Cóż to był za mecz! Na pewno nikt z kibiców nie spodziewał się takiego widowiska. Ciężko znaleźć określenie dobrze opisujące to starcie, ale z pewnością swój stempel odbił na nim niestety sędzia. Co prawda obwinianie go za końcowy rezultat byłoby spory nadużyciem, ale w jednej z sytuacji powinien chyba zachować się zupełnie inaczej, choć faktem jest, że przepisy zmieniają się ostatnio w sposób bardzo dynamiczny. W ogólnym rozrachunku Atletico Madryt wygrało z Betisem 4:2 i nie ma wątpliwości, że Rojiblancos byli drużyną lepszą. Dzięki zdobytym 3 punktom klub z Vicente Calderon awansował na 2. miejsce w tabeli, a strzelone dziś dwa gole pozwoliły Radamelowi Falcao objąć prowadzenie w klasyfikacji najlepszych strzelców.
W wyjściowej ’11’ Diego Simeone dokonał kilku zmian w porównaniu z meczem z Realem Valladolid. W bramce kontuzjowanego Thibauta Courtoisa zastąpił Sergio Asenjo. Z kolei w miejsce Koke i Diego Costy pojawili się Raul Garcia i Cristian Rodriguez. Przez początkowy okres pierwszej połowy sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. Oba zespoły bardzo dobrze spisywały się w defensywie, jednocześnie dość dużo faulując i notując wiele niedokładności. W 5. minucie z rzutu wolnego z około 17 metrów nad bramką uderzał Gabi. Na następną groźną sytuację trzeba było trochę poczekać. Co prawda Asenjo wyłapał kilka dośrodkowań, a Casto dobrze wypiąstkował wrzutkę Ardy Turana z rzutu rożnego, ale żadna z tych interwencji nie wymagała wysiłku. Dopiero w 23. minucie kolejny strzał na bramkę Betisu oddało Atletico, ale golkiper gospodarzy bez problemu złapał piłkę po tym, jak z dystansu zaskoczyć go próbował wspomniany wcześniej El Turco. Od tego momentu mecz stał się jednak o wiele bardziej interesujący, co poskutkowało okazjami do zdobycia bramek. Po 25 minutach gry dość niespodziewanie na prowadzenie wyszli Los Verdiblancos. Po rzucie rożnym przy piłce w lewym sektorze boiska znalazł się Salvador Agra, który dośrodkował w pole karne Rojiblancos, a tam najpierw Miranda nie zdołał skutecznie przeciąć tej wrzutki, Ruben Castro również nie zdołał trącić piłki, a w tym wszystkim zagubił się także Asenjo, który do końca nie wiedział czy powinien wyjść z bramki czy też w niej zostać i ostatecznie tylko patrzył jak piłka wpada do siatki przy dalszym słupku. Kilkadziesiąt sekund później hiszpański bramkarz nieco się zrehabilitował, broniąc groźny strzał Castro, na którego obrońcy Los Colchoneros ustawili nieudaną pułapkę ofsajdową. Chwilę później było już 1:1. Dobre podanie otrzymał stojący w 'szesnastce’ gospodarzy Raul Garcia, po czym kopnął ją mocno w kierunku dalszego roku bramki, a tam skutecznym wślizgiem piłkę do bramki z najbliższej odległości posłał Falcao, którego nie upilnował Damien Perquis. Po tych golach spotkanie rozgrywane było w o wiele szybszym tempie niż na początku. Niecelnymi strzałami popisywali się Raul Garcia i Cristian Rodriguez. W 36. minucie bardzo mocno z powietrza uderzał Ruben Perez i pomimo kłopotów (podobnych do tych jakie w niedzielę miał Courtois) Asenjo zdołał ostatecznie złapać piłkę zanim ta wpadła do bramki. Kilka chwil potem swoje wielkie chwile miał również bramkarz Betisu. Najpierw w świetny sposób obronił ekwilibrystyczny strzał Garcii z 7 metrów, a kilkadziesiąt sekund później zatrzymał Falcao w sytuacji, w której wydawało się, że Kolumbijczyk bez problemu umieści piłkę w siatce, bowiem El Tigre stał ledwie kilka metrów przed bramką i huknął z całej siły. W tej sytuacji okazało się to jednak za mało na to, by pokonać Casto. Gdy wszystko wskazywało na to, że na przerwę drużyny zejdą przy wyniku 1:1, niespodziewanie po raz drugi na prowadzenie wyszli Los Verdiblancos. Z lewej strony pola karnego dobrą akcją popisał się Juan Carlos, który zbiegł do linii końcowej i chciał wzdłuż bramki posłać płaską piłkę do dobrze ustawionych kolegów, ale kryjący go Juanfran podbił piłkę na tyle nieszczęśliwie, że to przelobowała stojącego przy krótkim słupku Asenjo i wpadła do siatki.
