Zadanie wykonane. Atletico Madryt miało dziś wygrać z Hapoelem Tel Awiw, by zapewnić sobie awans do fazy pucharowej i podopieczni Diego Simeone nie zawiedli swoich fanów. Przez znaczną część meczu Rojiblancos kontrolowali przebieg gry i ani na chwilę nie było powodów do martwienia się o końcowy wynik. Spotkanie zakończyło się skromnym zwycięstwem 1:0, ale gdyby gospodarze nieco bardziej podkręcali tempo i wykazali się lepszą skutecznością, to izraelski klub mógłby wyjechać ze stolicy Hiszpanii z o wiele większym bagażem bramek. W każdym razie przed Los Colchoneros zostało jeszcze jedno zadanie – aby zająć pierwsze miejsce w grupie wystarczy nie przegrać za dwa tygodnie z Pilznie. Victoria bowiem jedynie zremisowała w Coimbrze, przez co jej szanse na pozycję lidera bardzo mocno spadły.
Przeciwko Hapoelowi Cholo postanowił wystawić możliwie najsilniejszy skład, dlatego też w wyjściowej 'jedenastce’ nie znalazł się żaden z powołanych piłkarzy Atletico B. Pod nieobecność trójki kapitanów opaskę otrzymał Mario Suarez. Już od samego początku było widać zdecydowaną przewagę Rojiblancos, którzy spokojnie rozgrywali piłkę nie pozwalając na zbyt wiele swoim rywalom. Choć tempo gry nie było nadzwyczaj szybkie, to podopieczni Simeone konsekwentnie konstruowali kolejne akcje, które kończyły się m.in. niecelnym strzałem Raula Garcii czy też groźnym dośrodkowaniem Emre z rzutu rożnego. Mocny pressing i naciskanie przeciwników już na ich połowie przyniosły efekt w siódmej minucie. Piłkę z własnego pola karnego wybijał Edel, ale jako pierwszy dopadł do niej Adrian Lopez. Hiszpański napastnik przedarł się prawym skrzydłem, zbiegł do linii końcowej i dośrodkował przed bramkę Hapoelu, gdzie piłkę wprost pod nogi Emre wybił jeden ze stoperów. Turecki pomocnik nie zdecydował się jednak na strzał, tylko wycofał futbolówkę na 12. metr do Raula Garcii, a ten mocnym strzałem umieścił piłkę w bramce, odbijając ją jeszcze od poprzeczki. Od tego momentu dominacja Atletico wzrastała coraz mocniej, choć po początkowym szoku goście próbowali jakoś odpowiedzieć. Bardzo bliscy wyrównani byli w 13. minucie, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego minimalnie niecelnie główkował Haman Maman. Piłka odbiła się od bocznej siatki w taki sposób, że początkowo wydawało się, że padła bramka. Kilka chwil później, po krótkim okresie dość szarpanej gry na prawej stronie ładnie znalazł się John Paintsil. Obrońca The Red Demons wrzucił na długi słupek do Elirana Danina, ale skutecznie pilnowany zawodnik uderzył głową daleko obok słupka. Kilkadziesiąt sekund później doskonałą okazję do podwyższenia wyniku mieli Rojiblancos. Na prawym skrzydle bardzo dobrą akcję przeprowadził Silvio, który zagrał w pole karne do Adriana. Hiszpański napastnik przyjęciem zgubił kryjącego go obrońcę, jednak później z pięciu metrów trafił wprost w Edela. W 21. minucie Mario Suarez po raz kolejny udowodnił, że póki co strzały z dystansu nie są jego mocną stroną i z około 16 metrów posłał piłkę w trybuny. Czas upływał pod znakiem dominacji Atletico, jednak przez dłuższy okres nie przekładało się to na żadne sytuacje bramkowe. Z jednej strony podopieczni Simeone grali uważnie w obronie, a z drugiej brakowało dokładności z konstruowaniu ataków. Mocno niewidoczny był Diego Costa, który praktycznie ani razu nie stworzył zagrożenia pod bramką Hapoelu. W 32. minucie z lewej strony dośrodkowywał Cristian Rodriguez, ale Raul Garcia główkował bardzo niecelnie. Kilka chwil później pomocnik gospodarzy został brzydko potraktowany przez Mamana. Jak pewnie wszyscy kibice dobrze pamiętają, kiedy na Vicente Calderon gościła Academica jeden z jej piłkarzy, Cleyton, odkopnął kwiaty leżące przy narożnikach boiska. Nie są one położone tam ot tak, bowiem upamiętniają one tych piłkarzy Rojiblancos, którzy zginęli w hiszpańskiej wojnie domowej. Wspominam o tym, ponieważ podobnie zachował się dziś Paintsil, za co do końca meczu zbierał od publiczności zasłużone gwizdy za każdym razem gdy tylko znajdował się przy piłce. Przed przerwą z ciekawszych rzeczy mogliśmy oglądać akcję Tala Ben Haima, który po ograniu dwóch-trzech zawodników z ostrego kąta uderzył obok bramki oraz strzał z dystansu Emre, który jednak dobrze wypiąstkował Edel.
Druga połowa była o wiele mniej ciekawsza. Właściwie długimi fragmentami mieliśmy w niej tyle emocji, co podczas zbierania grzybów. Początkowo zaatakować próbował Hapoel, ale jedyne, na co było stać gości, to niecelne uderzenia Paintsila i Omera Damariego. W międzyczasie Atletico coraz rzadziej porywało się na jakieś finezyjne akcje, starając się przede wszystkim utrzymać wynik jak najmniejszym kosztem. W 57. minucie wykazać się musiał Sergio Asenjo, który skutecznie przerwał dwójkową akcje Ben Haima i Damariego. Chwile potem z boiska zszedł kompletnie niewidoczny i bezproduktywny Diego Costa, a w jego miejsce pojawił się Koke. Z racji tego, że goście bronili się niemal całym zespołem, kibice oglądali coraz mniej akcji, gdyż podopieczni Simeone byli skutecznie blokowani przez obrońców The Red Demons. Akcje skrzydłami niewiele dawały, bowiem dośrodkowania Cristiana Rodrigueza i Silvio najczęściej kończyły się na głowach defensorów rywali. Na około kwadrans przed końcem meczu gola strzelić mógł Adrian, ale po wrzutce z lewej strony hiszpański napastnik z bliskiej odległości główkował tuż nad poprzeczką. Były gracz Deportivo przed kolejną szansą stanął ledwie kilkadziesiąt sekund później, ale po prostopadłym podaniu od Koke jego uderzenie wybronił Edel. Na piec minut przed końcowym gwizdkiem niezłą okazję zmarnował Raul Garcia. Pomocnik otrzymał podanie z autu od Domingo Cismy, po czym natychmiast oddał piłkę Cristianowi Rodriguezowi. Urugwajski skrzydłowy wrzucił ją w pole karne, ale strzał z powietrza byłego gracza Osasuny na rzut rożny odbił bramkarz Hapoelu. Tym samym Atletico nie zdołało już więcej zagrozić bramce rywali i ostatecznie wygrało skromnie 1:0. Teraz czas na mecz z Sevillą, który odbędzie się w najbliższą niedzielę na Vicente Calderon o 19:45.
Skład Atletico: Asenjo – Silvio, Cata Diaz, Pulido, Cisma – Mario Suarez, Emre, Raul Garcia, Adrian, Cristian Rodriguez (Pedro 87′) – Diego Costa (Koke 58′)
Bramki:
1:0 – R. Garcia 7′