No, to już chyba możemy się powoli żegnać z Ligą Europy. To, co działo się dziś na Vicente Calderon jest praktycznie nie do opisania. Paradokslanie najgorsze, co mogło spotkać Atletico Madryt to ta czerwona kartka z końcówki pierwszej połowy. To przez nią Rubin Kazań postawił we własnym polu karnym autobus, co skutecznie uniemożliwiło Rojiblancos strzelenie jakiegokolwiek gola. Winowajcy porażki? Według większości kibiców jest ich trzech – Sergio Asenjo, Adrian Lopez i Cristian Rodriguez. Ten pierwszy zawalił co najmniej półtorej bramki, a dwaj ostatni zmarnowali stuprocentowe sytuacje przy stanie 0:1. Największy żal można mieć o to, że wspaniała passa kolejnych zwycięstw na własnym stadionie została brutalnie zakończona przez zespół, który nie miał prawa tego zrobić. Rewanż w Rosji wydaje się być formalnością, bo mimo wszystko Atletico Madryt nie zdoła raczej odrobić strat, a i nie ma sensu niepotrzebnie tracić na to sił. Pozostaje skupić się na La Liga i na Copa del Rey. Kolejne wyzwanie już w niedzielę. Wyjazd do Realu Valladolid należy traktować jako must win. Nie będzie łatwo, ale przecież wraca Diego Costa…
PIERWSZA POŁOWA
Pierwszym zaskoczeniem był skład, jaki Diego Simeone posłał od boju. W pewnym sensie Cholo dał pierwszy sygnał, że zamierza to spotkanie nieco odpuścić, dzięki czemu szansę gry otrzymało kilku gracy, którzy najczęściej pełnią funkcję rezerwowych. Sam początek pierwszej połowy był dość spokojny. Rojiblancos utrzymywali się przy piłce i próbowali kreować jakieś akcje. Gospodarze przemieszczali się głównie lewą stroną. To właśnie stamtąd posyłane były piłki w kierunku Radamela Falcao, jednak niestety, były one niedokładne.
W 6. minucie Rubin wyszedł na prowadzenie, co stało się dość niespodziewanie. Z boku boiska podanie otrzymał Gokdeniz Karadeniz. Pomocnik rywali zagrał do Rondona, który zbiegł nieco do środka i przy dość biernej postawie obrońców Atletico Madryt zdołał oddać strzał niemal z linii pola karnego. Futbolówkę odbił Sergio Asenjo, ale zrobił to na tyle nieudanie, że ta, zamiast do boku, poleciała do przodu. Choć Juanfran próbował wyjaśnić sytuację, to jako pierwszy dopadł do niej Karadeniz i z bliskiej odległości umieścił ją w siatce. Szok.
Od tego momentu goście cofnęli się do tyłu, a Los Colchoneros starali się ich naciskać i szukali wyrównania. Nie wychodziło im to jednak najlepiej. Po wrzutce Ardy Turana bliski zdobycie bramki był Falcao, ale el Tigre nie zdołał opanować piłki, którą wcześniej głową zgrał mu Tiago i ta odbiła mu się gdzieś od kolana, i poleciała obok obok bramki. W 14. minucie Roman Sharonov brzydko sfaulował rozpędzonego z lewej strony Cristiana Rodrigueza. Kapitan Rubinu otrzymał żółtą kartkę, co miało swoje konsekwencje nieco później.
Nieporadność Rojiblancos w ofensywie była momentami porażająca. Podopieczni Diego Simeone nie potrafili zagrozić Sergeyowi Ryzhikovi, a jedyne, na co potrafili się zdobyć to strzały z dystansu. Były to jednak najczęściej próby niecelne. Ich autorami byli kolejno Cebolla, Falcao i Arda Turan. Minuty mijały, gra była coraz bardziej chaotyczna, a pierwsza połowa zbliżała się ku końcowi. Goście gubili się czasem w defensywie, ale uchodziło im na to sucho. Kilka razy wyszli nawet w kontrą, ale bez większych efektów.
W 35. minucie o mały włos nie padła bramka samobójcza. Z prawej strony w pole karne dośrodkowywał Tiago, Sharonov zgrywał piłkę w światło bramki, ale na szczęście Rosjan przytomnie wyłapał ją ich bramkarz. Chwilę potem dwukrotnie o szczęściu mogło mówić Atletico Madryt. Najpierw po wrzutce z prawego skrzydła w dobrej sytuacji znalazł się Rondon, ale Asenjo zdołał go powstrzymać. Warto nadmienić, że nieporadnie w tej sytuacji zachował się Daniel 'Cata’ Diaz. Kilkanaście sekund później Karadeniz przerzucił piłkę na lewą stronę, a tam niespodziewanie z powietrza uderzył Cristian Ansaldi. Boczny obrońca Rubiny trafił jednak tylko w boczną siatkę.
