Przedostatni mecz Atletico Madryt w tym roku zapowiada się wyśmienicie. Już jutro Rojiblancos wyjdą na murawę Camp Nou, by powalczyć o punkty z FC Barceloną. Starcie dwóch najlepszych obecnie drużyn La Liga jest niekwestionowanym hitem 16. kolejki. Choć mało kto wyobraża sobie, by zespół z Vicente Calderon zdołał coś ugrać przeciwko świetnie dysponowanej Blaugranie, to trzeba pamiętać, że o ile z Realem Madryt nie udało się wygrać od kilkunastu lat, o tyle z Dumą Katalonii Los Colchoneros potrafią rywalizować i to nawet na wyjeździe. Jeżeli podopieczni Diego Simeone zdołają wywalczyć korzystny wynik, wówczas będzie to dla wszystkich kibiców najlepszy prezent na zbliżające się święta Bożego Narodzenia. Początek spotkania o 21:00.
JAK KOŃCZYĆ 2012 ROK, TO Z PRZYTUPEM
Grudzień 2011. Sytuacja, w jakiej wówczas było Atletico, była koszmarna. Dopiero 10. miejsce w lidze po 16 kolejkach. Ledwie 19 punktów na koncie, z czego zdecydowana większość zdobyta u siebie. Znajdowało to odzwierciedlenie m.in. w zestawieniu biorącym pod uwagę tylko mecze na wyjazdach – Rojiblancos byli w niej OSTATNI. Do tego warto dodać blamaż w 1/16 Copa del Rey, gdzie lepszą drużyną od podopiecznych Gregorio Manzano okazało się… trzecioligowe Albacete (porażki 1:2 i 0:1). Humorów nie poprawiło nawet wyjście z grupy Ligi Europy, bo i tam na początku były problemy. Postanowiono więc zatrudnić kogoś nowego. Kogoś, kto będzie potrafił zebrać zawodników do kupy i uratować sezon, choć wydawało się to praktycznie niemożliwe. Postawiono na Diego Simeone, czyli człowieka, który zna atmosferę i klimat Vicente Calderon jak nikt inny. Był to strzał w dziesiątkę, bo dzięki niemu Los Colchoneros mogą śmiało powiedzieć, że 2012 rok był w ich wykonaniu FENOMENALNY. Choć zaczął się od bezbramkowego remisu z Malagą, to później było tylko lepiej. Świetna postawa w niemal każdym meczu i hurtowe gromadzenie kolejnych punktów. Triumf w Lidze Europy, wywalczenie Superpucharu Europy, wspaniały początek obecnych rozgrywek i ustanawianie kolejnych klubowych rekordów. Mijające 12 miesięcy zapisze się w historii Atletico jako jedne z najlepszych. Rojiblancos rozegrali 56 oficjalnych spotkań, z których 39 wygrali, 8 zremisowali, a tylko 9 przegrali. Podopieczni Cholo stali się bez wątpienia trzecią siłą w Primera Division, czego dowodzi liczba punktów zdobytych w 2012 roku. Na chwilę obecną (uwzględniając dotychczasowe wyniki 16. kolejki) wygląda ona tak:
1. FC Barcelona – 97pkt
2. Real Madryt – 92pkt
3. Atletico Madryt – 74pkt
4. Malaga – 62pkt
5. Betis – 53pkt
6. Getafe, Real Saragossa – 52pkt
8. Real Sociedad – 51pkt
9. Levante – 50pkt
10. Valencia – 49pkt
Dalszych miejsc nie warto wymieniać, ale widać jak na dłoni, że dzięki Diego Simeone Los Colchoneros odżyli i mają się bardzo dobrze. Gdyby jutro udało się pokonać na Camp Nou FC Barcelonę, wówczas byłoby jeszcze piękniej i mijający rok zakończyłby się wyśmienicie, bo raczej mało prawdopodobne jest to, że w ostatniej kolejce przed świętami Atletico nie pokona u siebie Celty. No, ale najważniejsze jest to, że na 99,9% w 2013 rok wejdziemy jako wiceliderzy La Liga z co najmniej dwupunktową przewagą nad Realem.
POJEDYNKI, NA KTÓRE WARTO ZWRÓCIĆ UWAGĘ
Podobnie jak w przypadku niedawnych derbów Madrytu, tak i teraz dojdzie do kilku personalnych pojedynków, którymi być może będzie dane nam się emocjonować. Bez wątpienia najważniejszym będzie starcie tytanów, czyli rywalizacja Radamela Falcao z Leo Messim. Poza tą dwójką warto jednak zwrócić uwagę na inne pary, od których bardzo wiele zależy w obu zespołach. Zacznijmy od trenerów.
