’Gdy emocje już opadną jak po wielkiej bitwie kurz (…) możemy trwać niepokonani, nim się ogień w nas wypali’ – to fragment jednej z najbardziej znanych piosenek zespołu Perfect. Bardzo dobrze obrazuje on obecną sytuację Atletico Madryt. Po zdobyciu Superpucharu Europy, po szalonej euforii, po wielkim świętowaniu przyszedł czas na ochłonięcie i mimowolne skupienie się na tym, co jeszcze jest przed Rojiblancos. A przed nimi długi i wyczerpujący sezon, który po tak wspaniałym początku wręcz nie ma prawa być nieudanym i aby tak się stało, ogień zapalony w Monako nie może zgasnąć zbyt szybko, a najlepiej jeśli płonął będzie zawsze. No, przynajmniej do końca sezonu. W każdym razie kolejne wyzwanie już w niedzielę, kiedy na Vicente Calderon przyjedzie Rayo Vallecano. Cel? Trzy punkty i każde inne rozstrzygnięcie będzie uważane za co najmniej niespodziankę nawet jeśli nasi rywale póki co całkiem nieźle sobie radzą. Początek tego meczu o 21:30.
Argentyński Prometeusz
Chyba każdy z nas zna grecki mit o Prometeuszu. W skrócie był to ktoś, kto słabych (w porównaniu do tytanów) ludzi postanowił wzmocnić za pomocą ognia, dzięki któremu mogli lepiej jeść, lepiej żyć i wytwarzać potrzebne rzeczy. Dlaczego o tym wspominam? Odpowiedź jest prosta: w grudniu 2011 roku na Vicente Calderon zjawił się taki Prometeusz, a nazywa się Diego Simeone. Każdy z nas doskonale pamięta jak wyglądała gra Atletico Madryt pod wodzą Gregorio Manzano. Kiepskie wyniki, ciągłe obietnice lepszej gry, które okazywały się być bez pokrycia. Mniej-więcej już na przełomie października i listopada zdecydowana większość fanów domagała się jego zwolnienia, a szalę przeważyło odpadnięcie z Pucharu Króla, gdzie lepszym okazało się trzecioligowe Albacete. Kandydatów było wielu, ale wybrano Simeone. Człowieka, który doskonale znał specyfikę tego klubu i który był jednym z twórców ostatniego jak dotąd Mistrzostwa Hiszpanii. Co prawda doświadczenia zbyt wielkiego nie miał, ale przecież gorzej być nie mogło. Dziś, niemal dziewięć miesięcy po przybyciu Cholo do Madrytu można jasno stwierdzić, że to był strzał w dziesiątkę. Argentyńczyk dokonał czegoś niebywałego i w pół roku wyciągnął Rojiblancos na 5. miejsce w lidze, zgarniając przy okazji triumf w Lidze Europy i dokładając do tego niedawno Superpuchar Europy. Nie ma wątpliwości, że jego filozofia gry, kontakt z piłkarzami i serce, które co najmniej w połowie jest w czerwono-białych barwach zaowocowały znaczną poprawą wyników i samego stylu. Simeone zaszczepił w piłkarzach wiarę, ambicję i wolę walki. Oczywiście w końcu na pewno nadejdzie kryzys, ale wydaje się, że Atletico nie będzie wówczas grało gorzej niż podczas swoich najlepszych momentów (chociaż czy w ogóle takie były?) za czasów Manzano.
Kolumbijski tygrys wart już więcej niż tamtejszy koks
Pablo Escobar i Jorge Mendes – co łączy tych dwóch panów? Pierwszy BYŁ w posiadaniu najcenniejszego kolumbijskiego towaru, a drugi JEST obecnie w posiadaniu takowego, choć w obu przypadkach mowa jest o czymś zupełnie innym. Radamel Falcao był w ostatnim czasie piłkarzem, którego imię i nazwisko odmieniano przez wszystkie przypadki najczęściej, a w pewnym okresie dodawano do tego jeszcze słowa takie jak 'ojciec’ i 'wujek’. Mimo to El Tigre skutecznie odcina się od wszystkich plotek, co oczywiście cieszy kibiców Rojiblancos. Wielu z nich w rankingu najlepszych '9′ w historii klubu Vicente Calderon bez wahania stawia go na pierwszym miejscu. Były napastnik FC Porto w pełni sobie jednak na to zasłużył, bo jeśli kogoś nie przekonały jego bramki w poprzednim sezonie, to z pewnością zrobił to piorunujący początek obecnych rozgrywek, czyli 6 goli w 3 meczach, w tym hat-trick w starciu z Chelsea. Robi wrażenie, nie? Dlatego nie ma się co dziwić, że kibice Atletico Madryt są przekonani o tym, że Falcao rozegra teraz jeszcze lepszy sezon, a w spotkaniu z Rayo Vallecano podtrzyma swoją serię kolejnych meczów z choć jednym trafieniem.
