Antonio López Guerro jest jednym z wielkich mistrzów w historii Atlético. Dla Rojiblancos rozegrał 270 spotkań, w których zdobył 13 bramek, stając się w międzyczasie kapitanem i podnosząc dwa puchary Ligi Europejskiej (w 2010 i 2012 roku), a także Superpuchar Europy w 2010 roku. Pochodzący z Alicante piłkarz doskonale wie z jakimi uczuciami wiąże się zdobycie tytułu z ukochaną drużyną. Takie doświadczenia ma również obecny kapitan, Gabi Fernández. Przed zbliżającym się wielkimi krokami finałem Ligi Mistrzów były lewy obrońca postanowił udzielić wywiadu, w którym wyraża swoje przekonanie, że jedyne brakujące trofeum trafi w końcu do gabloty na Vicente Calderón.
Jak zapatrujesz się na finał?
– Widzę to tak, jak widzą to wszyscy Atléticos. To będzie wyjątkowy mecz w życiu piłkarzy, w historii klubu. Zawodnicy zostawią duszę na boisku. Oby to dało nam zwycięstwo w Lidze Mistrzów.
Teraz Atlético jest lepsze niż w Lizbonie?
– Są bardziej doświadczeni, stanowią większy monolit niż w Lizbonie. Uważam za bardzo rozsądne wypowiedzi drużyny, że mecz Mediolanie nie będzie rewanżem, ale nową szansą. Tak właśnie jest. To wyjątkowa okazja w życiu. Taką myśl trzeba przekazać, to nie rewanż, to nowa okazja.
Co będzie się działo w głowach twoich byłych kolegów podczas tego meczu?
– Gdy dochodzi do takich spotkań każdy chce, żeby jak najszybciej się rozpoczęły. Wchodząc w skórę moich byłych kolegów z drużyny myślę, że bardzo brakuje im tego zwycięstwa. Nie będzie wymówek o zmęczeniu, kontuzjach, historii… To będzie mecz, w którym trzeba będzie zostawić życie, ale należy jednocześnie podejść do tego z głową.
Co sądzisz o drużynie Realu?
– Real Madryt zawsze będzie Realem Madryt. Z piłkarzami jakich posiada i z budżetem jakim dysponuje ten klub jest stworzony do walki w takich rozgrywkach. Mają wielkich zawodników, jednak Atlético zagra swoje. Jeśli jest drużyna, która potrafi sobie radzić z ich napastnikami, to jest to z pewnością Atlético Madryt.
Jak myślisz, kto okaże się najlepszym zawodnikiem finału?
– Chciałbym, aby kluczowy był któryś z wychowanków: Koke, Torres, Gabi, Saúl… którykolwiek z nich. Może to być też jeden z tych, którzy nie są wychowankami, ale czują się nimi. Mam na myśli Godína, Juanfrana, Filipe… Nie chciałbym nikogo pominąć… Oni pokazali, że kochają te barwy tak jak canteranos.
Jakie to uczucie podnieść puchar z Atlético i wspinać się na fotnannę Neptuna jako kapitan?
– Mógłbym opisać to na wiele sposobów, ale najprościej będzie powiedzieć, że odczuwa się głęboką dumę z faktu, że zostało się wybranym do podniesienia tego trofeum. Czujesz, że ludzie w Ciebie wierzą, doceniają wysiłek…
To wspomnienia na całe życie?
– Wiele razy wspominam obrazy i emocje związane z Neptunem. Bardziej cieszę się jednak, że dzięki Bogu kontynuujemy wygrywanie trofeów, dzięki temu wracają wspomnienia. Widok Gabiego wspinającego się na posąg Neptuna wzbudza moją zdrową zazdrość, czuję że chciałbym być na jego miejscu. To piękne, że klub kontynuuje tę tradycję.
Co czujesz wiedząc, że twój przyjaciel Gabi może być pierwszym kapitanem Rojiblancos, który wzniesie puchar za zwycięstwo w Champions League?
– Dla mnie to po prostu satysfakcjonujące, być przyjacielem takiej osoby. Sądzę, że nie ma dziś lepszego kandydata na kapitana niż Gabi. On obrazuje wartości drużyny, wewnątrz i na zewnątrz. Koke, Torres, Godín – oni również dobrze ukazują te cechy.
Jakie było największe wyzwanie dla Atlético na drodze do finału?
– Atlético jest już mistrzem za to co zrobili do tej pory, ale prawda jest taka, że ludzie zapamiętają zdobycie tytułu. To naprawdę zapada w pamięć. Myślę, że ze wsparciem naszych fanów uda się to osiągnąć.
Czy kibice mogli w ogóle wyobrażać sobie takie sukcesy, gdy Simeone przychodził do zespołu?
– To było niewyobrażalne. Intertoto, Liga Europy, mistrzostwo Hiszpanii… wygrywaliśmy dwa tytułu w roku… Ale ciężko było sobie wyobrazić, że możemy zagrać w dwóch finałach Champions League w tak krótkim odstępie czasu. Ta drużyna pokazała raz jeszcze, że z pokorą, ciężką pracą, poświeceniem i wiarą można osiągnąć wszystko.