Diego Simeone vs. Tito Vilanova
Obaj mają już czterdziestkę na karku, ale trenerską przygodę z prawdziwego zdarzenia rozpoczęli dopiero w tym roku. Obaj są dość mocno związani z drużynami, które prowadzą, choć akurat Cholo wydaje się odcisnąć większe piętno na Atletico niż Tito na FC Barcelonie. Obaj z reguły eleganccy, unikający większych kontrowersji i spokojnie pracujący na wyniki swoich zespołów. Na tym jednak podobieństwa się już kończą, bo mimo wszystko ich sytuacja podstawowa była zgoła odmienna. Diego Simeone, jak zostało wspomniane już wcześniej, podjął się prowadzenia Rojiblancos, choć doskonale wiedział, że ta ekipa była wówczas w rozsypce. Po nieudolnej półrocznej kadencji Gregorio Manzano piłkarze potrzebowali bodźca, który na nowo obudzi w nich wolę walki, ambicję, a przede wszystkim odblokuje ich ogromne umiejętności. Cholo udało się zrobić coś niesamowitego. Zbudował od podstaw zaufanie, wpoił swoją filozofię i nauczył graczy nowej taktyki, dzięki czemu dziś oglądamy Atletico o 180 stopni inne od tego, co było przed rokiem. Tito Vilanova miał nieco łatwiej. Nie chodzi już o to, że trenowanie FC Barcelony to prawdopodobnie najprzyjemniejsze zajęcie na świecie. Przede wszystkim przejął on stery od Pepa Guardioli, a więc człowieka, którego był asystentem przez cztery sezony. Nic mu nie ujmując, nie musiał niczego odbudowywać, a jedynie musiał nie zepsuć tego, co było. Póki co wiedzie mu się całkiem nieźle, ale jutro przekonamy się, czy Simeone uda się przechytrzyć Tito i wymyśli coś, dzięki czemu Los Colchoneros wygrają.
Filipe vs. Jordi Alba
Dla wielu są to najlepsi lewi obrońcy w La Liga. Niektórzy zaliczają ich wręcz do światowej czołówki zwracając uwagę na fakt, że obaj znakomicie łączą zadania defensywne z grą do przodu i wspieraniem ofensywnych piłkarzy. Osobiście podpisuję się pod tego typu opiniami bez chwili zawahania. Atletico sprowadziło Filipe za ponad 10.000.000 €, podczas gdy FC Barcelona zapłaciła tego lata za Jordiego Albę aż 14.000.000 €. Obie inwestycje były jednak strzałami w dziesiątkę. W przypadku Brazylijczyka na efekty trzeba było trochę poczekać. Pierwszy sezon nie był tym, czego oczekiwano. Pod wodzą Quique Sancheza Floresa były gracz Deportivo nie potrafił wskoczyć na swój optymalny poziom, co poniekąd spowodowane było odniesioną wcześniej kontuzją. Jednak od dłuższego czasu gra on wspaniale i jest jednym z najpewniejszych punktów w drużynie. Zresztą większość kibiców zapytanych o to, kto, poza Falcao, jest najważniejszym graczem Rojiblancos, natychmiast odpowiada – Filipe! Choć można się przyczepić do jego statystyk (dwa ostatnie sezony to 0 goli i tylko 5 asyst), to… w jego grze tego w ogóle nie widać. Brazylijczyk haruje przez 90 minut, biegając od jednego pola karnego do drugiego. Jest prawdziwym skarbem dla klubu z Vicente Calderon i oby tak zostało przez długie lata. Z kolei Jordi Alba jest kolejnym przykładem na to, jak świetnie Valencia potrafi zarabiać na piłkarzach. Nie ma się jednak co dziwić kwocie zapłaconej za reprezentanta Hiszpanii, bowiem od jakiegoś czasu gra on po prostu KAPITALNIE. W obecnych rozgrywkach zdobył on 3 bramki i dorzucił do tego 3 asysty. Czy jest lepszy od Filipe? Na pewno jest młodszy i jeśli nic nie zahamuje jego rozwoju, to za kilka lat na lewej obronie nie będzie miał sobie równych.
