Coś pięknego! Chyba nikt nie spodziewał się, że dzisiejsze spotkanie pomiędzy Atletico Madryt i Sevillą zakończy się w taki sposób. Na Vicente Calderon byliśmy świadkami niemal całkowitej dominacji gospodarzy, co oczywiście w dużym stopniu ułatwiła czerwona kartka dla gości pokazana po dwudziestu minutach meczu. Rojiblancos zaprezentowali się wyśmienicie i poza paroma szczegółami nie ma się do czego przyczepić. Dzięki zwycięstwu 4:0 Los Colchoneros powiększyli przewagę nad Realem Madryt do 8 punktów i przed derbami są w wymarzonej sytuacji – nie dość, że przystąpią do nich z wyższej pozycji w tabeli, to dodatkowo na Santiago Bernabeu nie zabraknie żadnego z zagrożonych przed dzisiejszym pojedynkiem piłkarzy.
Diego Simeone nieco zaskoczył tym, że od pierwszej minuty postawił na Diego Costę i Koke, sadzając na ławce rezerwowych Adriana Lopeza i Raula Garcię. Od pierwszego gwizdka sędziego było widać, że będzie to spotkanie pełne walki, podczas której każda z ekip będzie dążyć do tego, by zadać decydujący cios. Chwilami nawet to Sevilla osiągała nieznaczną przewagę, jednak nie przynosiło to jej większych efektów, gdyż gra toczyła się głównie w środku pola. W 5. minucie ładną akcję przeprowadzili Rojiblancos, ale Radamel Falcao zamiast wypuścić prostopadłym podaniem Diego Costę zdecydował się na strzał z dystansu, który zablokował Fazio. Kilka chwil później sprzed pola karnego uderzał Jose Antonio Reyes, ale była to próba zbyt słaba, by zaskoczyć Thibauta Courtoisa. Bramkarz Atletico pewnie złapał piłkę, która zmierzała w kierunku dalszego słupka. Choć przez pierwszą część meczu sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo, to i tak to, co działo się na boisku, nie było nudne. Po obu stronach mieliśmy do czynienia z mocnym pressingiem i zgraną linią obrony, przez co stworzenie jakichkolwiek okazji okazało się trudnym zadaniem. Obraz gry psuć mogły nieco jedynie niedokładne podania i faule, których w pewnym okresie było dość sporo. W 17. minucie po dośrodkowaniu Gabiego z rzutu wolnego na murawę w polu karnym padł Diego Costa, ale o podyktowaniu 'jedenastki’ nie było mowy. Powoli jednak to Atletico zaczęło osiągać przewagę, a akcje ofensywne były coraz szybsze i coraz groźniejsze. W 20. minucie w kierunku piłki w 'szesnastce’ gości przedzierał się Falcao, jednak Kolumbijczyk nie zdołał do niej dopaść, gdyż stracił równowagę i wraz z Emirem Spahiciem wylądował na ziemi. Futbolówka dotarła jednak do Koke, którego na murawę powalił Fazio. Sędzia nie miał żadnych wątpliwości i pokazał obrońcy Sevilli czerwoną kartkę, dyktując jednocześnie rzut karny dla Rojiblancos. Do piłki podszedł El Tigre i pewnym strzałem w środek bramki pod poprzeczkę dał gospodarzom prowadzenie. Od tego momentu obraz gry diametralnie się zmienił. Z jednej strony Los Colchoneros postanowili pójść za ciosem, a z drugiej grający w osłabieniu podopieczni Michela Gonzaleza nie potrafili się odnaleźć i powoli coraz bardziej cofali się do obrony. Atletico naciskało i wywalczyło kilka rzutów rożnych, po których gotowało się w polu karnym rywali. W międzyczasie na boisku w miejsce Geoffreya Kondogbi pojawił się Alberto Botia. Niewiele to jednak pomogło Sevilli, która coraz częściej przerywała akcje Rojiblancos faulami, za które żółtymi kartkami zostali ukarani Spahić i Hedwiges Maduro. Bardzo aktywny był Falcao, który co chwila urywał się obrońcom i stwarzał zagrożenie blisko bramki rywali. Starania Los Colchoneros przyniosły efekt jeszcze przed przerwą. W 40. minucie podopieczni Simeone wyprowadzili kontratak. Piłkę na środku boiska otrzymał El Tigre, po czym pognał z nią w kierunku pola karnego Sevilli. Kątem oka dostrzegł wbiegającego z prawej strony Ardę Turana, więc natychmiast podał do Turka, który chciał zagrać wszerz 'szesnastki’ do Diego Costy. Tor lotu piłki nieszczęśliwie przeciął jednak Spahić, czym kompletnie zaskoczył Andersa Palopa i podwyższył prowadzenie gospodarzy. Goście nie zdążyli się na dobre otrząsnąć po tym trafieniu, gdy dzieła zniszczenia w 44. minucie dokonało Atletico. Juanfran posłał długą piłkę do będącego na prawym skrzydle Diego Costy. Brazylijczyk skorzystał z błędów kryjących go obrońców i przedarł się w pole karne, po czym górnym podaniem obsłużył wbiegającego na dwunasty metr Koke. Wychowanek Rojiblancos od razu uderzył na bramkę i pokonał bezradnego bramkarza rywali.
