21 lutego i 15 marca Atlético i Bayer rozegrają dwumecz, którego stawką będzie awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Przed dwoma laty obie drużyny spotkały się już ze sobą na tym samym etapie rozgrywek. Wówczas po zaciętej rywalizacji górą byli Rojiblancos, którzy do przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę potrzebowali dopiero serii rzutów karnych.
Aby przybliżyć nieco aktualną sytuację w ekipie Aptekarzy, poprosiłem o kilka wypowiedzi Adriana Liputa i Martina Hucia – dwójkę redaktorów serwisu www.bayerleverkusen.pl. Zapraszam do lektury!
Czy obecny Bayer to lepsza drużyna niż ten sprzed dwóch lat?
Adrian Liput: Kadrowo na pewno obecny Bayer jest lepszy od tego sprzed dwóch lat – o ile wszyscy zawodnicy są zdrowi, o co w ostatnim czasie trudno. Każda pozycja wydaje się być solidnie obsadzona, zmiennicy umiejętnościami niewiele ustępują piłkarzom pierwszego składu (wyjątek stanowią boki formacji defensywnej). Mimo wszystko, mam problem z odpowiedzią na to pytanie, ponieważ Bayer Rogera Schmidta to drużyna skrajnie nierówna – potrafi rzucić wyzwanie Bayernowi czy Borussii Dortmund i potykać się z nimi jak równy z równym, by tydzień później przegrać w kompromitującym stylu z pierwszym lepszym outsiderem. Dwa lata temu Aptekarze byli znacznie bardziej przewidywalnym teamem o w miarę równej formie. Trudno przewidzieć, jakie oblicze pokażą wiosną.
Martin Huć: Kadrowo to ekipa silniejsza, ale przy tym bardziej nieprzewidywalna. Potrafimy zagrać koncertowo i nie wygrać spotkania, jak również koncertowo i je wygrać, po czym trzy dni później zagrać totalną padlinę. Drużyna na papierze jest z pewnością silniejsza, ale wielu zawodników nie wykorzystuje w pełni swego potencjału. Czy winny temu jest trener? Zarząd na razie ocenia inaczej, bo pozostawił Rogera na stanowisku.
Jak ocenicie dotychczasowe wyniki w tym sezonie?
Adrian Liput: Biorąc pod uwagę przedsezonowe oczekiwania, ocena rundy jesiennej nie może być pozytywna. Mnie osobiście najbardziej rozczarowało odpadnięcie z Pucharu Niemiec w starciu z trzecioligowym (!) Sportfreunde Lotte. Puchar Niemiec, zdaniem wszystkich – od kibiców poprzez zarząd, piłkarzy, na sztabie trenerskim skończywszy – był jedynym trofeum znajdującym się w zasięgu klubu z Leverkusen i przez to traktowany był nadzwyczaj poważnie. Tymczasem odpadliśmy z tych rozgrywek w żenującym stylu jeszcze jesienią. W lidze wcale nie było lepiej. Potrafiły nas rozłożyć na łopatki drużyny ze średnich stanów tabeli. O wiele lepiej wygląda dorobek Aptekarzy w Lidze Mistrzów, ale i tu były zgrzyty – po trzech pierwszych kolejkach Bayer miał w swoim dorobku trzy punkty po trzech remisach z rzędu. I generalnie były to, przepraszam za mój francuski, spieprzone mecze do wygrania niż ciężko wywalczone oczka.
Martin Huć: Jedynie Liga Mistrzów i awans do kolejnej rundy ratuje przez stwierdzeniem, że była to beznadziejna runda. Odpadliśmy w żenującym stylu z Pucharem Niemiec, w Bundeslidze wyprzedzają nas ekipy, które – z całym szacunkiem dla nich – powinny być już kilka/kilkanaście punktów za nami. W Lidze Mistrzów Bayer grał ładnie, ale też nierówno, dlatego też jego gra nie została jakoś szczególnie zapamiętana przez kibiców oglądających na co dzień inne ligi.