Rojiblancos zdołali odpowiedzieć kolejnymi niecelnymi strzałami z dystansu, których podjęli się Cristian Rodriguez i Falcao. Gdy wydawało się, że do przerwy nic się już nie wydarzy, wówczas do akcji wkroczył Sharonov. Kapitan naszych rywali sfaulował zbiegającego w 'szesnastkę’ El Tigre i zobaczył za to drugą żółtą kartkę i wyleciał z boiska. Do rozegrania rzutu wolnego podszedł Arda Turan i trzeba przyznać, że pomysł Turka był bardzo ciekawy. Podał on płasko do ustawionego na jedenastym metrze Filipe, ale niekryty Brazylijczyk uderzył nad poprzeczką.
DRUGA POŁOWA
Po przerwie gra Atletico Madryt wyglądała koszmarnie. Choć za Mario Suareza wszedł Koke, to Rosjanie cofnęli się do defensywy w taki sposób, że bardziej już się nie da. Postawili autobus we własnym polu karnym i robili wszystko, by Rojiblancos mieli jak najmniej miejsca na rozgrywanie swoich akcji. I faktycznie, gospodarze jedyne, co przez długi czas potrafili robić, to bezsensownie wrzucać piłki w 'szesnastkę’, gdzie Falcao nie miał najmniejszych szans na dojście do niej. Ot, takie klepanie dla klepania.
W 51. minucie kolejny raz z dystansu uderzał Cristian Rodriguez i choć tym razem była to celna próba, to Ryzhikov bez problemu wyłapał ten słaby strzał. Parę chwil później po wrzutce Adriana główkował Filipe, ale i to nie było w stanie zaskoczyć bramkarza Rubinu. Na pół godziny przed końcem Diego Simeone postanowił wzmocnić ofensywę jeszcze bardziej. Za Catę Diaza na boisku pojawił się Raul Garcia. W międzyczasie z rzutu wolnego dośrodkowywał Koke, ale uderzenie głową Tiago z pięciu metrów szczęśliwie wybronił golkiper rywali.
Czas upływał, a zmiany wyniku jak nie było, tak nie było. W 66. minucie Cholo dokonał rzeczy wręcz szalonej. Za Filipe wszedł Saul Niguez, co spowodowało, że Atletico Madryt grało tylko dwoma nominalnymi obrońcami, z których jednym był ofensywnie grający Juanfran. Tak naprawdę w defensywie grał tylko Diego Godin. Sporo zza pola karnego strzelał też Falcao. Problem w tym, że próby Kolumbijczyka były wyjątkowo kiepskie.
Na około dwadzieścia minut przed końcem poważnie zagotowało się w polu karnym Rubinu. Sprzed 'szesnastki’ uderzał Arda Turan, piłka odbiła się jeszcze od obrońcy rywali, ale Ryzhikov zdołał nogami odbić lecąca w kierunku bramki piłkę. Kilkadziesiąt sekund później po rzucie rożnym z woleja mocno przymierzył Cristian Rodriguez, ale i tym razem szczęście dopisywało bramkarzowi Rosjan. Jakby tego było mało, w 78. minucie w świetnej sytuacji znalazł się El Tigre. Napastnik Rojiblancos otrzymał piłkę na jedenastym metrze, ale strzałem z półobrotu trafił jedynie w poprzeczkę.
W koncówce prawdziwy popis dali Adrian i Cebolla. Ten pierwszy najpierw nie trafił w piłkę po bardzo dobrym zagraniu z głębi pola za plecy obrońców, a potem po wrzutce Koke i przedłużeniu piłki przez Raula Garcia z metra główkował obok słupka, chociaż miał przed sobą praktycznie pustą bramkę, a i nikt go zbytnio nie naciskał. Z kolei Cristian Rodriguez już w doliczonym czasie gry po zamieszaniu w 'szesnastce’ rywali z pięciu metrów huknął z całej siły obok bramki. Wydawało się więc, że mecz zakończy się wynikiem 0:1.
Niestety, stało się inaczej, choć do dziś ciężko to zrozumieć. W ostatnich sekundach Los Colchoneros wywalczyli rzut rożny. Diego Simeone kazał Sergio Asenjo wbiec w pole karne rywali, chociaż nie wiadomo po co, skoro w perspektywie jest rewanż w Rosji, przez co minimalna porażka nie przekreślała całkiem szans na awans. Przeciwnicy zdołali jednak wybić piłkę, a sędzia pozwolił im przeprowadzić ostatnią akcję, co mocno zdziwiło gospodarzy. W każdym razie Roman Eremenko podał do pędzącego w kierunku pustej bramki Pablo Orbaiza, a Hiszpan, pomimo desperackiego wslizgu Asenjo zdołał umieścić piłkę w siatce. Koszmar.
Skład Atletico: Asenjo – Juanfran, Cata Diaz (Raul Garcia 60′), Godin, Filipe (Saul 66′) – Tiago, Mario Suarez (Koke 46′), Arda Turan, Cristian Rodriguez – Adrian, Falcao
Bramki:
0:1 – G. Karadeniz 6′
0:2 – P. Orbaiz 90+5′
PRZYPOMINAM O WYSYŁANIU DO MNIE PRYWATNYCH WIADOMOŚCI (NA STRONIE LUB NA FORUM) Z OCENAMI DLA PIŁKARZY ATLETICO MADRYT ZA DZISIEJSZY WYSTĘP PRZECIWKO RUBINOWI!