Wczorajsze zwycięskie spotkanie przeciwko Betisowi było historyczne w wykonaniu Diego Godína. Obrońca Atlético po raz 163 uczestniczył w meczu ligi hiszpańskiej, który zakończył się wygraną jego ekipy, co jest najlepszym osiągnięciem, jeśli chodzi o piłkarzy z Urugwaju.
Do pojedynku z Verdiblancos 30-latek współdzielił rekord z José Santamaríą. Świetny środkowy defensor przełomu lat 50. i 60. XX wieku, reprezentując barwy Realu Madryt, odniósł 162 zwycięstwa w Primera División w 227 potyczkach.
Piłkarz Rojiblancos na swój obecny wynik pracował przez 294 występy. Kapitan reprezentacji Celestes przybył do Hiszpanii w 2007 roku, kiedy zamienił Nacional na Villarreal. W ekipie Los Amarillos pierwsze ligowe spotkanie rozegrał 26 września 2007 roku, kiedy pojawił się na 11 minut w starciu z Racingiem i od razu cieszył się ze zdobycia trzech punktów (2-0). W 2010 roku przeszedł do drużyny Colchoneros, a jego obecny kontrakt obowiązuje do 2019 roku.
Legenda Urugwaju, legenda Atletico, legenda Primera División. Oby jeszcze trochę u nas pograł, bo ze świecą szukać obecnie drugiego tak skutecznego i dobrego stopera.
@kvrol Godin jest świetny i legendą Urugwaju być może już jest, jednak nie szafowałbym jeszcze takimi określeniami w stosunku do Atletico.
Może trochę źle się wyraziłem, Manian, choć wszystko zależy jak rozumieć słowo „legenda”. Oczywiście Godin do Aragonesa czy Simeone ma bardzo daleko i pewnie nie uda mu się wskoczyć na tę samą co oni, najwyższą półkę klubowych legend. Ale na pewno już teraz jest jednym z najbardziej zasłużonych graczy w historii naszego klubu, którego długo będzie się wspominać i o którym nigdy się nie zapomni, choćby z uwagi na bardzo ważne gole. 🙂
O to mi chodzi, że legendą są Rojiblancos pokroju Aragonesa czy Torresa. Godin jest na najlepszej drodze do zostania Legendą i myślę, że dekada gry dla naszego klubu sprawi, że i go nazwę Legendą.
Co do rozumienia słowa Legenda, moim zdaniem to piłkarz, który odznaczył się oczywiście świetną grą, wynikami, ale również postawą poza boiskiem. Na tę u Urugwajczyka nie narzekam, bo odrzucił oferty znacznie korzystniejsze ekonomicznie i nie musiałem się wstydzić, że mu kibicowałem jak to miało miejsce w przypadku np. Ardy Turana.