Jaki był najlepszy, a jaki najgorszy mecz Bayeru w tym sezonie?
Adrian Liput: Najlepszy był mecz z Borussią Dortmund wygrany przez Bayer 2-0. Piłkarze zagrali na najwyższych obrotach, zwyciężyli w przekonującym stylu w meczu z wymagającym rywalem. Można było uwierzyć, że był to punkt zwrotny, że od tej chwili Aptekarze złapią wiatr w żagle i zaczną wracać tam, gdzie ich miejsce – do czołówki tabeli. Co było potem, widać po obecnej lokacie podopiecznych Rogera Schmidta… Nadzieje okazały się próżne.
Najgorszy występ to wspomniany przeze mnie wcześniej mecz z Lotte. Graliśmy z trzecioligowcem, w dogrywce mieliśmy przewagę jednego gola i jednego zawodnika. Ambitni rywale zdołali jednak doprowadzić do wyrównania, a w rzutach karnych nie dali faworytom żadnych szans, mimo dobrej postawy Ramazana Özcana między słupkami. Tak na marginesie, rzuty karne to w tym sezonie pięta achillesowa Bayeru – nieważne kto podchodził do wykonania jedenastki, w zdecydowanej większości przypadków marnował ją w spektakularnym stylu. Jeśli więc znów w rywalizacji między Atlético a Bayerem dojdzie do konkursu rzutów karnych, raczej nie powinniście nadmiernie się zamartwiać o ich wynik.
Wracając do najgorszych meczów, sporo przekleństw przeszło przez moje usta podczas oglądania potyczki z Hoffenheim, gdy już na początku spotkania czerwoną kartkę otrzymał Kevin Volland, a cały misterny plan Schmidta poszedł w …. Jakby mało było porażki 0-3 u siebie, Roger nawymyślał trenerowi rywali, Julianowi Nagelsmannowi, pozostawiając głębokie uczucie niesmaku. Generalnie, tych gorszych meczów było w rundzie jesiennej więcej, więc lepiej poprzestać w tym miejscu, ponieważ gdybym miał wymieniać wszystkie, nie starczyłoby tu miejsca.
Martin Huć: Najlepszy był zdecydowanie ten z Borussią Dortmund. W takiej formie, jak w tamtym dniu, bylibyśmy w stanie ograć każdego. Perfekcyjny mecz pod każdym względem. Byliśmy drużyną, twierdzą, paczką graczy wielkiego formatu, świadomych o swoich umiejętnościach. Jeśli chodzi o najgorszy mecz, to by się nie powtórzyć z Adrianem, przywołam jeszcze wyjazdowy mecz z CSKA Moskwa, a szczególnie jego żenującą drugą połowę. Żaden mecz nie kosztował mnie tyle nerwów i nie przyniósł tyle wstydu, co 45 minut tego meczu. To było żenujące i tylko cudem udało się dowieźć jeden punkt do końca, który ostatecznie dał awans, z którego jakoś mało kto potrafił się cieszyć, co było widać po komentarzach zarówno na polskich, jak i niemieckich profilach.
Najlepszy i najgorszy piłkarz Bayeru w tym sezonie?
Adrian Liput: Benny Henrichs wyrasta na świetnego bocznego obrońcę, może grać zarówno z lewej jak i prawej strony, co wobec formy jego kolegów występujących na skraju defensywy jest jak balsam na rany. Hakan Çalhanoğlu dotrzymał obietnicy, jaką złożył kibicom i spisuje się zdecydowanie lepiej niż w poprzednim sezonie – choć to akurat żadna sztuka, bo grał wówczas piach. Kevin Kampl to motor napędowy akcji drużyny i niejednokrotnie ciągnął wózek z napisem „Bayer Leverkusen” sam, wbrew staraniom kolegów z drużyny, by całkowicie położyć dany mecz. Julian Brandt to absolutny as jeśli chodzi o akcje ofensywne, potrafi przyspieszyć na małej przestrzeni, dysponuje świetnym wyszkoleniem technicznym, zwodem, strzałem, w razie potrzeby akcję wykończy lub celnie dośrodkuje. To spośród wymienionych wybrałbym najlepszego piłkarza pierwszej połówki bieżącego sezonu. Summa summarum, zdecydowałbym się jednak na Kampla. Brandtowi czasem przydarzają się słabsze spotkania, Kampl prezentował równiejszą formę w przekroju rundy jesiennej.
