Wczoraj sporo zamieszania wywołały słowa Mirandy, który w wywiadzie dla jednej z gazet wyznał: – Jeśli chodzi o moją przyszłość, to jestem w stałym kontakcie z moim agentem, który przebywa teraz w Europie. Mam oferty z Anglii i z Hiszpanii i zobaczymy, jakie wyjście będzie dla mnie najlepsza. Moja klauzula wynosi 30 milionów, ale z pewnością jest negocjowalna. Myślę, że razem z moim przedstawicielem dojdziemy w końcu do tego, jakie rozwiązanie będzie optymalne dla mojej kariery.
W rzeczywistości zainteresowane pozyskaniem brazylijskiego stopera są dwa kluby – FC Barcelona i Manchester United. Problem jednak w tym, że żaden z nich raczej nie jest skłonny zapłacić za niego zapisane w klauzuli 30 milionów euro, stąd też 29-latek miał nadzieję, że władze Los Colchoneros będą w stanie nieco z niej zejść podczas negocjacji.
Jak jednak donosi dziś MARCA, na Vicente Calderón absolutnie nie zamierzają z nikim prowadzić rozmów w tej sprawie. Stanowisko jest jasne – Miranda albo odejdzie za 30 milionów euro, albo wcale. Przed wyjazdem na wakacje Diego Simeone otrzymał bowiem zapewnienie, że nie ma potrzeby sprzedawania najważniejszych zawodników i jeśli którykolwiek z nich odejdzie, to tylko za kwotę zapisaną w klauzuli. Brazylijczyk nie będzie zatem wyjątkiem.
Miranda ma ważny kontrakt do końca czerwca 2016 roku, przez co zawodnik ten nie ma żadnych argumentów w stylu: albo odejdę teraz za pieniądze, albo za rok za darmo. Na razie pozostaje czekać na rozwój wydarzeń nie zapominając, że agentem 29-latka jest Jorge Mendes, który ostatnio nie zyje w najlepszych stosunkach z władzami Atlético Madryt.