W temacie powrotu Diego Costy do Atlético było ostatnio sporo zwrotów. Najpierw hiszpańskie media poinformowały, że napastnik rozmawiał z Antonio Conte o tym, że chciałby wrócić do stolicy Hiszpanii. Później pojawiły się doniesienia, że 27-latek złożył oficjalną prośbę o transfer. W końcu wczoraj wieczorem pojawiła się wypowiedź Enrique Cerezo, który w rozmowie z jednym z włoskich portali miał powiedzieć, że powrót snajpera na Vicente Calderón jest bliski realizacji.
Dziś jednak prezydent Rojiblancos zdementował te słowa i wzburzony przyznał, że zostały one zmyślone. Co więcej, gazety w Hiszpanii informują, że Chelsea nie zamierza rozstawać się z Brazylijczykiem z hiszpańskim paszportem. Choć Colchoneros mieli złożyć ofertę opiewającą na 60 milionów euro (20 milionów euro więcej niż The Blues zapłacili za niego przed dwoma laty), to klub z Londynu od razu ją odrzucił, ostrzegając jednocześnie, że zrobi tak z każdą kolejną propozycją płynącą nie tylko znad Manzanares, ale i z jakiegokolwiek innego klubu, zwłaszcza że pozwala mu na to sytuacja ekonomiczna.
Problem stanowi również fakt, że nowy szkoleniowiec klubu ze Stamford Bridge liczy na Diego Costę i widzi w nim kluczowego napastnika, który w nadchodzącym sezonie ma poprowadzić Chelsea do sukcesów. Ponadto przy obecnej sytuacji na rynku transferowym niemalże nie ma co liczyć na to, że Anglikom uda się ściągnąć snajpera z najwyższej półki, co dałoby 27-latkowi zielone światło na powrót do miejsca, w którym czuje się najlepiej.
Atlético ciężko będzie przełamać twardą postawę londyńczyków. Choć dla Diego Simeone powrót Diego Costy jest priorytetem; choć sam zawodnik marzy o tym, by wrócić do stolicy Hiszpanii; choć Rojiblancos robią wszystko, co w ich mocy, by zmiękczyć Romana Abramowicza, to transfer 27-letniego napastnika wydaje się być coraz mniej realny. Trzeba jednak mieć nadzieję, że przy tempie zwrotów akcji w tej telenoweli jest szansa, iż jeszcze nie wszystko stracone.