Światło futbolu: – Dla mnie futbol jest zawsze źródłem radości i szczęścia. Odkąd mam 10 lat, gdy straciłem ojca, stał się dla mnie czymś, co zabiera ode mnie wszystko co złe. Później straciłem dwóch braci i futbol pomaga mi o tym zapomnieć. Kiedy wchodzę na boisko, zawsze zapominam o tym wszystkim i myślę tylko o tym, by zagrać jak najlepiej i bawić się z kolegami z Atlético, czy wcześniej z Rosario.
Zarabianie na rodzinę: – Zdałem sobie z tego sprawę, dostając pierwszą pensję od mojego przedstawiciela. Przekazałem ją w całości matce, dzięki czemu mieliśmy co jeść. To było tysiąc pesos, może trochę więcej. Później zawsze miałem człowieka, który stał nade mną i się mną zajmował. Kupował mi buty, ubrania, pilnował mojej nauki. Zawsze będę mu za to wdzięczny. Wspieranie mojej matki i braci to coś, o czym zawsze marzyłem. Mogą żyć życiem, jakim żyję ja. Moja mama przeżyła wiele trudnych chwila, tracąc męża i dzieci. Nie chcę nawet wyobrażać sobie czym jest utrata dziecka. Gdy jednak widzę ją uśmiechniętą, wiem, jak trudne to musi dla niej być.
Operacja: – Byłem w Madrycie z moim agentem. Miałem przejść badania i podpisać kontrakt z Atlético. Lekarze wyłapali jednak, że coś jest nie tak i powiedzieli, że potrzebna będzie operacja. W tamtej chwili jedyne, o czym myślałem, to gra w półfinale Copa Libertadores z San Lorenzo. Dotarcie tam było dla nas ogromnym sukcesem i bardzo chciałem zagrać, byłem podekscytowany. Na chłodno doszedłem jednak do wniosku, że ryzyko byłoby głupie i potrzebna jest operacja, zwłaszcza że byłem młodym chłopakiem, więc rekonwalescencja mogła przebiec bardzo sprawnie. Boli mnie jednak, że nie mogłem wtedy zagrać dla San Lorenzo.
Kłamstwa lekarzy: – Gdy dowiedziałem się o problemach z sercem, od razu zapytałem, czy będę mógł dalej grać w piłkę. Lekarze powiedzieli, że wszystko będzie dobrze i nie ma żadnego ryzyka, że wrócę do futbolu na sto procent. Zrobili to, bym nie próbował wymigać się od operacji. Po wszystkim przyznali, że nie powiedzieli mi do końca prawdy. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
Blizna: – Jest już częścią mnie. Nie jestem typem człowieka, który pokazuje ją wszystkim i opowiada „patrz, przez co przeszedłem”. Musiałem to przeżyć i mam to już za sobą. To była operacja, nic więcej. Zżyłem się już z tą blizną i stała się częścią mnie.
Simeone: – Jest zwycięzcą. Dużo z nami rozmawia. Wie bardzo dużo. Odkąd tu przyleciałem, nauczył mnie wiele i cały czas uczy mnie czegoś nowego, bym się rozwijał.