Jest pięknie. Atletico Madryt nie zważa na fakt, że ostatnio coraz częściej potykają się ich główni konkurenci. Rojiblancos zupełnie nie wpisują się w ten trend i konsekwentnie dopisują do swojego dorobku kolejne zwycięstwa i kolejne bardzo ważne punkty. Dziś jakichkolwiek złudzeń zostało pozbawione Levante. Goście byli na Vicente Calderon bezradni wobec podopiecznych Diego Simeone, którzy znów po całkiem niezłej pierwszej połowie i wywalczeniu odpowiedniej przewagi, w drugiej części skupili się na spokojnej grze i raczej bronili wyniku, szczególnie po bramce zdobytej przez Koke. To w ogóle był bardzo dobry wieczór w wykonaniu wychowanków Atletico Madryt, bowiem na prawej obronie znakomicie radził sobie 18-letni Javi Manquillo, który zastępował kontuzjowanego Juanfrana.
PIERWSZA POŁOWA
Choć przed dzisiejszym meczem zastanawiano się, czy Cholo nie postawi na doświadczonego Daniela 'Catę’ Diaza, to trener Los Colchoneros postanowił nie zmieniać taktyki i na prawym boku defensywy dał szansę młodemu zawodnikowi z cantery. Ponadto poza wyjściową 'jedenastką’ znaleźli się Diego Costa i Arda Turan, których zastąpili Adrian Lopez i Cristian Rodriguez. Na ławce rezerwowych usiadł także Mario Suarez, którego w kolejnym spotkaniu ligowym ze składu wygryzł Tiago.
Atletico Madryt rozpoczęło pojedynek Levante od ataków. Goście niemal od razu zostali zepchnięci do defensywy. Podopieczni Diego Simeone już w 4. minucie mogli objąć prowadzenie. Świetną piłkę do Radamela Falcao zagrał Adrian, a wbiegający w pole karne El Tigre co prawda zdołał oddać strzał, ale został on zablokowany przez biegnącego za nim obrońcę. W odpowiedzi Los Granotas próbowali stworzyć sobie jakąś okazję, jednak Nabil El Zhar po tym, jak z lewej strony ograł Javiego Manquillo niedokładnie zagrał w kierunku partnerów znajdujących się w 'szesnastce’ gospodarzy.
Dość niepewnie wyglądał dziś Diego Godin. Urugwajski stoper w 9. minucie popełnił przy linii głupi błąd, z którego skorzystał Obafemi Martins. Na szczęście Nigeryjczyk musiał wycofać odzyskaną piłkę i wszystko skończyło się dobrze. Stałe fragmenty gry dobrze wykonywał Koke. Praktycznie po każdym jego dośrodkowaniu coś się działo w polu karnym rywali. Wychowanek Rojiblancos raz nawet uderzał z rzutu wolnego, ale niestety futbolówka poleciała nad bramką. Trzeba jednak przyznać, że próba uderzenia w kierunku dalszego okienka była ciekawa.
20. minucie żółtą kartkę otrzymał Gabi, który nieprzepisowo zatrzymywał rozpędzającego się z akcją ofensywną Michela. Tym samym kapitan Atletico Madryt zebrał piątą żółtą kartkę w lidze i nie zagra za tydzień na San Mames z Athletic Bilbao. Kilka chwil później w świetnej sytuacji znalazł się Filipe, ale niestety strzał Brazylijczyka z lewej strony 'szesnastki’ został zablokowany. Wcześniej niezłym rajdem popisał się Cristian Rodriguez. Levante odpowiedziało próbą z dystansu Rubena Garcii, ale choć uderzenie było całkiem mocno, to Thibaut Courtois nie miał żadnych problemów ze złapaniem lecącej w jego kierunku piłki.
Po blisko pół godzinie gry Rojiblancos po raz kolejny byli bliscy strzelenia pierwszego gola. Na prawym skrzydle ładnie znalazł się Javi Manquillo, który zbiegł do linii końcowej i próbował podać do ustawionego przed bramką Falcao. Niestety, El Tigre został uprzedzony przez Davida Navarro, który głową wybił piłkę na rzut rożny. Obrońca gości zrobił to na tyle niefortunnie, że przez chwilę leżał na boisku narzekając na ból w okolicy nosa. Na szczęście bez większych problemów mógł kontynuować grę.
Wreszcie, po 32 minutach starań Los Colchoneros objęli prowadzenie. Fantastycznym zagraniem popisał się Tiago, który uruchomił na prawym skrzydle Javiego Manquillo. Młody obrońca sprytnie zwiódł jednego z obrońców, po czym natychmiast podał do ustawionego na długim słupku Adriana. Hiszpański napastnik nie miał najmniejszego problemu ze skierowaniem piłki do bramki, choć ta odbiła się jeszcze od próbującego interweniować Navarro.