Gabi vs. Xavi
Czas na kapitanów. Zawodników, którzy są wychowankami i którzy na każdym kroku mówią o swoim ogromnym przywiązaniu do klubu. Choć ich droga do obecnej pozycji była różna, to ostatecznie ciężko wyobrazić sobie bez nich wyjściową 'jedenastkę’ w najważniejszych momentach, nawet jeśli fani Rojiblancos niezbyt ciepło potrafią wypowiadać się o grze Gabiego. Trzeba mu jednak oddać, że nie załamał się, gdy jeszcze jako młody chłopak nie potrafił na stałe przebić się do pierwszej drużyny i został sprzedany do Realu Saragossa. Tam dojrzał, stał się główną postacią w środku pola i po kilku latach został odkupiony i wrócił na Vicente Calderon. Dla Simeone jest on kluczowym piłkarzem, o czym świadczy przede wszystkim mianowanie go pierwszym kapitanem. Xavi miał nieco łatwiej, bo praktycznie od samego początku swojej kariery czynił regularne postępy i już na początku XXI wieku niemal na stałe wszedł do pierwszej drużyny FC Barcelony, a później został jej kapitanem. Ciężko jest porównywać obu tych graczy pod względem piłkarskim, bo pomocnik Blaugrany jest po prostu co najmniej o jedną klasę lepszy od zawodnika Atletico. Fakt, że ich rola jest nieco inna i o ile ten pierwszy ma kreować grę (w tym sezonie 4 gole i 5 asyst), to ten drugi ma pełnić wraz z Mario Suarezem rolę pivotów, ale i tak możliwości reprezentanta Hiszpanii są znacznie większe. Nie wiadomo, jaki wpływ na resztę zespołu mają obaj piłkarze, ale wydaje się, że muszą mieć ogromny, bo bez powodu nie zostaliby kapitanami. Jutro przekonamy się, który z nich lepiej zmotywuje i zagrzeje do walki swoich kolegów, choć trzeba pamiętać, że i tak, mimo wszystko, pierwsze skrzypce będą grały umiejętności.
Koke vs. Andres Iniesta
Kolejna para wychowanków. To nie przypadek, że wybrałem właśnie ich. Obaj potrafią znakomicie tworzyć grę swoich drużyn, a gdy jest taka potrzeba, to umieją także trafić do siatki. Koke skończył w tym roku 20 lat, ale od tego sezonu stał się niesłychanie ważną postacią w układance Simeone. Od dłuższego czasu przejawiał spory talent, jednak dopiero teraz otrzymał prawdziwą szansę, którą zresztą w pełni wykorzystuje. Nie jest to jeszcze poziom Diego, ale jeśli tylko nie stanie się jakaś katastrofa, to młody Hiszpan ma predyspozycje do tego, by grać na takim poziomie jak Brazylijczyk. Świetny przegląd pola, dokładne podania, odwaga do podejmowania ryzyka i popisywania się niekonwencjonalnymi zagraniami, a przede wszystkim znakomicie bite stałe fragmenty gry. Taki nieoszlifowany jeszcze diament, ale wszystko wskazuje na to, że kwestią czasu jest, gdy Koke stanie się stuprocentowym brylantem. Już teraz w reprezentacji Hiszpanii U-21 odgrywa bardzo ważną rolę, a jedynym niepowodzeniem były nieudane Igrzyska Olimpijskie. Dlaczego porównuję go z Andresem Iniestą? Dlatego, że pomocnik FC Barcelony zaczął być filarem Dumy Katalonii właśnie w wieku 20 lat. Dziś jest jednym z najlepszych piłkarzy na świecie i praktycznie non stop otrzymuje nominacje w różnych plebiscytach, w tym w tym najważniejszym – Złotej Piłce FIFA. Obecny sezon w jego wykonaniu jest znacznie lepszy niż poprzedni – jak dotąd 3 gole i 12 asyst (dla porównania Koke zdobył 2 bramki i zaliczył 6 asyst). Czy młody zawodnik Rojiblancos za 8 lat będzie w tym miejscu, w którym teraz jest El heroe de Johannesburgo? Miejmy taką nadzieję, ale na razie niech jutro spróbuje przyćmić gwiazdę Blaugrany i choć na chwilę sprawić, by to o Atletico było głośno.
