O dzisiejszym meczu kibice Atletico Madryt nie będą zbyt długo dyskutować, rozmyślać i opowiadać. Było to jedno z takich spotkań, w którym mimo wszystko końcowy dobry wynik był zagrożony do ostatniej minuty, a elementy, które wychodziły piłkarzom można było zliczyć na palcach jednej ręki. Mimo to każdy fan Rojiblancos i tak powinien, a wręcz musi być zadowolony, bo gdy spojrzy na tabelę, to przy nazwie swojego ukochanego klubu zobaczy napisane zielonym kolorem '+3′. Właśnie tak trzeba patrzeć na dzisiejszą wygraną 2:1 z Realem Valladolid. Było nerwowo, ale ostatecznie plan został wykonany.
Diego Simeone zaskoczył wszystkich tym, że w wyjściowym składzie w miejsce Mario Suareza pojawił się Tiago. Może to jednak mieć związek z tym, że Argentyńczyk chce dać odpocząć hiszpańskiemu pomocnikowi, który przecież nie odpoczywał w czwartek tak, jak większość ważniejszych graczy. Na ławce usiadł także Adrian Lopez, którego już chyba na dłuższy czas wygryzł Diego Costa. Mecz rozpoczął się bardzo nieszczęśliwie dla gości. Już w 3. minucie w wyniku starcia z Koke boisko musiał opuścić Luis Sastre, w miejsce którego pojawił się Alvaro Rubio. Od samego początku było widać, że Real Valladolid jest bardzo dobrze przygotowany jeśli chodzi o grę obronną, a z drugiej strony Atletico notowało wiele niedokładnych zagrań. W 4. minucie po wrzutce Koke z rzutu wolnego niecelnie główkował Tiago. W miarę upływu czasu zarysowywała się przewaga Rojiblancos, jednak podopieczni Simeone nie byli w stanie na tyle sforsować defensywy gości, aby wykreować sobie jakąś dogodną okazję do zdobycia bramki. W 15. minucie niebezpiecznie głowami zderzyli się Arda Turan i Marc Valiente. Chwilę potem w dobrej sytuacji znalazł się Costa, ale tor lotu piłki po jego strzale zdołał zmienić jeden z obrońców Realu Valladolid. Stałe fragmenty gry świetnie wykonywał Koke, ale z reguły stojący w bramce Jaime Jimenez dobrze bronił i wyłapywał wszelkie próby strącenia piłki. W 22. minucie jedną z nielicznych dobrych akcji ofensywnych przeprowadzili podopieczni Miroslava Djukicia. Na strzał z dystansu zdecydował się Omar, ale Thibaut Courtois dobrze sparował jego próbę na rzut rożny. Nasi rywale grali bardzo agresywnie, często faulując przede wszystkim Costę, przez co złapali kilka żółtych kartek. Po pół godzinie meczu Atletico wreszcie wyszło na prowadzenie. Do jednego z ataków świetnie włączył się Diego Godin, który wbiegając w pole karne gości (!!!) otrzymał świetne prostopadłe podanie od Koke, po którym znalazł się sam na sam z bramkarzem Realu Valladolid i pięknym lobem umieścił piłkę tuż od poprzeczką. Tym samym Urugwajczyk zrehabilitował się nieco za kiepską końcówkę spotkania z Rayo Vallecano. Mimo straconego gola Los Pucelanos dalej grali twardo w obronie i pomimo wyraźnej przewagi ciężko było Rojiblancos wypracować sobie kolejną sytuację strzelecką. Między 40. a 41. minutą Jaime popisał się trzema świetnymi interwencjami. Najpierw wybronił groźne uderzenie głową Radamela Falcao, a następnie bardzo dobrze odbił silny płaski strzał Gabiego z około 20 metrów, po czym zdążył się jeszcze podnieść i skutecznie powstrzymać dobitkę El Tigre z 5 metrów. Inna sprawa, że Kolumbijczyk był w tej sytuacji na pozycji spalonej. Tym samym najskuteczniejszy piłkarz Los Colchoneros w dalszym ciągu pozostawał bez zdobytej bramki, choć wcześniej już kilka razy próbował zaskoczyć bramkarza gości. Skoro jednak nie udało się strzelić gola z gry, to podopieczni Djukicia postanowili mu pomóc faulując w polu karnym Diego Costę. Choć ’11’ była dyskusyjna, to do piłki podszedł Falcao i pewnym strzałem po ziemi w lewy róg golkipera podwyższył wynik na 2:0. Bramka do szatni wydawała się nieco załamać Real Valladolid, podczas gdy ich trener dyskutował z sędzią technicznym o decyzji głównego arbitra.