Błyskawiczny postęp Los Franjirrojos
’Odwróć tabelę, Rayo na czele!’ – chyba każdy z nas zna ten okrzyk, w którym zmienia się tylko nazwa klubu. Choć w odniesieniu do naszych rywali zdanie to jest nieco naciągane, to mimo to trafnie obrazuje pewną niewytłumaczalną (jak dotąd) rzecz. Otóż bijąca się o utrzymanie do ostatniej kolejki poprzedniego sezonu drużyna z Madrytu, obecne rozgrywki rozpoczęła w sposób zgoła odmienny – 2 zwycięstwa i 1 remis w 3 dotychczasowych spotkaniach. Jak to możliwe? Przecież w lecie stracili swojego najgroźniejszego napastnika Diego Costę, który zakończył wypożyczenie i wrócił do… Atletico. Szczerze powiedziawszy sam nie wiem jak to tłumaczyć, ale nie zdziwię się jeśli Rayo Vallecano powtórzy wyczyn Betisu z poprzedniego sezonu, a więc mocny początek i stopniowe opadanie w dół tabeli aż do drugiej dziesiątki. Póki co podopieczni Francisco Jemeza mają się nieźle i na pewno wpływ na to miało letnie okienko transferowe. Rewolucja, jaka dokonała się w tym zespole przez ostatnie 2-3 miesiące w skali 1-10 miała siłę co najmniej mocnej 8. Z Estadio Vallecas odeszła co najmniej połowa podstawowego składu. Poza wymienionym wcześniej Diego Costą odeszli Raul Bravo, Raul Tamudo czy też największa gwiazda Michu. Kto zatem ich zastąpił, że tak dobrze wystartowali? Z AEK-u Ateny przyjechał Juan Carlos, z Espanyolu Jordi Amat, a z Valencii pozyskano Alejandro Domingueza. Mimo wszystko Los Franjirrojos to wciąż zespół złożony z co najwyżej średnich piłkarzy, wśród których główną postacią jest Piti. Wg ostatnich informacji występ 31-latka na Vicente Calderon stoi pod znakiem zapytania.
Ostatnie wyniki mniejszych derbów Madrytu
Rayo Vallecano ostatni raz wygrało na Vicente Calderon na krótko przed tym, gdy ja rozpocząłem naukę w szkole podstawowej, gdzie pierwszą lekcją pani Basi była pogadanka na temat 60-lecia wybuchu II Wojny Światowej. Nieco świeższym zwycięstwem Los Franjirrojos na obiekcie Rojiblancos było to w ramach Copa del Rey, które miało miejsce 11. stycznia 2001 roku. Generalnie ostatnie starcia przedstawiają się następująco:
1999/2000: Atletico – Rayo Vallecano 0:2 (La Liga)
1999/2000: Atletico – Rayo Vallecano 0:0 (Copa del Rey)
2000/2001: Atletico – Rayo Vallecano 2:2 (Copa del Rey)
2001/2002: Atletico – Rayo Vallecano 1:3 (Copa del Rey)
2002/2002: Atletico – Rayo Vallecano 2:0 (La Liga)
2011/2012: Atletico – Rayo Vallecano 3:1 (La Liga)
Gołym okiem widać, że o ile na przełomie wieków Los Colchoneros mieli problemy z pokonaniem lokalnych rywali, to w poprzednim sezonie dość pewnie zwyciężyli i nie zanosi się na to, aby miało być inaczej. O łatwym meczu nie ma jednak mowy, bo Los Franjirrojos to wciąż drużyna bardzo nieprzewidywalna.
Przepraszam, czy tu biją?
No właśnie… Przedmeczowa kurtuazja z obu stron może nieco ostudzić oczekiwania kibiców, dla których asekuracyjne słowa piłkarzy stanowią powód do rozmyślań o tym, że może to Rayo Vallecano urwie nam punkty? Spójrzmy jednak prawdzie w oczy. Od pewnego czasu (dość długiego) kibice Atletico przyzwyczajeni są, że dobra forma zaprezentowana w jednym meczu często może oznaczać słaby występ już 3 dni później i na odwrót. Jednak odkąd jestem kibicem tej drużyny nie pamiętam, by początek sezonu był tak mocny (odpuśćmy już tę mizerię z Levante, bo skład i taktyka były bardzo eksperymentalne) i by na Vicente Calderon grało tylu tak wspaniałych jak na warunki La Ligi piłkarzy. Nawet jeśli ktoś bał się, że przerwa na mecze reprezentacji narodowych obniży formę podopiecznych Diego Simeone, to ma już odpowiedź, że tak nie może się stać. Każdy z powołanych przynajmniej w jednym spotkaniu swojej drużyny narodowej pokazał się z dobrej strony. Dodatkowo wszyscy najważniejsi gracze są zdrowi, więc pytanie przed niedzielnym starciem nie powinno brzmieć 'czy wygramy?’, ale 'ile wygramy?’. Sam stawiam na skromne 2:0, za którym kryć się powinna dominacja w niemal każdym aspekcie gry. Bo skoro potrafiliśmy rozjechać Athletic Bilbao i Chelsea i skoro większość piłkarzy jest niemal w życiowej formie, to jak może nam zaszkodzić Rayo Vallecano, które przyjeżdżając na Vicente Calderon powinno zapytać jak w tym filmie, którego tytuł jest nagłówkiem tego akapitu. Vamos Rojiblancos!
Sędzia: Estrada Fernandez (Leirda)
Typy AtleticoPoland.com:
Dylanowy – 2:0
Mari – 4:0
shy – 3:0
cor72z – 2:0
Stazx – 4:0
kolsi Atletico – 3:0
Korona – 3:0
Matheo – 2:0