Świetna pierwsza połowa i w miarę spokojna druga pozwoliły dziś Atletico Madryt odnieść bardzo ważne zwycięstwo. Dzięki wygranej 2:0 nad Betisem Rojiblancos są już jedną nogą w półfinale Copa del Rey i jeśli tylko za tydzień na Estadio Benito Villamarin nie zaprzepaszczą zaliczki z Vicente Calderon, to otworzy się przed nimi ogromna szansa na awans do finału (umówmy się: ani Sevilla, ani tym bardziej Real Saragossa nie jest nie do przejścia). Diego Simeone może po raz kolejny być dumny ze swoich podopiecznych, którzy przy obu bramkach przeprowadzili fantastyczne akcje. Za każdym razem głównym ogniwem był Diego Costa, który powoli przekonuje do siebie nawet swoich najzagorzalszych przeciwników. Teraz na odpoczynek nie będzie wiele czasu, bo już w najbliższą niedzielę odbędzie się spotkanie z Levante.
PIERWSZA POŁOWA
Początek spotkania był dość spokojny. Przy piłce utrzymywał się Betis, ale niewiele z tego wynikało. W końcu jednak początkowy chaos został opanowany i Rojiblancos stopniowo zaczęli uzyskiwać przewagę. W 2. minucie Radamel Falcao ładnie chciał wypuścić Diego Costę, ale od brazylijskiego napastnika szybszy okazał się Casto. Kilka chwil później w świetnej sytuacji znalazł się Diego Godin. Stoper gospodarzy pojawił w polu karnym gości po tym, jak blisko ich 'szesnastki’ został podyktowany rzut wolny. Choć dośrodkowanie Gabiego nie było najlepsze, to piłka trafiła pod nogi Ardy Turana, który perfekcyjnie dorzucił na głowę Urugwajczyka. Niestety, obrońca Los Colchoneros z kilku metrów główkował tuż obok słupka.
Już po pierwszym okresie gry mieliśmy kilka dowodów na to, że będzie to twardy mecz. Co prawda żółtą kartką został ukarany jedynie Diego Costa (za uderzenie łokciem w twarz Damiena Perquisa), ale brzydkich fauli było o wiele więcej. Piłkarze obu zespołów popełniali sporo przewinień, choć nie wszystkie zostały odgwizdane. W międzyczasie Atletico Madryt wyszło na prowadzenie. W 11. minucie na prawym skrzydle z piłką znalazł się Gabi. Kapitan Rojiblancos zagrał ją na szesnasty metr do Diego Costy, a Brazylijczyk wbiegł z nią w pole karne, przy linii końcowej zwiódł obrońcę i zagrał do tyłu, do dobrze ustawionego Raula Garcii. Hiszpański pomocnik świetnie dostrzegł, że na znakomitej pozycji jest Falcao, więc dokładnie wrzucił wprost na głowę El Tigre, który, wybiegając zza obrońców, z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki.
Chociaż Verdiblancos starali się odpowiedzieć (strzał Joela Campbella bez problemu wyłapał Thibaut Courtois), to zdobyta bramka jeszcze bardziej zmobilizowała podopiecznych Diego Simeone do ataków. Być może brakowało nieco dokładności, a gra co jakiś czas była przerywana przez faule, ale generalnie Los Colchoneros raczej nie schodzili z połowy swoich rywali. W 19. minucie Falcao domagał się rzutu karnego po rzekomym popchnięciu go przez Paulao, ale w tej sytuacji El Tigre nie miał racji.
Konsekwentna ofensywa Atletico Madryt została dość szybko nagrodzona. Mniej-więcej w połowie pierwszych 45 minut Rojiblancos podwyższyli swoje prowadzenie. Na lewej stronie pokazał się Diego Costa, który przesuwając się z piłką w kierunku pola karnego próbował dryblowac między rywalami, po czym podał w kierunku ustawionego w polu bramkowym Godina. Szybszy od Urugwajczyka był Paulao, ale stoper Betisu wybił futbolówkę tak, że ta spadła dwa metry dalej pod nogi Filipe, który mocnym i precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w siatce przy długim słupku. Casto był bez szans.
Drużyna gości zaczęła się gubić, podczas gdy gospodarze grali już o wiele spokojniej. Po około pół godzinie meczu Verdiblancos mocno jednak nacisnęli. W 28. minucie fantastycznymi interwencjami popisał się Courtois. Z rzutu wolnego w 'szesnastkę’ Los Colchoneros wrzucił Benat. Po ogromnym zamieszaniu piłka trafiła do znajdującego się tuż przed bramką Jorge Moliny, ale jego uderzenie odbił bramkarz Atletico Madryt. To nie był jednak koniec. Najpierw obrońcy zblokowali próby Perquisa i Rubena Castro, a na koniec z kilkunastu metrów strzelał Eder Vilarcho, ale Courtois popisał się refleksem i w świetnym stylu odbił piłkę na rzut rożny.
Niespodziewanie po 30 minutach spotkania Pepe Mel zdjął z boiska Perquisa. Nie wiadomo, czy Francuz zszedł z powodu urazu jakiego doznał w starciu z Diego Costą czy też trener Betisu nie był zadowolony z gry swojego stopera. W każdym razie Rojiblancos, po chwili przestoju, po raz kolejny ruszyli do ataku. W 31. minucie padł kolejny gol, ale wcześniej sędzia odgwizdał pozycję spaloną Raula Garcii. Czy rzeczywiście tak było? Powtórki pokazały, że jeśli ofsajd był, to naprawdę minimalny. Trochę szkoda, bo kolejną bramkę po zagraniu byłego gracza Osasuny na swoje konto mógłby zapisać Falcao.