W przerwie Simeone zdjął Diego Godina i wpuścił w jego miejsce Catę Diaza. Ciężko stwierdzić, co było przyczyną tej decyzji, bowiem Urugwajczyk nie prezentował się źle i nie sprawiał wrażenia, że dopadł go jakiś uraz. W każdym razie drugie 45 minut rozpoczęło się dla Atletico w wymarzony sposób. W 47. minucie w polu karnym Betisu wychodzącego na czystą strzelecką pozycję Falcao sfaulował Perquis. Za to przewinienie obrońca reprezentacji Polski otrzymał czerwoną kartkę i nie dość, że osłabił swój zespół, to jeszcze podarował gościom rzut karny. Do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł sam poszkodowany i bez problemów umieścił ją w siatce, całkowicie myląc Casto. Parę chwil później El Tigre zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Diego Costa. Jak pokazały telewizyjne kamery była to decyzja podjęta z myślą o oszczędzaniu Kolumbijczyka, którego na ławce rezerwowych mogliśmy zobaczyć z okładem lub opatrunkiem na lewym udzie. Mimo wszystko trzeba przyznać, że Cholo trafił z tą zmianą, bowiem dwie minuty po zameldowaniu się na murawie Costa zdobył bramkę na 3:2 dla Los Colchoneros. Z rzutu rożnego piłkę dośrodkował Arda Turan, a Mario Suarez przedłużył ją na długi słupek na tyle skutecznie, że pierwszy dopadł do niej brazylijski napastnik Atletico i z bliskiej odległości nie dał żadnych szans bramkarzowi rywali. Od tej chwili podopieczni Simeone niemal całkowicie zdominowali mecz, choć z upływem kolejnych minut coraz częściej tracili koncentrację tak, jakby nie wiedzieli co robić w sytuacji, gdy prowadzą i gdy mają przewagę jednego zawodnika. O dziwo sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej w 77. minucie, kiedy to kontrowersyjną decyzję podjął sędzia. Co prawda do tego momentu na boisku nie działo się wiele, gra toczyła się głównie w środku pola i nawet jeśli Betis chciał wyrównać, to nie potrafił przedostać się pod pole karne Rojiblancos, to gdy w końcu stworzył sobie sytuację – został ukarany. Po wrzutce z głębi pola piłkę na klatkę piersiową przyjął wprowadzony Joel Campbell, po czym ta odbiła się najpierw od ręki Filipe, a zaraz potem od dłoni gracza gospodarzy. Sędzia pokazał pomocnikowi Los Verdiblancos żółtą kartkę, którą była już jego drugą, w konsekwencji czego podopieczni Mela kończyli mecz w '9′. Ciężko stwierdzić, czy nie powinno być decyzji odwrotnej, czyli upomnienia dla brazylijskiego lewego obrońcy gości i rzutu karnego dla Betisu. Faktem jest jednak to, że o ile piłka od reki Filipe odbiła się przypadkiem, o tyle Campbell wykonał już do niej zdecydowany ruch. Czasu się jednak nie cofnie, a gra toczyła się dalej. Na nieszczęście dla Atletico minuty upływały bardzo wolne i w szeregach Los Colchoneros dochodziło coraz częściej do głupich pomyłek i błędów, które wykorzystać próbowali gospodarze. W 87. minucie z 40 metrów Ruben Castro próbował przelobować wysuniętego z bramki Asenjo, ale nieznacznie się pomylił. Podopieczni Simeone ograniczali się do prób przetrzymywania piłki i ewentualnie co jakiś czas uderzali z dystansu, ale bez większego skutku. W ostatniej minucie doliczonego czasu zdołali jednak strzelić czwartego gola. Zrezygnowanych piłkarzy Betisu akcją na lewej stronie dobił Arda Turan, który wrzucił ją w pole karne, a tam kompletnie niepilnowany i niekryty Raul Garcia posłał ją do siatki obok bezradnego Casto.
Następny mecz już w niedzielę. Atletico zmierzy się na wyjeździe z Espanyolem i będzie to kolejny ważny test dla ekipy z Vicente Calderon. Jeśli Rojiblancos chcą utrzymać fotel wicelidera, to muszą postarać się o kolejne zwycięstwo. Póki co trzeba oficjalnie i głośno powiedzieć, że Los Colchoneros rozpoczęli obecny sezon tak dobrze, jak jeszcze nigdy w XXI wieku i oby tak było już do ostatniego spotkania.
Skład Atletico: Asenjo – Juanfran, Miranda, Godin (Cata Diaz 46′), Filipe – Gabi, Mario Suarez, Raul Garcia, Cristian Rodriguez (Koke 70′), Arda Turan – Falcao (Diego Costa 53′)
Bramki:
1:0 – S. Agra 26′
1:1 – R. Falcao 28′
2:1 – Juanfran 45+1′ (sam.)
2:2 – R. Falcao 48′ (karny)
2:3 – D. Costa 55′
2:4 – R. Garcia 90+3′