Wydawało się, że to trafienie nada grze Atletico Madryt jeszcze więcej pewności. Jednak Levante postanowiło przycisnąć i o mały włos, a udałoby im się wyrównać. Z prawej strony dośrodkowywał Michel i wszystko wskazywało na to, że Courtois bez większych kłopotów złapie futbolówkę. Tym razem jednak zabrakło komunikacji między młodym bramkarzem i Godinem, przez co Urugwajczyk uprzedził 20-latka i trącił piłkę swoim butem. Na szczęście nie wpadła ona do bramki, a poleciała obok słupka.
Do przerwy oglądaliśmy już nieco mniej akcji, a więcej fauli. Za brzydkie wejście w Adriana żółtą kartkę otrzymał Pedro Lopez. Z kolei na kilkadziesiąt sekund przed końcowym gwizdkiem podobnego losu jakimś cudem uniknął Godin, który niezbyt sportowo zachował się w stosunku do Sergio Ballesterosa. Racja, że piłkarze Los Granotas również nie zachowywali się fair, ale to nie powód do ryzykowania otrzymania nawet czerwonej kartki (kto wie, co mogłoby przyjść do głowy sędziego). W międzyczasie z dystansu strzelali jeszcze El Zhar i Ruben, ale obie próby były mizerne.
DRUGA POŁOWA
Druga połowa miała podobny przebieg jak w kilku ostatnich meczach. Atletico Madryt wyraźnie zmieniło swoje nastawienie, coraz mocniej przestawiając się na kontrataki, przez co spadło nieco tempo spotkania. W 50. minucie Levante chciało się zachować tak, jak dzisiaj Osasuna, a więc sprytnie wykonać rzut wolny tak, by Rojiblancos się nie zdążyli zorientować. Na ich nieszczęście arbiter kilka sekund wcześniej pokazał, że gra będzie wznowiona na gwizdek. Tym samym za zbędny pośpiech żółtą kartkę otrzymał Michel.
Na boisku zamiast ładnych akcji oglądaliśmy sporo niedokładności, fauli i błędów sędziowskich. Po niecałej godzinie gry zdecydowana większość kibiców Los Colchoneros miała powód do zmartwień – uraz Falcao. El Tigre otrzymał świetne podanie z głębi pola i wybiegł zza obrońców na tyle skutecznie, że nie było pozycji spalonej. Kolumbijczyk znalazł się praktycznie w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale nagle zwolnił, złapał się za tył lewego uda, a piłkę spod jego nóg wybił jeden z defensorów gości. Napastnika Atletico Madryt zmienił Diego Costa. Jak się okazało, nie jest to zbyt groźny uraz, jednak szczegółowe badania zostaną przeprowadzone dopiero jutro.
Chwilę później padła druga bramka dla gospodarzy. W 60. minucie z rzutu wolnego uderzał Gabi, ale Gustavo Munua zdołał skutecznie odbić piłkę. Jednak kilkadziesiąt sekund po tej akcji futbolówka znów była pod polem karnym Los Granotas. Koke wymienił ją z wprowadzonym Diego Costą po czym z pierwszej piłki uderzył nie do obrony po długim słupku. Był to naprawdę piękny gol, tym bardziej że strzelony z około 17-18 metrów. Levante odpowiedziało groźną kontrą, po której Michel wstrzelił futbolówkę w 'szesnastkę’ Rojiblancos, gdzie na szczęście nie zdołał dopaść do niej ustawiony na piątym metrze Martins.
W międzyczasie na boisku w miejsce Gabiego pojawił się Raul Garcia. Podopieczni Diego Simeone cofnęli się do tyłu, przez co ich przeciwnicy mogli kilka razy dość groźnie zaatakować. Tuż przed własnym polem karnym Rubena sfaulował Miranda, ale na szczęście Levante nie wykorzystało tej okazji. Później z rzutu wolnego Courtoisa chciał zaskoczyć Jose Barkero, ale bramkarz Atletico Madryt nie dał się nabrać i pewnie złapał piłkę.
Gospodarze coraz bardziej szanowali piłkę, a goście przejawiali coraz mniej ochoty do ofensywy. Dlatego też do końca meczu oglądaliśmy tylko sporadyczne strzały, choć niektóre z nich były całkiem groźne. Uderzenie Koke na rzut rożny skutecznie odbił Munua, a kilka minut później w poprzeczkę z szesnastu metrów trafił Cristian Rodriguez, który wcześniej ładnie ograł jednego z obrońców. Na koniec, w 88. minucie, ostatnie uderzenie należało do Juanlu. Piłkarz Los Granotas był niepilnowany z lewej strony w okolicach 'szesnastki’ Rojiblancos, ale po tym, jak otrzymał piłkę, to posłał ją w boczną siatkę tuż obok okienka bramki Atletico Madryt.
Skład Atletico: Courtois – Javi Manquillo, Miranda, Godin, Filipe – Gabi (Raul Garcia 66′), Tiago, Koke, Adrian (Arda Turan 72′), Cristian Rodriguez – Falcao (Diego Costa 58′)
Bramki:
1:0 – Adrian 32′
2:0 – Koke 61′
PRZYPOMINAM O WYSYŁANIU DO MNIE OCEN DLA ZAWODNIKÓW ATLETICO MADRYT ZA ICH DZISIEJSZY WYSTĘP!