Radamel Falcao vs. Leo Messi
Dotarliśmy do tego najważniejszego pojedynku. Wiadomo o nich wszystko i tak naprawdę jakiekolwiek słowa są tu zbędne. Powinienem w tym miejscu wstawić całą masę filmików prezentujących ogromne umiejętności obu tych graczy. Mógłbym zalać Was całą masą statystyk, które robią wrażenie absolutnie na każdym kibice piłki nożnej. Mógłbym wymieniać określenia, jakie stosuje się do ich opisania. Wszystko to jednak nie ma sensu, bo praktycznie każdego dnia pojawiają się dziesiątki informacji, analiz i plotek dotyczących Falcao i Leo Messiego: co z ich przyszłością? Jaki rekord pobiją jako następny? Kto może ich powstrzymać? Czy wprowadzą swoje reprezentacje do Mistrzostw Świata? Z jednej strony piłkarz FC Barcelony jest bardziej uniwersalny, potrafi więcej i posiada pewnie lepsze wyszkolenie techniczne. Jednak z drugiej strony snajper Rojiblancos jest prawdziwym kilerem. Bez wątpienia najlepsza '9′ na świecie, zawodnik, który z niczego potrafi zdobyć bramkę. Zawsze waleczny, nie odpuszcza i nie rezygnuje, nawet jeśli wokół niego jest tłum obrońców. Potrafi pociągnąć drużynę i dokonuje niemożliwego. Może i Messi strzelił w tym roku prawie 90 goli, ale Falcao jest też cholernie skuteczny i trzeba pamiętać, że gra w, mimo wszystko, słabszej ekipie, która jeszcze przed rokiem była w ogromnym kryzysie. Jeśli Atletico i Barca odnoszą sukcesy, to przed wszystkim dzięki nim. Jutrzejszy pojedynek zapowiada się fantastycznie i jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem (czyli nie będzie nudnej kopaniny, a piękny, piłkarski spektakl), to możemy być świadkami jednego z najciekawszych pojedynków w tym roku.
CZY KTOKOLWIEK JEST W STANIE ZATRZYMAĆ BLAUGRANĘ?
Duma Katalonii jest w świetnej formie – takie zdanie jest (praktycznie) zawsze prawdziwe już od kilku dobrych lat. Do tej pory w La Liga, poza Realem, nie było zespołu, który mógłby na poważnie im zagrozić. Pomijając już wszystkie aspekty finansowe oraz powiększającą się przepaść między Blaugraną i Los Blancos, a resztą stawki, to FC Barcelona ma w tej chwili najlepszy system piłkarski na świecie. Mimo całej mojej niechęci wobec tego klubu muszę przyznać, że ich szkółka jest prowadzona perfekcyjnie i co roku słyszymy o nowych nazwiskach, które pojawiają się w pierwszej drużynie. Wiele z nich się nie sprawdziło, ale jeszcze więcej gra teraz pierwsze skrzypce na Camp Nou. Ciężko nawet opisywać ich ostatnie mecze, bo praktycznie każdy był przez podopiecznych Tito Vilanovy wygrany. Nawet małe problemy w Lidze Mistrzów nie przeszkodziły im w zajęciu pierwszego miejsca w grupie. Lepiej skupić się na tym, jaki skład może jutro wyjść od pierwszych minut przeciwko Atletico.
Wiadomo, że między słupkami stanie Victor Valdes, który bez względu na swoją formę, umiejętności i ogólne predyspozycje tak długo będzie pierwszym bramkarzem Dumy Katalonii, jak długo Iker Casillas będzie strzegł bramki Realu Madryt. Ciekawiej jest w linii obrony. O ile Gerard Pique i Jordi Alba mogą być pewni występu, o tyle małą niewiadomą jest obsadzenie prawej strony defensywy oraz to, kto będzie drugim stoperem. Wszystko wskazuje na to, że luki te wypełnią Adriano i Carles Puyol. Ten pierwszy ma co prawda za rywala Daniego Alvesa, ale Brazylijczyk zmaga się w tym sezonie z urazami i raczej wątpliwe jest to, że Vilanova zdecyduje się posłać go jutro do boju od początku, tym bardziej że jego zastępca prezentuje się co najmniej przyzwoicie. Jeśli chodzi o pozycję stopera, to mimo wszystko na tak ważny mecz jak ten z Atletico raczej nie zostanie oddelegowany Javier Mascherano, chociaż jest cień szansy, że to właśnie Argentyńczyk będzie partnerem Pique. Dość klarowna jest sytuacja w kolejnej formacji. Kontuzjowany jest Cesc Fabregas, przez co Andres Iniesta zostanie przesunięty z lewego skrzydła do pomocy. Wraz z Xavim i Sergio Busquetsem będzie on tworzył trójkąt w środku pola. Na środku ataku bez wątpienia zobaczymy Messiego, ale do dwóch miejsc obok niego kandyduje aż czterech, a nawet pięciu piłkarzy – Thiago Alcantara, Alexis Sanchez, Cristian Tello, David Villa i Pedro. Pierwszy ma najmniejsze szanse na pojawienie się na boisku od pierwszej minuty, drugi jest mocno krytykowany za swoją nieskuteczność i dość kiepskie występy, a trzeci, choć Vilanova go lubi, to jednak powinien usiąść na ławce. Dlatego też, według mnie, zagrają ci dwaj ostatni. Tym samym, mimo że Tito nie ogłosił jeszcze powołań, moja 'jedenastka’ wygląda następująco:
————————Valdes————————
———————————————————-
Adriano——Pique———Puyol——–Alba
———————————————————-
———————-Busquets———————-
———————————————————-
————Xavi——————-Iniesta————
———————————————————-
Villa—————–Messi—————–Pedro
CHOLO POSTAWI NA OPTYMALNY, SPRAWDZONY SKŁAD?