Moim osobistym największym rozczarowaniem jest Chicharito. W poprzednim sezonie mimo chwilowych przestojów w formie strzeleckiej, trafiał zazwyczaj jak na zawołanie. Na początku obecnych rozgrywek było podobnie, jednak ostatniego gola strzelił w spotkaniu z Borussią Dortmund, 1 października 2016. Jak na gracza tej klasy (i z taką pensją) powinno się od niego wymagać znacznie więcej.
Martin Huć: Zdecydowanie Kevin Kampl, który momentami był bezcenny. Walczak, grający z korzyścią dla drużyny. Na plus również Çalhanoğlu, którego osobiście spisywałem na straty, chciałem by odszedł, a ten w końcu zaczął grać na miarę swoich możliwości – z zawziętością, zaangażowaniem, pomysłem, nieszablonowo.
Jeśli chodzi o rozczarowania, to do Chicharito dorzucę Aranguiza, który był bardzo bezbarwny, a można sobie było sporo obiecywać po poprzedniej rundzie wiosennej, i Vollanda, po którym chyba każdy spodziewał się znacznie więcej, tym bardziej, że to już ograny i doświadczony zawodnik.
Jakie są podstawy obecnej taktyki i którzy piłkarze są w niej kluczowi?
Adrian Liput: Taktyka Rogera Schmidta ulega zmianom na przestrzeni jego kadencji w Leverkusen, ale generalnie wciąż zasadza się na próbach wywołania kontrolowanego chaosu w okolicy bramki przeciwnika, w czym ma pomagać wysoki pressing. Nawiązując do wypowiedzi Schmidta z bodaj poprzedniego sezonu, piłka nożna to sport nieprzewidywalny, w którym raczej często o wyniku decyduje przypadek; lepiej więc, by przypadki zdarzały się na połowie przeciwnika niż na własnej. Stąd gramy najczęściej z nastawieniem, by jak największa część meczu toczyła się na połowie rywala, czytaj z bardzo wysoko ustawioną linią obrony. Duet Toprak-Tah najczęściej radził sobie z zadaniem karkołomnego powrotu po szybkiej kontrze rywali i w kontekście pojedynku z Atlético wiele zależy od tego, czy to tę dwójkę zobaczymy na środku defensywy.
Ponadto ważna jest obsada skrzydeł. Jeśli w wyjściowym składzie zagrają zwrotni i potrafiący panować nad piłką w gąszczu nóg obrońców Julian Brandt i Karim Bellarabi, z pewnością sprawią wam więcej kłopotów niż wystawiani na ich pozycjach w razie potrzeby Admir Mehmedi czy Kevin Volland. Głównym konstruktorem akcji jest Kevin Kampl, ale w szybkiej wymianie piłek w okolicach pola karnego przeciwnika świetnie odnajduje się również Hakan Çalhanoğlu, który potrafi zaskoczyć mocnym i kąśliwym uderzeniem z dystansu.
Martin Huć: Zgadzam się z przedmówcą. Dlatego sporo obiecuję sobie po wracającym do zdrowia Bellarabim, który swoimi dryblingami, indywidualnymi akcjami potrafił razem z Brandtem robić nam sporo miejsca na boisku. Mehmedi tego nie potrafi.
Jak ocenicie letnie transfery?
