Ángel Correa udzielił wywiadu dziennikowi „El País”, w którym opowiedział m.in. o trudnym dzieciństwie, kiedy bardzo szybko został odpowiedzialny za byt rodziny. Futbol podwórkowy miał wielki wpływ na dzisiejszą charakterystykę gry Argentyńczyka, dla którego piłka nożna stanowi niezwykle ważny element życia. 22-latek świetnie rozpoczął obecny sezon i ma nadzieję wykorzystać szansę, aby grać jak najwięcej.
Ángel czu Angelito?
– Jest mi to obojętne. Wciąż możesz mówić do mnie Angelito, a kiedy będę starszy, częściej będzie Ángel.
Masz łatkę bezczelnego.
– Moi znajomi mówią, że jedyną rzeczą, jaką mam z anioła jest imię.
W wieku dziesięciu lat przyniosłeś pieniądze do domu.
– Tak, wtedy zmarł mój tata, a mój dochód z piłki nożnej był jedynymi pieniędzmi, które pozwalały jeść moim braciom, mamie i mnie. Miałem przedstawiciela, który płacił mi wynagrodzenie, a ja przekazywałem je matce i ona nimi zarządzała.
Byłeś odpowiedzialnym dzieckiem.
– W tamtym czasie nie postrzegałem tego w ten sposób. Lubiłem po prostu grać w piłkę, a dzięki temu mogłem pomóc rodzinie i to mnie uszczęśliwiało.
Miałeś swojego przedstawiciela, mimo tak młodego wieku?
– Miałem szczęście, że zjawił się w tamtym momencie, bo moja rodzina przeżywała bardzo trudny okres.
Grałeś w picaditos (gry podwórkowe, w których czasami są zakłady)?
– Tak, w weekendy, gdy wychodziłem grać w godzinach popołudniowych, na dzielnicy zawsze coś się działo, a nocami toczyły się mistrzostwa. Wiele uczysz się w takim futbolu, ponieważ rywalizujesz ze starszymi. Uczysz się bardzo szybko, bo nie ma innego wyjścia. Widziałem wielkich graczy i myślałem, że będą oglądani przez całe rodziny, lecz okoliczności nie pozwoliły dotrzeć im na profesjonalny poziom. Wielu graczy wywodzi się z dzielnic Rosario, takich jak moja. Bardzo blisko mnie mieszkali Di María i Banega. Messi również pochodzi z Rosario.
Mówiłeś kiedyś, że wiele osób twierdzi, iż w dzielnicach takich jak Twoja są tylko narkomani i kryminaliści. Walczysz z takim osądem?
– Tak, chłopcy pochodzący stamtąd mają zawsze dwa razy więcej trudności, ale ciężko pracują i walczą. Są dzieciaki, które potrzebują wsparcia, aby móc się wybić. Rozmawiałem z Gaitánem. Jesteśmy uprzywilejowani, ale o wiele w życiu walczyliśmy.
Jako dziecko przeżyłeś śmierć swojego ojca, a trzy lata temu przeszedłeś operację serca.
– Problemy i przeszkody utrudniły mi życie, ale sprawiły, że mam lepiej poukładane w głowie i nadal pomagam rodzinie.
Po operacji spacerowałeś cztery godziny dziennie po Manhattanie.
– Byłem pewien, że moje serce będzie pracować, a wszystko o czym myślałem to jak najszybszy powrót na boisko. Byłem podekscytowany, gdyż właśnie dołączyłem do Atlético i chciałem zadebiutować na Calderón, na którym miałem okazję być oraz trenować. To sprawiło, że czułem się pełen życia.
Bałeś się?
– Nie, ale srałem w gacie ze strachu na myśl, że mogę już nie zagrać. Kiedy byłem sam z moim agentem przed operacją, powiedziałem mu, że nie boję się śmierci. Chciałem, aby wszystko poszło dobrze, gdyż nie wyobrażałem sobie innego zajęcia niż futbol.
Jesteś bystrym chłopakiem. Pewnie znalazłbyś coś innego.
– Coś należałoby zrobić w tym kierunku, ale piłka nożna jest tym, co daje mi szczęście, najważniejszą rzeczą na świecie. Za każdym razem, kiedy gram i trenuję, zapominam o wszystkich problemach.
Na ile trudne jest przejście z piłki podwórkowej do profesjonalnej?
– Staram się być takim sam jak w dzieciństwie, robić te same rzeczy, aby ograć rywala. Musisz być pewny siebie. Dokonywać ruchu lub dryblingu w zależności o sytuacji podczas meczu.
Kto ma w sobie więcej podwórkowego futbolu. Simeone czy Ty?
– Reprezentujemy inne czasy, ale bez wątpienia ma w sobie wiele rzeczy z niego. Trudno go oszukać. Uczy mnie wielu rzeczy i wyjaśnia je, a potem służą mi one w grze, ponieważ zwykle nie zawodzi.
Czy pozostaniem nie wiążę się ze statusem „piłkarza na pół godziny”?
– Nie sądzę. W Argentynie grałem w San Lorenzo, które jest wielkim zespołem i uczestniczyłem w wielu spotkaniach. To trener musi zdecydować, czy jestem gotowy. Ja trenuję, aby być do dyspozycji przez 90 minut.
Czy myślałeś o odejściu, aby otrzymać więcej minut?
– Myślałem o tym wiele razy. To trudne, bo czuję, że zawsze chcę grać i jestem gotowy. Trudno przywyknąć do gry w części meczu, ale trzeba być bardzo dobrze przygotowanym mentalnie. Teraz otrzymałem szansę i mam nadzieję, że z niej skorzystam.