Nie udało się wczoraj awansować do finału Pucharu Króla piłkarzom Atlético, ale nie zabraknie w decydującym spotkaniu przedstawiciela Rojiblancos. Dziś Alavés z wypożyczonym Theo Hernándezem w składzie okazało się lepsze od Celty i będzie rywalem Barcelony w majowym finale.
Baskowie po pierwszym spotkaniu zakończonym wynikiem 0-0 musieli na własnym stadionie wygrać lub powtórzyć wynik z Balaídos, a następnie spróbować rozstrzygnąć losy dwumeczu w dogrywce bądź serii rzutów karnych. Przez długi czas utrzymywał się wynik bezbramkowy i dopiero Édgar Méndez w 82. minucie zdobył bramkę, zaledwie trzy minuty po wejściu na boisko. Jak się później okazało, było to trafienie rozstrzygające. Theo rozegrał pełne 90 minut i w samej końcówce otrzymał żółtą kartkę. Lewy obrońca nie był jednak zagrożony zawieszeniem na finał.
Dla beniaminka Primera División awans do finału Copa del Rey jest pierwszym takim osiągnięciem w historii klubu. Spotkanie z Dumą Katalonii odbędzie się 27 maja. Miejsce zostanie dopiero ustalone, ale niewykluczone, że areną zmagań będzie Vicente Calderón.
Szczerze liczę, że odpuścimy organizację finału. Niech ostatnim oficjalnym meczem będzie nasze starcie, a nie ewentualny triumf Barcelony.
Podzielam zdanie Maniana. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że sprawy nie zaszły za daleko i można się jeszcze wycofać.
Dokładnie. Atleti powinno być drużyną, która pożegna Calderón.
Popieram. Niech grają finał na Bernabeu, Mestalla, czy nawet Camp Nou.
Alaves należą się wielkie brawa, bo zasłużyli na ten finał. Ten sezon wychodzi im naprawdę świetnie i będę trzymał za nich kciuki w finale.
Real na bank nie weźmie finału, w którym może wygrać Barcelona. Może San Mames?
Również wolałbym żeby to Atlético pożegnało Estadio Vicente Calderón. Camp Nou to słaba, bo stronnicza opcja. San Mamés wydaje się realne, bo właśnie tam Alavés chciałoby rozegrać finał, co potwierdził prezes klubu.