczajnie lubi otaczać się rodakami… To chyba nie przypadek, że Buonanotte, pierwszy (ale dziś już niedoszły) cel transferowy debiutanta z Vicente Calderon też jest Argentyńczykiem.
W każdym razie, co Colchoneros stracili w tym meczu na sile ofensywnej, zyskali w obronie. Czyste konto i dobra postawa całej defensywy z pewnością optymistycznie nastraja kibiców. Punkt zarobiony w Maladze jest dopiero drugim zdobytym przez Atleti na wyjeździe w tym sezonie. Dotąd, drużyny mające tak mizerny dorobek poza własnym stadionem zawsze z La Liga spadały, ale po sobotnim meczu można przewidywać, że w drugiej rundzie Rojiblancos będą przywozić z wojaży znacznie więcej punktów niż dotąd. Strefa spadkowa nie powinna więc ich straszyć.
Pozostaje pytanie, jaki styl Simeone będzie preferować w meczach u siebie, gdzie właściwie z każdym wypada mu grać nie o jeden punkt, ale o trzy. Wydaje się, że dbałość o szczelną defensywę pozostanie priorytetem Argentyńczyka, który może przecież liczyć na naprawdę duże pokłady talentu w przodzie. Z czasem, gdy drużyna przyswoi jego koncepcję gry, być może zobaczymy bardziej ofensywne Atletico (a może nie zobaczymy).
Tymczasem Cholo szuka wzmocnień na pozycji defensywnego pomocnika. Wbrew moim przewidywaniom z zapowiedzi, Gabi jednak zagrał od początku, ale nie zmienia to faktu, że prócz Assuncao, w kadrze Atletico nie ma piwota z prawdziwego zdarzenia. Plotki transferowe wspominały na razie Mahammadou Diarrę i Dereka Boatenga. Ten drugi przydałby się chyba dużo bardziej niż pierwszy, raczej już piłkarski emeryt.
WNIOSKI
Nowy trener w Atletico pokazał, że ma jasny pomysł na to, jak drużyna ma wyglądać, a gdy jest pomysł, to można wokół niego jednoczyć piłkarzy. Przyzwoity rezultat, jakim jest remis, doda drużynie i fanom trochę spokoju, a tego ostatnio na Calderon bardzo brakowało. Pierwszą kolejkę roku Simeone zaliczy więc na plus. Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia, jakie ambicje jeszcze Atletico ma na ten sezon, bo w wersji optymistycznej, puchary wciąż pozostają w jego zasięgu. Do tego musi jednak pokazać, że umie nie tylko bronić, ale też zdobywać gole.
Marca określiła Ateltico Simeone jako bardziej poważne niż dotąd. I faktycznie, wydaje się, że z drużyną Cholo, czołówka ligi będzie musiała się bardziej liczyć.
Malaga tylko potwierdziła uprzednie podejrzenia. Pellegrini nie ma żadnego planu B, gdy koncepcja sprzed meczu zawodzi. Ani w postaci rezerwowych zdolnych odwrócić losy meczu, ani korekty taktyki, by zaskoczyć dobrze zorganizowanego i przygotowanego rywala. Jeśli za dwa tygodnie Malaga nie pokona Barcelony (a trudno się spodziewać, że pokona), skończy rundę bez zwycięstwa nad drużyną z pierwsze siódemki.
Zespół Pellego zajmuje co prawda szóste miejsce, więc w zasadzie, wszystko idzie zgodnie założeniami klubu. Problem w tym, że Malaga ma większe ambicje niż bycie silną słabością rywali. Kolejnym krokiem dla niej musi być rzucenie wyzwania drużynom podobnym jej potencjałem, o Realu i Barcelonie nie wspominając. Bezradność wobec dopiero wstającego z kolan Ateltico nadzieją nie napawa, co potwierdziły szmery niezadowolenia na La Rosaleda w sobotni wieczór po końcowym gwizdku.
1) Na grafice ustawienie Atleti wygląda na 4-3-3, ale faktycznie Diego i Salvio grali bardziej cofnięci niż Falcao, bardziej w kształcie 4-3-2-1
2) Wszystkie cyferki, o ile nie zaznaczone inaczej, z WhoScored.com
CICHONIO
HAYLIGA.pl