Z uwagi na największy w historii Atlético exodus piłkarzy na zgrupowania reprezentacji, przez ostatnie dni sztab szkoleniowy mógł pracować tylko z Juanfranem, Tiago, Gabim i Fernando Torresem. Niewykluczone, że cała czwórka wyciągnie profity z pozostania w Madrycie i na Balaidos znajdzie się w wyjściowym składzie Rojiblancos.
O ile obecność w nim pierwszych trzech nie byłaby sporym zaskoczeniem, o tyle szansa dla El Niño mogłaby wydawać się dość dziwnym posunięciem ze strony Diego Simeone. Historia pokazuje jednak, że doświadczony Hiszpan może w sobotę zaliczyć swój pierwszy mecz w tym sezonie jako członek pierwszej jedenastki.
Podczas swojej kadencji Cholo z reguły nie ma problemów z wygrywaniem spotkań po przerwie na zgrupowania reprezentacji. Argentyńczyk zazwyczaj docenia jednak pracę tych zawodników, którzy zostali na Vicente Calderón i to im daje w pierwszej kolejności szansę gry. Jednych z tych, którzy najczęściej na tym korzystają, jest właśnie Fernando Torres.
Na początku poprzedniego sezonu 32-latek miał podobną rolę w zespole jak teraz. W trakcie pierwszych pojedynków pewne miejsce w wyjściowym składzie miał Jackson Martínez, którego sprowadzono za duże pieniądze i od którego – podobnie jak teraz od Kévina Gameiro – oczekiwano wielu goli. Ciężka praca i coraz słabsza forma konkurentów pomogła jednak El Niño w zostaniu etatowym partnerem Antoine’a Griezmanna na drugą część sezonu.
– Fernando jest piłkarzem, którego bardzo potrzebujemy. Jest potrzebny zarówno w szatni, jak i na boisku. Doceniam jego wytrwałość, wolę walki i to, że niczego nie chce dostawać za darmo. Wszystko, co wygrał i osiągnął, było możliwe dzięki jego ciężkiej pracy. Zawsze powtarzam, że to nie tylko fantastyczny zawodnik, ale i świetny człowiek. To, w jaki sposób zakończył poprzednie rozgrywki, jest tylko i wyłącznie jego zasługą – przyznał niedawno w jednym z wywiadów Diego Simeone.
W poprzedniej kampanii Rojiblancos pięciokrotnie musieli stawić czoła przerwie w rozgrywkach ligowych. Aż w czterech spotkaniach bezpośrednio po niej w wyjściowym składzie wybiegał Fernando Torres. Miało to miejsce w starciach z Barceloną, Rayo Vallecano i dwukrotnie z Betisem. Co istotne, El Niño zdobył w nich dwie bramki – jedną przeciwko Dumie Katalonii, a jedną przeciwko Verdiblancos na Vicente Calderón. Teraz, choć w dwóch pierwszych kolejkach miejsce w pierwszej jedenastce przypadło w udziale Kévinowi Gameiro, 32-latek może znów dostać szansę i zacząć od początku niezwykle ważne starcie z Celtą. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że dla Cholo jedynym piłkarzem zawsze pewnym gry jest Antoine Griezmann.
Warto pamiętać, że dla Fernando Torresa obecny sezon jest niezwykle ważny i pełen wyzwań. Hiszpan ma przed sobą przynajmniej cztery główne cele. Po pierwsze, zaprezentować się tak, by wraz z końcem czerwca przyszłego roku przedłużyć swoją umowę z Atlético i związać się z klubem na nieco dłuższy okres niż rok. Po drugie, wygrać z Colchoneros upragnione trofeum. – Cały czas mam tu coś do udowodnienia i do przeżycia. Największym marzeniem jest triumf w Lidze Mistrzów i chcę je spełnić – przyznał niedawno doświadczony napastnik.
Po trzecie, wspiąć się w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii klubu najwyżej jak się da. Obecnie wychowanek Rojiblancos ma na swoim koncie 109 goli i zajmuje w niej ósme miejsce. Przed nim są Julio Antonio Elícegui (110), Adelardo Rodríguez (113), Joaquín Peiró (125), José Gárate (135), Paco Campos (144), Adrián Escudero (169) i Luis Aragonés (173). Podczas wizyty w Melbourne Fernando Torres przyznał: – Mam nadzieję, że zakończę swoją karierę w Atlético, bo to by znaczyło, że do samego jej końca grałem na najwyższym poziomie. Chcę także zostać najlepszym strzelcem w jego historii lub przynajmniej zdobyć jakiś tytuł, co od dziecka jest moim największym pragnieniem.
Po czwarte, wskoczyć do najlepszej dziesiątki pod względem oficjalnych występów w czerwono-białych barwach. W tej chwili El Niño ma na swoim koncie 316 rozegranych meczów. Jeśli 32-latek zaliczy tyle samo spotkań, co w zeszłym sezonie (44), wówczas bez problemu przeskoczy będących na dziesiątej pozycji Feliciano Rivillę i Miguela Ángela Ruiza (356). Najpierw jednak Fernando Torres musi przeskoczyć m.in. piętnastych Toniego Muñoza i José Gárate (327), czternastego Raúla Garcíę (329), trzynastego Adriána Escudero (330) i dwunastego Juana José Rubio (334).
Źródło: Mundo Deportivo