W przerwie Simeone zdecydował się zdjąć El Tigre i wprowadzić Adriana Lopeza. Plan oszczędzania Kolumbijczyka wydaje się więc być bardziej skomplikowany niż tylko niezabranie go do Tel Awiwu, szczególnie że narzekał on na lekki uraz pachwiny. W każdym bądź razie od początku drugich 45 minut obraz gry nie uległ wielkiej zmianie. W dalszym ciągu to goście utrzymywali się dłużej przy piłce, podczas gdy Atletico wydawało się cofnąć nieco bardziej do tyłu, by czekać na okazje do kontrataku. W 48. minucie z rzutu wolnego dośrodkowywał Koke, ale Godin nie zdołał musnąć piłki głową, przez co pewne złapał ją Jaime. Po wejściu na boisko kiepski początek miał Adrian, który zanotował kilka głupich strat i zdawał się potwierdzać, że od pewnego czasu nie jest w najwyższej formie i nie zanosi się na szybką zmianę takiej sytuacji. Kolejnymi udanymi interwencjami popisywał się z kolei golkiper Los Pucelanos, który skutecznie uprzedzał wychodzących na pozycję i podających graczy Rojiblancos. Choć wydawało się, że gospodarze spokojnie dowiozą prowadzenie do końca i ewentualnie tylko je podwyższą, to Real Valladolid miał zupełnie inny plan na resztę meczu. W 55. minucie niespodziewanie padła bramka kontaktowa. Goście oddali dopiero drugi celny strzał na bramkę Atletico, jednak to w zupełności wystarczyło – z 20 metrów uderzał Bueno i mimo że wszystko wskazywało na to, że Courtois spokojnie złapie piłkę, to ta w dziwny sposób odbiła się od jego rękawicy i powoli wtoczyła się tuż przy słupku do bramki. Był to chyba największy klops, jakiego w swojej dotychczasowej karierze doświadczył młody Belg. Ten gol sprawił, że podopieczni Djukicia uwierzyli, że mogą tu powalczyć co najmniej o jeden punkt. Z kolei Los Colchoneros cofnęli się już zupełnie, przez co spotkanie bardzo straciło na atrakcyjności i oglądaliśmy głównie nieudane próby ataku gości przeplatane z równie nieudolnym wyprowadzeniem kontrataków przez gospodarzy. W 63. minucie kolejnym dobrym dośrodkowaniem z rzutu wolnego popisał się Koke, ale Godin główkował niecelnie. W miarę upływającego czasu gra robiła się coraz brzydsza. Najpierw bardzo brzydkiego faulu na Mirandzie dopuścił się Manucho i dobrze, że brazylijski stoper Atletico wyszedł z tego starcia bez szwanku. Kilka chwil później głowami zderzyli się Filipe i Lolo i choć wyglądało to dramatycznie, to okazało się, że obaj bez przeszkód mogą kontynuować grę. Potem dwiema niezłymi interwencjami popisał się w Courtois, który najpierw w 75. minucie wybronił kolejną próbę z dystansu Bueno, a kilkadziesiąt sekund później sparował strzał z rzutu wolnego Victora Ruiza. Na siedem minut przed końcowym gwizdkiem w środku pola piłkę przejął Tiago, po czym podał ją do ustawionego przed polem karnym Ardy Turana. Turek jednak uderzył zbyt słabo, aby Jaime mógł mieć jakiekolwiek problemy. Mimo coraz bardziej szaleńczych prób gości Rojiblancos zdołali uratować zwycięstwo, choć przez ostatnie 5 minut podopieczni Simeone byli wręcz zamknięci na własnej połowie.
Jak jednak już zostało wspomniane, najważniejsze są zdobyte punkty, dzięki którym Los Colchoneros utrzymają się w czubie tabeli. W najgorszym wypadku na zakończenie kolejki drużyna z Vicente Calderon będzie na 5. miejscu, ale pamiętajmy, że już w najbliższą środę odbędzie się zaległy mecz 3. kolejki, w którym Atletico zmierzy się na wyjeździe z Betisem.
Skład Atletico: Courtois – Juanfran, Miranda, Godin, Filipe – Gabi (Mario Suarez 62′), Tiago, Koke, Arda Turan – Diego Costa (Cristian Rodriguez 88′), Falcao (Adrian 46′)
Bramki:
1:0 – D. Godin 31′
2:0 – R. Falcao 45′ (karny)
2:1 – A. Bueno 55′