Coś, co swego czasu była jednym z największych atutów Atlético, dziś jest jego przekleństwem. Umiejętności względem gry w powietrzu i stałych fragmentów gry zaczęły stopniowo spadać od sezonu mistrzowskiego aż w końcu zaczęły się obracać przeciwko piłkarzom Simeone.
Dobitnie świadczy o tym początek obecnej kampanii. Na wszystkich trzech frontach Rojiblancos stracili 10 goli, spośród których aż 7 (70%) padło po dośrodkowaniu i strzale głową. W lidze rywale zdobyli w ten sposób 5 z 6 bramek (83,3%). Dwukrotnie udało się to Stuaniemu, po razie trafiali tak Calleri, Suárez i Bacca. Tylko Raúl García pokonał Oblaka w inny sposób.
Jeśli chodzi o Ligę Mistrzów, przeciwnicy wbili Atlético 3 gole, a 2 z nich (66,67%) były możliwe dzięki skutecznemu uderzeniu głową. Zanotowali je Morata i Michel, podczas gdy Batshuayi znalazł inny sposób na trafienie do siatki. W jedynym, jak dotąd, meczu Copa del Rey piłkarze Simeone stracili 1 bramkę, ale tym razem padła ona z rzutu karnego.
W całej Hiszpanii żaden inny zespół nie traci tyle goli po strzałach głową. Co gorsza, spośród 18 trafień Rojiblancos tylko jedno (5,56%) było efektem odpowiednio skutecznego uderzenia głową. Zanotował je Giménez w meczu przeciwko Gironie.