Niedawno w jednym z wywiadów Miranda stwierdził: – Falcao da się powstrzymać tylko w jeden sposób – nie wpuszczając go na boisko. Choć słowa te traktować trzeba z przymrużeniem oka, to niepodważalnym faktem jest to, że od początku obecnego sezonu El Tigre jest CHOLERNIE skuteczny. Co prawda na inaugurację sezonu z Levante były napastnik FC Porto nie błyszczał, był praktycznie niewidoczny i nie potrafił skierować piłki do siatki, ale to co zaczął wyprawiać potem…
Najpierw hat-trick z Athletic Bilbao. Było to o tyle dziwne, że po kiepskim meczu w Valencii mało kto spodziewał się, że Rojiblancos w trakcie kilku dni przejdą tak wielką metamorfozę, że przejadą się po ekipie Los Leones. Prawdziwym testem miał być jednak dopiero Superpuchar Europy. Wszystko wskazywało na to, że Atletico Madryt jest skazane na porażkę i rozpędzona Chelsea łatwo poradzi sobie z drużyną ze stolicy Hiszpanii. Jak mylne było to twierdzenie udowodnił sam Falcao, który władował Anglikom aż trzy bramki, z czego wszystkie padły w pierwszej połowie. Następnie Kolumbijczyk wyjechał na zgrupowanie reprezentacji, w trakcie którego strzelił dwa gole – po jednym w starciach z Urugwajem i Chile.
Po powrocie z Ameryki Południowej El Tigre nie miał zamiaru przestać trafiać do bramek rywali. Po jednym golu strzelił Rayo Vallecano i Realowi Valladolid, przy czym w tym drugim meczu nabawił się niegroźnej kontuzji. Choć na zaległy mecz z Betisem nie był gotowy na 90 minut gry, to i tak wyszedł w pierwszym składzie i zanim zszedł z boiska zdobył dwie bramki. Przed kolejną przerwą na mecze reprezentacji Kolumbii Falcao zdołał trafić jeszcze w spotkaniu z Malagą, przed którym z powodu wcześniej wymienionego urazu pauzował w pojedynku z Espanyolem.
Napastnik Atletico zdobył dla swojej drużyny narodowej dwie bramki przeciwko Paragwajowi, czym po raz kolejny przyczynił się do zwycięstwa oraz do tego, że na półmetku rywalizacji Kolumbia ma ogromne szanse na awans do Mistrzostw Świata. Zgodnie z umową Falcao odpuścił towarzyską potyczkę z Kamerunem i wrócił do Madrytu, by przygotowywać się do meczu z Realem Sociedad. Gdy wydawało się, że Rojiblancos bezbramkowo zremisują to spotkanie, El Tigre strzelił gola z rzutu wolnego w samej końcówce. We wczorajszym starciu z Osasuną Kolumbijczyk również trafił do siatki, dzięki czemu na swoim koncie ma już 11 bramek w tym sezonie La Liga.
Łącznie, w ostatnich 11 swoich występach Falcao strzelił aż 17 goli, przy czym w każdym kolejnym spotkaniu trafiał przynajmniej raz, co musi robić wrażenie. Czy ktoś jest w stanie go zatrzymać? Na pewno nie zrobią tego grupowi rywale Atletico z Ligi Europy, bo Simeone traktuje je jako szansę dla rezerwowych piłkarzy, więc El Tigre w tym roku raczej tam nie zagra. Wątpliwym jest także to, czy już od najbliższego meczu Kolumbijczyk rozpocznie swoją przygodę z Copa del Rey, wszak Real Jaen nie jest przeciwnikiem, na pokonanie którego potrzeba zaangażowania wszystkich sił. Tym bardziej że w najbliższą sobotę Rojiblancos czeka wielki test – na Mestalla ich formę sprawdzi Valencia. Czy defensorzy Los Che zdołają powstrzymać Falcao? W ostatnich meczach na pewno nie błyszczą formą, jednak jeśli oni nie zdołają tego zrobić, to już chyba tylko obrońcy FC Barcelony lub Realu Madryt będą tymi, którzy ewentualnie będą mogli skutecznie zatrzymać byłego gracza FC Porto.