Przebieg drugiej połowy był bardzo łatwy do przewidzenia. Z początku Sevilla próbowała zaatakować w nadziei, że zdoła jeszcze odmienić losy meczu, ale ich nadzieje dość szybko zostały rozwiane przez bardzo dobrą, konsekwentną grę gospodarzy. W 50. minucie podopieczni Michela mieli niezłą okazję do strzelenia gola wyrównującego. Jedynym, co musieli zrobić, to dobrze dośrodkować z rzutu wolnego dość blisko pola karnego swoich przeciwników. Niestety, Reyes źle wykonał ten stały fragment gry. Kilka chwil później niezłą akcję przeprowadziło Atletico, ale na pozycji spalonej znajdował się Falcao i mimo że Kolumbijczyk umieścił piłkę w siatce po świetnym zagraniu Ardy Turana, to gol ten nie został uznany. Podczas drugich 45 minut bardzo dobrze z lewej strony podłączał się Filipe. W 56. minucie kolejny raz blisko zdobycia bramki był El Tigre. Tym razem po cudownym podaniu z głębi pola pomimo asysty jednego z obrońców zdołał uderzyć w powietrza, ale Palopowi udało się te próbę wybronić. Podopieczni Simeone w pełni kontrolowali wydarzenia na boisku i nie forsowali tempa, przez co był to raczej pokaz mądrej oraz przemyślanej gry niż finezyjnych akcji ofensywnych. Mimo to czwarty gol wisiał w powietrzu. Po niecałej godzinie gry niedokładne podanie w środku przejął Diego Costa, po czym pobiegł w kierunku bramki Sevilli. Niestety, po jego strzale piłka odbiła się od jednego z defensorów gości i jedynie uderzyła w poprzeczkę. Rojiblancos byli już jednak na pełnym luzie, co pokazał Juanfran, który po kompletnie nieudanej próbie z dalszej odległości tylko się uśmiechnął. W 62. minucie ogromnymi gwizdami pożegnany został Reyes, który na pewno nie będzie dobrze wspominał tego powrotu na Vicente Calderon. Atletico bawiło się piłką i wymieniało między sobą podania, przemieszczając się pod pole karne Sevilli, a gdy rywale wybijali piłkę, wówczas gospodarze powtarzali czynność. W 70. minucie zagotowało się w 'szesnastce’ podopiecznych Michela, ale nikt z Rojiblancos nie zdołał skierować piłki do bramki. Goście wydawali się kompletnie rozbici i byli całkowicie bezradni. Na piętnaście minut przed końcem meczu z dystansu strzelał Baba, ale to nie mogło zaskoczyć Courtoisa. Warto zaznaczyć, że był to dopiero drugi celny strzał rywali w tym spotkaniu. Do zabawnego zdarzenia doszło w 77. minucie. Cristian Rodriguez przeprowadził nieudany drybling na lewym skrzydle, przez co piłka uciekła mu za linię końcową. Urugwajczyka chyba mocno to rozzłościło, bo z całej siły wykopał futbolówkę w trybuny, robiąc przy tym minę 'nawet do mnie nie podchodź’. W ostatnich dziesięciu minutach kolejne dwie czerwone kartki otrzymali gracze Sevilli. Najpierw za protesty ukarany został siedzący na ławce rezerwowych Antonio Manuel Luna. Chwilę później z boiska za drugą żółtą kartkę wyleciał Ivan Rakitić. To był koniec gospodarzy, którzy mogli już się jedynie modlić o koniec spotkania, by nie przegrać wyżej. Niestety, nawet to im się nie udało. W doliczonym czasie gry efektowny strzał Cristiana Rodrigueza na rzut rożny wybił Palop. Kilkadziesiąt sekund później padł czwarty gol dla Atletico. Z dystansu mocno uderzył Filipe, przez co bramkarz gości miał spore problemy ze złapaniem piłki i ostatecznie wybił ją do boku wprost pod nogi Ardy Turana, który natychmiast zagrał do stojącego przed pustą bramką Mirandy, a brazylijski stoper bez problemu ustalił wynik meczu.
Skład Atletico: Courtois – Juanfran, Godin, Miranda, Filipe – Gabi (Emre 74′), Tiago, Koke (Raul Garcia 77′), Arda Turan, Diego Costa (Cristian Rodriguez 65′) – Falcao
Bramki:
1:0 – R. Falcao 22′ (karny)
2:0 – E. Spahić 40′ (sam.)
3:0 – Koke 44′
4:0 – Miranda 90+2′