Chwilę później po raz kolejny groźne główkował Godin, ale Casto bez większych kłopotów złapał piłkę. Atletico Madryt kontrolowało grę, a Diego Simeone mógł być naprawdę zadowolony z postawy swoich podopiecznych. W 35. minucie zza pola karnego uderzał Raul Garcia, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. Na podobny strzał, tylko że z dalszej odległości zdecydował się potem Ruben Perez, ale wypożyczony do Verdiblancos pomocnik Los Colchoneros posłał futbolówkę w górne partie trybun. Przed przerwą zagotowało się jeszcze pod bramką Courtoisa, ale na szczęście nikt nie przeciął dobrego podania Nacho Pereza.
DRUGA POŁOWA
Drugie 45 minut trochę rozczarowało. Choć zaczęło się całkiem nieźle, to im bliżej było końcowego gwizdka, tym coraz mniej działo się na boisku. W 48. minucie kolejną genialną interwencją popisał się Courtois. Ze środka pola podanie otrzymał Campbell, którego obrońcy Rojiblancos zostawili samego na prawym skrzydle. Zawodnik gości podbiegł w kierunku pola karnego, po czym wyłożył futbolówkę Molinie. Napastnika Verdiblancos w sytuacji sam na sam zdołał jednak powstrzymać bramkarz gospodarzy, którzy dobrze wyszedł ze swojej bramki.
Kilka chwil później mieliśmy do czynienia z krótką przerwą w grze po tym, jak Raul Garcia w walce o górną piłkę przypadkowo kopnął w twarz Nacho Pereza. Obrońca Betisu przez chwilę leżał na murawie, ale na szczęście mógł bez problemu kontynuować swój występ. Bardzo aktywny na początku drugiej połowy był Campbell. Skrzydłowy naszych rywali często otrzymywał piłkę i próbował rozgrywać akcje swojego zespołu. W 56. minucie strzelał na bramkę, ale była to próba bardzo niecelna. Było tak być może dlatego, że uderzał swoją słabszą, lewą nogą.
Z kolei podopieczni Diego Simeone stwarzali zagrożenie głównie po stałych fragmentach gry, które, o dziwo, całkiem nieźle wykonywał Gabi. Jednak było wyraźnie widać, że Rojiblancos zwolnili tempo, nieco się cofnęli i czekali na ataki swoich przeciwników tak, by w razie czego móc wyjść z kontrą, co niestety nie miało zbyt często miejsca. Po jednej z takich prób w dobrej sytuacji znalazł się Diego Costa, ale Brazylijczyk strzelał zbyt słabo by zaskoczyć Casto.
Na dwadzieścia minut przed końcem urazu doznał Juanfran. Prawy obrońca Atletico Madryt musiał zejść z boiska, a w jego miejsce pojawił się Daniel 'Cata’ Diaz. To dodatkowo osłabiło ofensywny potencjał gospodarzy. Kilkadziesiąt sekund później na murawie zameldował się Koke, który zmienił Diego Costę. Publiczność na Vicente Calderon pożegnała Brazylijczyka brawami. Na marginesie trzeba przyznać, że w powietrznych pojedynkach nie miał sobie równych Courtois. Bramkarz Los Colchoneros wyłapywał każde dośrodkowanie i ani razu nie zadrżały mu rękawice.
W 78. minucie środkiem pola ładnie przedzierał się Mario Suarez, po czym zagrał on do Falcao. Niestety, choć El Tigre dobrze zabrał się z piłką w kierunku bramki Betisu, to jego strzał zza 'szesnastki’ był bardzo kiepski i Casto nie musiał się nawet wysilać, by go złapać. Na ostatnie kilka minut na boisku pojawił się Cristian Rodriguez. Cebolla miał zapewne nieco rozruszać grę ofensywną Rojiblancos, co w zasadzie mu się udawało. W 85. minucie na głowę Moliny piłkę dośrodkował Benat, ale napastnik Verdiblancos uderzył nad poprzeczką.
W samej końcówce podopieczni Diego Simeone mieli jeszcze dwie dobre sytuacje do strzelenia gola. Najpierw, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, minimalnie niecelnie główkował Mario Suarez, a później po bardzo ładnej akcji Filipe i Raula Garcii strzał z powietrza Koke zdołał odbić bramkarz rywali. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry ostatni raz zakotłowało się w polu karnym Atletico Madryt, ale Filipe skutecznie zablokował będącego w świetnej sytuacji Rubena Castro.
Skład Atletico: Courtois – Juanfran (Cata Diaz 70′), Miranda, Godin, Filipe – Gabi, Mario Suarez, Raul Garcia, Arda Turan (Cristian Rodriguez 82′) – Diego Costa (Koke 73′), Falcao
Bramki:
1:0 – R. Falcao 11′
2:0 – Filipe 23′
Po strzeleniu drugiej bramki liczyłem na grad goli, jednak tak się nie stało. Mamy porządną zaliczkę przed rewanżem, co bardzo cieszy 🙂