W dzisiejszych powołaniach Simeone na próżno szukać niespodzianek. Nawet obecność Javiego Manquillo można było przewidzieć, bowiem na chwilę obecną ma on o wiele wyższe notowania niż Silvio, który w styczniu pójdzie na wypożyczenie, o ile w ogóle nie zostanie sprzedany. Cholo wyraźnie woli stawiać na młodego Hiszpana, w którym widzi o wiele większy potencjał niż w Portugalczyku. Poza tym wciąż kontuzjowany jest Cristian Rodriguez, więc siłą rzeczy nie pojechał on wraz z kolegami do stolicy Katalonii. Do niedawna stosowana przez trenera Atletico rotacja sięgała także rozgrywek La Liga. Choć linia obrony jest nie do ruszenia, to w środku pola dokonywało się kilka zmian: Raul Garcia grał wymiennie z Koke, Adrian Lopez wychodził w pierwszym składzie na przemian z Diego Costą, Mario Suarez był czasem zastępowany przez Tiago. Od jakiegoś czasu jednak Simeone ma wyraźnie ułożoną 'jedenastkę’, której w Primera Divsion nie zmienia. Trzy ostatnie ligowe mecze to praktycznie to samo początkowe zestawienie, za każdym razem z jakąś kosmetyczną, wymuszoną z powodu kartek lub kontuzji zmianą. Wszystko to sprawia, że skład na jutrzejszy mecz z FC Barceloną będzie wyglądał pewnie tak:
———————–Courtois———————–
———————————————————-
Juanfran—–Miranda—–Godin——–Filipe
———————————————————-
—————Gabi———–Mario—————–
———————————————————-
Koke———————————–Arda Turan
————-Costa————————————
—————————–Falcao——————-
PONAD SZEŚĆ LAT BEZ ZWYCIĘSTWA NA CAMP NOU
5 lutego 2006 roku. Na Camp Nou Barca podejmowała Rojiblancos. Gospodarze byli wówczas liderami La Liga, a goście zajmowali odległe jedenaste miejsce. Podopieczni Pepe Murcii byli wtedy jednak niepokonani od trzech spotkań. Mimo to nikt nie spodziewał się, że są oni w stanie pokonać piłkarzy Franka Rijkaarda i to na wyjeździe. Atletico miało jednak w składzie Fernando Torresa, który był wówczas w świetnej formie. Hiszpański napastnik trafił do siatki w 33. minucie i dał swojej drużynie niespodziewane prowadzenie. Chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy gola strzelił Maxi Rodriguez, co wprawiło kibiców FC Barcelony w konsternację. Nie pomogła kontaktowa bramka Henrika Larssona, bo na kwadrans przed końcem decydujący cios zadał El Nino. Było to ostatnie zwycięstwo Los Colchoneros na Camp Nou, które z obecnego składu pamiętają jedynie Gabi i Mario Suarez (OBSZERNY SKRÓT TEGO MECZU – KLIK!). Od tamtej pory udało się jedynie raz zremisować. Sześć późniejszych spotkań to już jednak same porażki. Warto jednak wspomnieć o jeszcze jednej wygranej Rojiblancos w stolicy Katalonii.