Adrian Liput: Kevin Volland na razie rozczarowuje. W sparingach trafiał jak na zawołanie, ale w meczach o stawkę nie potrafi rozwinąć skrzydeł i spisuje się co najwyżej poprawnie. Julian Baumgartlinger radzi sobie bardzo dobrze, ale był sprowadzany raczej jako uzupełnienie składu i taką rolę obecnie w drużynie pełni. Podobnie jest z Aleksandarem Dragovicem, który grał jesienią zbyt rzadko, by móc jednoznacznie przesądzać, czy jego transfer był w pełni trafiony. Dobrym ruchem było sprowadzenie Ramazana Özcana. W jego osobie Bayer wreszcie ma solidnego, ogranego w Bundeslidze drugiego golkipera na wypadek, gdyby coś przydarzyło się Berndowi Leno.
W sumie oceniłbym letnie okienko transferowe pozytywnie, choć bardziej ze względu na to, kto został, niż kto przyszedł. Udało się utrzymać na kolejny sezon Javiera Hernandeza i Karima Bellarabiego (obaj kuszeni przez kluby z Wysp Brytyjskich), w drużynie pozostali Tah, Toprak i Brandt. Poza ściągnięciem Vollanda, ruchy transferowe Aptekarzy był obliczone bardziej na sprowadzenie wartościowych uzupełnień pierwszej jedenastki i patrząc na sprawę pod tym kątem, ciężko nie być zadowolonym z obecnego składu personalnego kadry Die Werkself.
Martin Huć: Kadra Bayeru po prostu świetnie wygląda na papierze po letnich wzmocnieniach, tym bardziej rozczarowuje nasza dyspozycja. Nie do końca jedynie zgodzę się w kwestii oceny Dragovicia, bo moim zdaniem miał więcej meczów słabych, niż dobrych, a kosztował niemało. Prawdopodobnie latem Bayer pożegna się z Toprakiem, bo ten ma przenieść się do Dortmundu, więc Dragović, który pewnie ma go zastąpić, mógłby pospieszyć się z aklimatyzacją na niemieckich boiskach.
Plany na zimowe okienko?
Adrian Liput: Tradycyjnie – żadne. Co najwyżej ubędzie kilku piłkarzy, którzy nie łapią się nawet na ławkę rezerwową. Typuję odejście Roberto Hilberta i Robbiego Kruse.
Martin Huć: Do klubu nie powinien nikt trafić. Ostatnio trochę szumu było wokół Chicharito, Bild napisał, że jest egoistą, robi zamęt w szatni i Bayer chętnie by odsprzedał za 25 mln euro, ale szybko zdementował to agent Meksykanina. Myślę jednak, że wokół niego jeszcze trochę szumu w styczniu może być.
Cele na resztę sezonu?
Adrian Liput: Po roztrwonieniu masy punktów w rundzie jesiennej, głównym zadaniem Schmidta na wiosnę będzie zapewnienie klubowi z Leverkusen gry w europejskich pucharach na kolejny sezon. Choćby w Lidze Europy. Smutne to, zważywszy że jeszcze przed sezonem niektórzy upatrywali w Bayerze kandydata nawet do walki o mistrzostwo Niemiec.
Martin Huć: Najważniejsza jest Bundesliga. Liga Mistrzów to prestiż, ale jeśli Bayer nie awansuje do europejskich pucharów, a przede wszystkim do Ligi Mistrzów, to latem może dojść do masakry i wielkiej wyprzedaży.
Jaką macie opinię o Atlético?
Adrian Liput: Przyznaję się bez bicia,że nie śledzę rozgrywek w Hiszpanii na bieżąco, więc ciężko z mojej strony o wyjątkowo obszerną opinię. Z losowania nie byłem zadowolony, uważam Atlético za zdecydowanego faworyta. Przy tym zauważyłem, że Wasz klub wciąż jest odrobinę niedoceniany – w obozie kibiców Bayeru widziałem sporo opinii pełnych ulgi, że nie trafiliśmy na Real czy Barcelonę. Jeśli o mnie chodzi, to wcale nie jestem przekonany, czy przeciwko Atlético będzie nam specjalnie łatwiej. Wygrana w trudnej grupie Ligi Mistrzów robi wrażenie.
Martin Huć: Mogliśmy znacznie lepiej trafić w losowaniu. Atlético pokonało Bayern Monachium i to już wystawia tej drużynie wysoką ocenę. Zgrana paka, charyzmatyczny trener. Nie ma co ukrywać, że hiszpański klub jest faworytem w tym starciu i to on będzie musiał awansować. W tym upatruję szansy Bayeru, bo w starciach z topowymi drużynami, Aptekarze w tym akurat sezonie radzą sobie całkiem nieźle.
Kogo lub czego najbardziej się boicie w kontekście walki z Atlético, a gdzie upatrujecie szansę na awans?
Adrian Liput: Jak już wspominałem, powtórka z ostatniego dwumeczu w postaci serii rzutów karnych byłaby niemile widziana, biorąc pod uwagę indolencję strzelecką Aptekarzy z jedenastu metrów. A tak już całkiem serio, gdy Bayer zagra na pełnych obrotach, jest w stanie pokonać drużynę z o wiele większym potencjałem. Biorąc pod uwagę styl gry Atlético, nie spodziewam się porywającego spotkania obfitującego w liczne sytuacje podbramkowe, co niekoniecznie dobrze wróży niemieckiej drużynie: zawodnicy Aptekarzy w tym sezonie raczej nie słyną z zabójczej skuteczności i jeśli o wyniku zadecyduje jedna akcja, jest spore ryzyko, że piłkarze Bayeru jej nie wykorzystają (zwłaszcza jeśli w roli egzekutora wystąpi Chicharito w formie z jesieni). Można się spodziewać, że w obliczu zagrożenia skutecznymi kontratakami piłkarzy Atlético, linia obrony Bayeru nie będzie ustawiona tak wysoko, jak zazwyczaj, przez co większość meczu toczyć się będzie w środkowej strefie boiska. Jeśli w dwumeczu padnie bezbramkowy remis, nie będę specjalnie zaskoczony.
Może niekoniecznie się tego obawiam, ale przeczuwam jakieś psychologiczne gierki trenerów i ogólnie napięcia na linii Schmidt-Simeone (jeśli do takowych nie dojdzie, zapewne wymyśli je prasa). Raczej nie powinno to mieć wpływu na ostateczny rezultat pojedynku na murawie.
Martin Huć: Obawiam się, że Bayer tak jak w większości niewygranych meczów w Lidze Mistrzów w tym sezonie, w których dominował, miał przewagę, tak i tym razem może nadziać się na kontrę. Myślę, że Schmidt zagra va banque – nie mamy nic do stracenia, grajmy swoje. Może się uda, a może pójdą dwie klasyczne kontry i skończy się szybko zabawa.
Gdybyście mogli wziąć do Bayeru trzech piłkarzy Atlético, kto by to był i dlaczego?
Adrian Liput: Mógłbym wymienić Koke czy Griezmanna, który naprawdę zaimponował mi podczas Euro (żeby nie było – imponował mi również wcześniej), ale prawdę mówiąc, siłę Atlético postrzegam nie przez pryzmat jednostek, a drużyny jako całości, do której każdy z zawodników dokłada swoją cegiełkę. Dlatego trudno wyróżnić trójkę piłkarzy z aktualnej kadry. Tym bardziej, że nieskromnie, ale i zgodnie z prawdą rzecz ujmując, aktualna kadra Bayeru aż tak mocno rywalom z Hiszpanii nie ustępuje i tylko wyniki jako zespół osiąga ostatnio zdecydowanie poniżej stanu.
Martin Huć: Zdecydowanie zgodzę się z Adrianem. Na papierku kadry mamy podobne, może ta Atlético jest bardziej doświadczona i ma Griezmanna, który jest bardziej regularny od Chicharito, ale jeśli Bayer trafi z formą jak przeciwko Dortmundowi, to uda mu się narzucić styl gry i przy dobrej skuteczności sprawić niespodziankę.