Kibice zgromadzeni na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan byli świadkami bardzo emocjonującego spotkania 26. kolejki Primera Division, w którym Sevilla zremisowała z Atletico Madryt 1-1. Wynik spotkania otworzył napastnik Los Colchoneros, Eduardo Salvio (9′), natomiast w drugiej połowie do wyrównania doprowadził Baba (53′). Warto dodać, że było to starcie obu ekip, które są głównymi kandydatami do zajęcia czwartego miejsca na koniec sezonu, które zagwarantuje start w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Jednak dzisiejszy brak rozstrzygnięcia w stolicy Andaluzji nie poprawił sytuacji tych drużyn i nadal pozostaną one w środku tabeli z maksymalnie pięciopunktową stratą do top 4.
Od początku tego meczu łatwego życia nie miał były zawodnik Atletico Madryt, który teraz reprezentuje barwy Sevilli, Jose Antonio Reyes. Hiszpan przez niemal całe starcie był mocno atakowany przez swoich byłych klubowych kolegów. Sam mecz rozpoczął się od niegroźnych ataków gospodarzy, którzy dzisiejszego dnia grali przy komplecie na widowni. Wszystkie próby dogrania w pole karne przez zawodników Los Palanganas stawały się łupem defensywy ekipy z Vicente Calderon.
Pierwszą swoją akcje Atletico przeprowadziło w dziewiątej minucie. Wówczas po lewej stronie pola karnego piłkę otrzymał Gabi. Doświadczony zawodnik popisał się bardzo dobrą centrą w kierunku Eduardo Salvio, który idealnie nabiegł na piłkę umieszczając ją strzałem głową przy prawym, dolnym rogu bramki strzeżonej przez Palopa. Trzeba przyznać Argentyńczykowi, że takiego uderzenia nawet nie powstydziłby się Radamel Falcao. Dokładnie trzy minuty Los Colchoneros zaatakowali raz jeszcze. Ponownie na lewej flance z futbolówką znalazł się Gabi, który płasko po ziemi zagrał na piąty metr pola karnego w kierunku wbiegających Salvio i Tiago, jednak świetną, a zarazem ofiarną interwencją popisał się Fernando Navarro, który przeciął podanie wybijając piłkę na rzut rożny.
Na odpowiedź Sevilli nie trzeba było długo czekać. Podopieczni Michela stworzyli sobie pierwszą groźną sytuacje po kilkunastu sekundach. Piłkę na skraju pola karnego otrzymał Jose Antonio Reyes. La Perla po przyjęciu futbolówki na klatkę piersiową uderzył z prostego podbicia mierząc po długim rogu bramki Courtoisa, jednak ta próba zakończyła się niepowodzeniem. W kolejnych kilkunastu minutach tego spotkania kibice oglądali ostrą walkę w środku pola, która zaowocowała w wiele żółtych kartek.
W 39 minucie przed szansą na zdobycie drugiej bramki w tym meczu stanął Eduardo Salvio. Pierwsze z lewej strony piłkę w pole karne wrzucił Filipe Luis, a ta trafiła do zamykającego całą akcje Toto, który uderzył, mierząc w krótki róg. Jednak właśnie tam ustawił się doświadczony bramkarz gospodarzy i bez problemów sparował piłkę na rzut rożny. W ostatnich minutach pierwszej połowy nie padła już żadna bramka i to Atletico schodziło do szatni z jednobramkową zaliczką.
W drugiej połowie Sevilla wyszła bardziej zmotywowana. Było widać to w grze i zachowaniu zawodników prowadzonych przez byłą legendę Realu Madryt, Michela. W 49 minucie meczu kolejną szanse zmarnował Reyes, który otrzymał dobre podanie od Jesusa Navasa. Gospodarze nie zwalniali tempa i następny atak przeprowadzony w 53 minucie przyniósł bramkę. Piłkę na prawą w kierunku Navasa posłał Kanoute. Hiszpan bez zastanowienia zagrał w pole karne gdzie z pierwszej piłki uderzył Baba. Były zawodnik Maritimo nie dał żadnych szans na interwencje Courtoisowi tym samym doprowadził do wyrównania rezultatu.
Dokładnie w 60 minucie Reyes zmarnował swoją trzecią i najlepszą okazje. Ponownie z prawej strony piłkę w pole karne dośrodkował Navas. Całą okazje zamknął były piłkarz Atletico, jednak jego strzał głową z około trzech metrów świetnie obronił belgijski portero wypożyczony z londyńskiej Chelsea.
Z minuty na minutę przewagą gospodarzy wzrastała. Jednak groźną okazję wartą odnotowania Sevilla przeprowadziła minutę przed końcem regulaminowego czasu gry. Wówczas będący w bardzo dobrej dyspozycji Navas zagrał płasko do Manu Del Morala, który znajdując się kilka metrów od bramki dopełnił formalności i wpakował futbolówkę do siatki. Gdy wydawało się, że jest już po meczu dla Atletico sędzia boczny podniósł flagę ku górze na znak, że w tej sytuacji napastnik gospodarzy był na pozycji spalonej. Ostatecznie ten gol nie został uznany, a mecz zakończył się remisem.
Trzeba przyznać, że wynik wcale nie jest taki zły biorąc pod uwagę wielkie problemy kadrowe Atletico oraz to co działo się w drugiej połowie tego starcia, kiedy to stroną dominującą była Sevilla. Dobrym prognostykiem jest to, że drużyna bez swoich największych gwiazd (Falcao, Diego, Godin czy Turan) potrafiła powalczyć o zwycięstwo z przeciwnikiem, który w ostatnim czasie gra bardzo dobry futbol i z tygodnia na tydzień ogrywa drużyny, które znajdują się w górnej części tabeli i walczą o europejskie puchary. Jednak z pewnością wśród wielu kibiców Los Colchoneros pozostaje wielki niedosyt, ponieważ czwarte miejsce nadal jest daleko, a koniec sezonu przyjdzie szybciej niż się to wydaje.
Skład Atletico: Courtois – Juanfran (Perea 90′), Dominguez, Miranda, Filipe – Mario Suarez, Tiago (Pizzi 81′), Gabi, Koke – Salvio, Adrian.
Sevilla FC 1-1 Atletico Madryt
9′ Salvio [0-1]
53′ Baba [1-1]
BRAMKI Z TEGO SPOTKANIA MOŻESZ OBEJRZEĆ, KLIKAJĄC TUTAJ (KLIK!)
No tak, 1-1 jako suchy wynik drużyny walczącej o LM jest słaby ale jak przeanalizujemy genezę tego meczu to możemy być zadowoleni z tego wyniku.
1. Problemy kadrowe – brak 4 czołowych graczy Falcao, Diego, Ardy i Godina. Cholo ładnie załatał po nich dziury, zmiennicy okazali niezłą formę, choć potem chyba Kole i Salvio byli zmęczeni i zniknęli
2. Forma Sevilli – drużyna z Andaluzji przed tym meczem grała bardzo dobrze i podejmowała nas przed własną publicznością i w prawie pełnym składzie (brak tylko Navasa)
@Daro nie Navasa tylko Negredo : )
A tak, przepraszam, pomyłka ;p
I co z tego, że graliśmy bez 4 podstawowych zawodników (a właściwie trzech bo ostatnio Turan więcej siedzi niż gra). To co zaprezentowała reszta zawodników w drugiej połowie to był DRAMAT (szczególnie druga linia). Gdybym powiedział, że to piłka osiedlowa to chłopacy z osiedlowych boisk mogliby się poczuć urażeni. Szkoda, że frajerzy (bo tak ich trzeba nazwać) z Sevilli nie potrafili tego wykorzystać i nas nie pojechali.
Nowa miotla przestaje dzialac i powoli zaczynamy wracac do przecietnosci…
Obym sie mylil.
Szkoda, że tylko podział punktów…
można mieć zastrzeżenia co do wyniku meczu ale pamiętając że graliśmy bez 4 czołowych postaci w drużynie trzeba sobie zdać sprawę że to dobry wynik.
czy mi się tylko wydaje czy w Sevilli była silna 30 osobowa grupa wyjazdowa??
Było około 30 osób pokazywali nawet na Canal + nie wiem czy to efekt drogich biletów.