6 lutego 2005 roku. Sytuacja podobna do tej, jaka była rok później. Piłkarze Rijkaarda byli liderami, podczas gdy podopieczni Cesara Ferrando zajmowali dziewiątą pozycję. Wszyscy stawiali na pewne zwycięstwo gospodarzy, w barwach których brylowali wówczas Samuel Eto’o, Ronaldinho czy też Deco. Wśród gości coraz mocniejszą pozycję miał Torres, ale nie spodziewano się, by ten młody chłopak mógł stać się bohaterem na Camp Nou. Jednak Hiszpan postanowił wszystkich zadziwić i strzeliła gola już w pierwszej minucie. Oszołomiło to nieco Blaugranę, która jednak niemal natychmiast starała się atakować. Mniej-więcej w połowie drugich 45 minut sędzia podyktował rzut karny dla FC Barcelony. Była to błędna decyzja, ponieważ faul na Eto’o miał miejsce przed 'szesnastką’. Do 'jedenastki’ podszedł Ronaldinho, który… spudłował. W doliczonym czasie gry Atletico przeprowadziło kontratak, po którym Victor Valdes sfaulował El Nino. Arbiter pokazał na 'wapno’, do piłki podszedł sam poszkodowany i ustalił wynik meczu na 2:0 dla gości.
OBSZERNY SKRÓT TEGO SPOTKANIA – KLIK!
Jak widać, Rojiblancos potrafią wygrywać na Camp Nou. Zresztą FC Barcelona ogólnie jest łatwiejszym rywalem dla Los Colchoneros niż Real. Drużyna z Vicente Calderon wygrywała u siebie w trzech kolejnych sezonach: 2007/2008 (4:2), 2008/2009 (4:3) i 2009/2010 (2:1). Mimo wszystko w ostatnich latach wyniki są raczej kiepskie, szczególnie na wyjazdach. Do strasznego blamażu doszło w poprzednim rozgrywkach, kiedy to Katalończycy rozbili podopiecznych Manzano aż 5:0. Był to fatalny wieczór dla każdego kibica Atletico. Czy jutro uda się osiągnąć taki wynik jak w 2005 lub 2006? Bardzo bym tego chciał, jednak wydaje mi się, że nasi rywale wygrają i to, niestety, bez większego trudu. Obym się jednak mylił i miło zaskoczył…
2011/2012: FC Barcelona – Atletico 5:0 (La Liga)
2010/2011: FC Barcelona – Atletico 3:0 (La Liga)
2009/2010: FC Barcelona – Atletico 5:2 (La Liga)
2008/2009: FC Barcelona – Atletico 2:1 (Copa del Rey)
2008/2009: FC Barcelona – Atletico 6:1 (La Liga)
2007/2008: FC Barcelona – Atletico 3:0 (La Liga)
2006/2007: FC Barcelona – Atletico 1:1 (La Liga)
2005/2006: FC Barcelona – Atletico 1:3 (La Liga)
2004/2005: FC Barcelona – Atletico 0:2 (La Liga)
2003/2004: FC Barcelona – Atletico 3:1 (La Liga)
2002/2003: FC Barcelona – Atletico 2:2 (La Liga)
1999/2000: FC Barcelona – Atletico 2:1 (La Liga)
1998/1999: FC Barcelona – Atletico 0:1 (La Liga)
POCZTÓWKI Z PRZESZŁOŚCI:
Radość Fernando Torresa po golach strzelonych FC Barcelonie (6 lutego 2005)
Świetny występ Fernando Torresa przeciwko FC Barcelonie (5 lutego 2006)
SĘDZIOWIE:
Miguel Angel Pereza Lasa (główny)
Statystyki w La Liga za sezon 2012/2013:
Teodoro Sobrino Magan (asystent)
Jacobo Martinez Segovia (asystent)
Juan Antonio Perdigones Pacheco (techniczny)
TRANSMISJE:
Canal+ Sport HD
Rojadirecta.me
AtdheNet.tv
TYPY UŻYTKOWNIKÓW ATLETICOPOLAND.COM:
Vaniak – 1:3
Stazx – 2:4
gregory97 – 2:3
Szczupak – 2:2
jimi121 – 1:1
Manian, shy – 2:1
Niemiec, Matheo – 2:0
Miedziowy – 3:1
Dylanowy – 3:0
Broda – 4:1
cor72z – 4:0
Korona – 5:1
ZESTAWIENIE KURSÓW: